Anoreksja jest chorobą psychiczną i nie ma nic wspólnego z przemysłem mody”, grzmieli Dolce & Gabbana. Wtórował im Armani: „To niepotrzebne epatowanie chorym ciałem”. I rzeczywiście zdjęcia Isabelle Caro, sfotografowanej przez Oliviera Toscaniego w pozycji półsiedzącej, które zawisły na billboardach w całych Włoszech, budzą najpierw szok i odrazę, a dopiero potem współczucie. Isabelle wygląda na nich jak szkielet obciągnięty cienką niczym papier skórą. Pokrywa ją łuszczyca i liszaje. Rzadkie włosy spięte do tyłu odsłaniają sterczące kości policzkowe i wielkie błękitne oczy zapadnięte w głębokich oczodołach.
We Francji zakazano rozpowszechniania zdjęć nagiej Isabelle. Zaatakowano firmę odzieżową Nolita, która jest inicjatorem i sponsorem kampanii przeciwko anoreksji, zarzucając jej wykorzystywanie chudości do zwiększania sprzedaży swoich produktów. Dostało się także autorowi fotografii Olivierowi Toscaniemu. Toscani szokuje już nie po raz pierwszy.
Najbardziej kontrowersyjny fotograf świata mody zasłynął zdjęciami do kampanii reklamowych Benettona. W 1992 roku sfotografował umierającego w szpitalnym łóżku chorego na AIDS, pieszczących się homoseksualistów, zakonnicę całującą księdza, kopulujące konie i białe dziecko ssące pierś czarnoskórej kobiety. Niektórzy twierdzą, że tym razem jednak przesadził. Bo zdjęcie przeraźliwie chudej Isabelle Caro może pogłębić problem anoreksji wśród kobiet. Przeciwko kampanii wypowiedziała się nawet Fabiola De Clerq, słynna we Włoszech lekarka, od lat lecząca anorektyczki. De Clerq twierdzi, że: „Dziewczyny, które zobaczą, że są grubsze od Isabelle, będę chciały odchudzić się jeszcze bardziej”.
Miałam straszne dzieciństwo
Kiedy patrzy się na zdjęcia Isabelle sprzed lat, trudno uwierzyć, że to ta sama dziewczyna. Nastolatka, która uśmiecha się z nich do obiektywu fotografa, to śliczna, radosna osoba z pucułowatymi policzkami i gęstymi włosami. Bo kilka lat temu Isabelle była naprawdę piękna i miała wszystko. Znała pięć języków, wspaniale grała na skrzypcach i była tak fotogeniczna, że szybko stała się rozchwytywaną fotomodelką. Zagrała w kilku filmach. Dziś jest wrakiem człowieka. Po skandalu, jaki wybuchł wokół jej osoby, Isabelle zdecydowała się opowiedzieć prawdę o sobie. Prawdę, która wstrząsnęła opinią publiczną znacznie bardziej niż plakaty z jej nagim ciałem.
Isabelle Caro nie jest typową ofiarą mody. Zaczęła chorować na długo zanim trafiła do świata wielkich kreatorów. „Mama zgotowała mi traumatyczne dzieciństwo”, mówi Isabelle. „Nie pozwalała mi dorosnąć. Chciała, żebym na zawsze została jej małą słodką córeczką. Nie pozwalała mi wychodzić na podwórko i bawić się z dziećmi w obawie, że mogłabym zachorować. Całymi dniami siedziałam w domu, uczyłam się języków obcych i ćwiczyłam grę na skrzypcach, by zadowolić matkę. A ja chciałam normalnie żyć. Być taka jak inne dziewczynki”.
W latach 90. jako 10-latka Isabelle podziwia chodzące po wybiegach top modelki: Claudię Schiffer, Cindy Crawford i Helenę Christensen. Isabelle marzy, żeby być taka jak one. Supermodelki lat 90. są piękne, a zarazem ponętne. Kult chudości ma dopiero przyjść wraz z pojawieniem się Kate Moss. Mimo to Isabelle Caro zaczyna symulować bóle brzucha, choć sama nie rozumie, dlaczego to robi. Matka zabiera ją do lekarza. Ale wizyta u lekarza przynosi skutek odwrotny do oczekiwanego. „Kiedy stanęłam na wadze, nie zauważyłam w jej oczach troski, ale wielkie rozczarowanie. Była wyraźnie zła, że ważę za dużo. Wtedy postanowiłam, że będę się głodzić i nigdy nie urosnę”, mówi Isabelle. Od tamtej pory wyrzuca jedzenie do śmietnika, kanapki upycha w szafkach. Nie je nic. W wieku 13 lat jest już chora. „Na początku z niczego nie zdajesz sobie sprawy, jesteś w wielkiej euforii. Odnosisz wrażenie, że panujesz nad sytuacją, ale krok po kroku wpadasz w spiralę śmierci”, opowiada Isabelle.
Jednak choć czuje, że jest z nią coś nie tak, w lustrze wciąż widzi grubą, nieatrakcyjną dziewczynę, która nigdy nie będzie szczęśliwa. I nigdy nie będzie chodzić po wybiegach. Na wybiegi nie trafia. Za to staje przed obiektywem. Ale sesji modowych Isabelle jest niewiele. Kolejne pokazują, że chudnie każdego dnia. I choć fotograficy nie chcą już z nią pracować i apelują: „musisz przytyć”, ona ciągle uważa, że jest za gruba.
Boże, nie chcę umierać!
Przez następne lata Isabelle wciąż chudnie, jest coraz słabsza. Zaczynają jej wypadać włosy, przestaje miesiączkować, na ciele pojawiają się liszaje. W końcu zaczyna balansować na granicy życia i śmierci. Kilka razy wpada w śpiączkę. Przynajmniej raz na miesiąc jedzie do szpitala karetką na sygnale. „To straszne przeżycie. Cały personel uważał, że sama jestem sobie winna i że odmowa jedzenia to kaprys. Pielęgniarki mnie popychały. W trakcie mycia obchodziły się brutalnie z moim wychudzonym ciałem”, opowiada Isabelle. Pewnego dnia po wyjściu ze śpiączki Isabelle wydaje się, że umarła. Zaczyna płakać. Przy wzroście 165 cm waży tylko 25 kilogramów. „W końcu doprowadziłam do tego, że wyglądałam jak manekiny, których powrotu domagają się kreatorzy: z talią równą 0 i rozmiarem poniżej 34 ”, mówi Isabelle. „Tamtego dnia pomyślałam: »Boże, nie chcę umierać, nie chcę być chodzącym trupem, chcę wrócić do żywych«, i podjęłam decyzję o powrocie do świata!”. Ale w tym powrocie nikt jej nie towarzyszy. Na najbliższych nie może liczyć, na lekarzy tym bardziej. W szpitalu leczy się tylko objawy choroby. „Dzięki karmieniu przez sondę żołądkową na siłę pomagają ci przytyć. Ale przyczyna choroby, którą jest brak akceptacji swojego ciała, która tkwi w głowie, pozostaje”, mówi Isabelle.
I wtedy właśnie słyszy, że słynny fotografik Oliviero Toscanini szuka anorektyczki do kampanii reklamowej przeciw anoreksji. Nie zna go. Ale zgłasza się od razu.
Nienawidzę mojego ciała
„Wiem, że moje nagie ciało wzbudza odrazę”, mówi Isabelle, która w wieku 27 lat waży 31 kilogramów, czyli tyle, ile dobrze rozwinięta 14-latka. Uważa jednak, że nie ma innej drogi, by dotrzeć do młodych dziewczyn, które zrobią wszystko, by zaistnieć w świecie mody. „Pragnienie ujawnienia okropności tej choroby było silniejsze od wstydu. Chciałam pokazać ciało, którego nienawidzę, żeby młode dziewczyny zobaczyły na własne oczy, do czego prowadzi dyktatura chudości. Nawet przez sekundę nie żałowałam, że się rozebrałam”, twierdzi Isabelle. Podobnego zdania jest minister zdrowia Włoch Livia Turco, która poparła kampanię. „Trzeba mówić ostrym językiem, który przemówi do młodych, żądnych sukcesu za wszelką cenę kobiet”. To, co dzieje się w świecie mody, przechodzi wszelkie wyobrażenia. A mówienie o anoreksji bez pokazywania jej nie trafia już do nikogo.
Po śmierci Luisel Ramos, 22-letniej modelki z Urugwaju, w trakcie pokazów mody w Montevideo w październiku ubiegłego roku w Madrycie zabroniono występów dziewczynom poniżej 16 lat bez aktualnych świadectw zdrowotnych. Ale Francja i Włochy pozostały głuche na wszelkie apele. We Włoszech lawinowo przybywa nastolatek z zaburzeniami odżywiania. Obecna Miss Italia przy wzroście 181 cm waży tylko 51 kilogramów. W tym roku zmarły już dwie modelki z Brazylii. W lipcu tego roku mediolańska stylistka Raffaella Curiel odesłała do domu 15 modelek, które mdlały z głodu w trakcie prób.
Jeszcze nie wygrałam
Dla Isabelle ratunek nadszedł w porę. Została otoczona opieką dietetyka i psychologa. Nie kontaktuje się z matką. „Wciąż nie mogę powiedzieć, że wygrałam. Ale zaczęłam już jeść i w ciągu ostatnich czterech miesięcy przytyłam sześć kilogramów. Zdarza mi się nawet jeść lody”, mówi. Po raz pierwszy od wielu lat zaczyna także snuć plany na przyszłość. Gdy będzie już wystarczająco silna, chce wrócić do zawodu. Ale co z innymi młodymi kobietami, które uważają, że anoreksja to coś, co ich na pewno nie spotka? Isabelle jest dobrej myśli: „Jestem pewna, że moje cierpienie nie poszło na marne. A to, że przełamałam wstyd i pokazałam, jak wygląda zniszczone ciało, uświadomi ludziom, że anoreksja to nie inny styl życia, ale niebezpieczna gra, która prowadzi do śmierci”.
Tekst Magda Łuków / Viva