Gwiazdy i ich matki

Paris i Kathy Hilton fot. ONS
Narkotyki, problemy małżeńskie, seksualne ekscesy. Za kłopoty gwiazd winę często ponoszą ich matki.
/ 14.05.2012 16:46
Paris i Kathy Hilton fot. ONS
"To wariatka. Powinna się leczyć. Jak tak dalej pójdzie, pozabija własne dzieci." mówi o córce wzburzonym głosem Lynn Spears. I trudno się dziwić jej złości. Rzadko która matka zachowuje się przecież jak 25-letnia Britney. Bierze narkotyki, pokazuje się bez majtek, goli głowę na zero, wozi niemowlaka na kolanach przed kierownicą albo ubiera psa w suknię od Zaca Posena za siedem tysięcy dolarów.

Podobne problemy ma dziś ze swoją 21-letnią córką Dina Lohan. Lindsay od wielu już lat bierze kokainę. Zmarnowała przez to dobrze zapowiadającą się karierę, spowodowała kilka groźnych wypadków samochodowych. Dopiero po ostatniej stłuczce, w lipcu tego roku, gdy groziło jej więzienie, zdecydowała się na odwyk. Kiedy wyciągnięto ją z samochodu, który zatrzymał się w Beverly Hills na drzewie, ta niegdyś śliczna dziewczyna wyglądała jak wrak człowieka: chuda, blada, ubrudzona własnymi wymiocinami nie wiedziała, gdzie jest i co się z nią dzieje.

26-letnia Paris Hilton choć nie uległa jeszcze nałogom, też jest nieustającym źródłem zgryzot dla swojej matki Kathy. Najgłośniejszy skandal miał miejsce w 2003 roku, kiedy do internetu trafił film porno z jej udziałem zatytułowany "Jedna noc z Paris". Jednak zdjęcia pijanej, naćpanej lub całującej się z przygodnymi facetami dziedziczki fortuny hotelarskiej co rusz goszczą na pierwszych stronach bulwarówek. Paris wielokrotnie była zatrzymywana za jazdę po pijanemu, na początku tego roku trafiła nawet na 23 dni za kratki za lekceważenie kolejnych ostrzeżeń.

Ale za to, co dziś dzieje się z Britney, Lindsay i Paris, winę ponoszą właśnie ich matki. Żądne sławy i bogactwa zamiast chronić córki przed brutalnym światem show-biznesu, zmuszały je do robienia kariery za wszelką cenę. Jak tysiące innych hollywoodzkich rodziców, by przypomnieć tylko ojca Michaela Jacksona czy matkę Drew Barrymore. Rodziców, którzy wykorzystali talenty swoich dzieci do realizacji własnych ambicji, zabierając im najpiękniejszy i najbardziej beztroski okres życia - dzieciństwo.

Masz być lepsza od Marylin Monroe i Lady Di
"Kiedy człowiek poznaje historię Paris - pisze w swojej książce »House of Hilton« słynny amerykański biograf Jerry Oppenheimer – zaczyna się jej bardzo współczuć". Paris nie potrafiła jeszcze chodzić, kiedy matka wmawiała jej, że ma być lepsza od Marilyn Monroe i Lady Di razem wziętych. Paris miała tylko sześć lat, gdy Kathy po raz pierwszy zmusiła ją do wzięcia udziału w pokazie mody. Tusz, który makijażystka nałożyła jej na rzęsy, piekł w oczy tak, że łzy leciały jej ciurkiem. Paris ledwie wytrzymywała z bólu, gdy fryzjerka szarpała jej włosy, by dobrze je utapirować i upiąć koka. W końcu w sukience z krynoliną i butach na wysokich obcasach wyszła na wybieg. Ale nie były to jej marzenia. Robiła to, bo tak chciała matka. Kathy, której nie udało się zostać gwiazdą, bo jak wspomina jej przyjaciółka z tamtego okresu, Nikki Haskell: "Pani Hilton nie miała za grosz talentu", nie dała córce żadnego wyboru. I choć Paris jako mała dziewczynka marzyła, by zostać weterynarzem, matka szybko wybiła jej to z głowy. "Po co masz leczyć zwierzęta, skoro możesz sobie kupić całe zoo", ucięła wszelkie dyskusje.

Ostatecznie Paris nie zrobiła takiej kariery, o jakiej marzyła Kathy. Największym jej osiągnięciem był udział w reality show "The Simple Life", gdzie udawała, że żyje jak zwykli śmiertelnicy. Ale dzięki skandalom z Paris w roli głównej Kathy gości na czołówkach brukowców. Tylko za uświetnienie swoją obecnością wydarzenia towarzyskiego dostaje 10 tysięcy dolarów. Otrzymała propozycję stworzenia własnej linii kosmetyków do pielęgnacji ciała odzwierciedlających jej "luksusowy styl życia", które można kupić od lipca tego roku w amerykańskich drogeriach. Jest nawet gospodynią reality show "Być jak Hiltonowie", za który inkasuje setki tysięcy dolarów. Ma więc wreszcie to, o czym tak marzyła.

Beze mnie byłabyś nikim
Dina Lohan nie musiała zmuszać córki do robienia kariery, bo Lindsay sama chciała zostać gwiazdą. Większą część dzieciństwa spędziła tylko z matką, bo ojciec Michael siedział w więzieniu za malwersacje giełdowe. Jednak po jego powrocie z odsiadki w domu rozpętało się takie piekło, że marzenia o sławie stały się dla Lindsay sposobem ucieczki. Gdy rodzice krzyczeli i bili się, ona ubierała się w sukienki matki, robiła sobie zbyt mocny makijaż, stawała przed lustrem i udawała dorosłą kobietę.

Jednak żądna sławy Dina zgotowała jej piekło, przy którym życie w patologicznej rodzinie było pestką. Widząc, że córka ma talent, Dina porzuciła dobrze płatną pracę analityka na Wall Street i ruszyła z czwórką dzieci do Los Angeles. W talencie Lindsay dostrzegła szansę dla siebie samej. Dzień w dzień zmuszała córkę do chodzenia na castingi, wciskała do reklam. Jednak dopiero po trzech latach takiej gehenny 11-letnią dziewczynkę dostrzegli producenci filmu "The Parent Trap". Zaopiekowała się nią Endeavor Talent Agency z Beverly Hills i jej kariera ruszyła z miejsca.

Ale dla Diny to było wciąż za mało. Żeby zaistnieć, zmuszała Lindsay do chodzenia na przyjęcia w Hollywood, gdzie alkohol lał się strumieniami, a zaćpani starsi faceci proponowali ślicznej nastolatce działkę i szybki numerek na piętrze. Dina widziała, co się dzieje, ale zbyt była zajęta promocją własnej osoby. Przed hollywoodzką premierą filmu "Herbie Fully Loaded" w 2005 roku potrafiła odepchnąć Lindsay i wskoczyć na fotel make-upistki, jakby to ona była tu główną gwiazdą. Udawała siostrę, przyjaciółkę lub asystentkę Lindsay. W trakcie jednego z przyjęć wprowadziła w osłupienie George’a Clooneya. Mając nadzieję, że uda jej się usidlić znanego podrywacza, przedstawiła się jako koleżanka córki. Dopiero widząc zdziwienie na twarzy aktora, stwierdziła zmieszana: "Nie chcę, żeby wiedziano, że jestem jej matką. Te diabelne metryki. Ludzie zwariowali na ich punkcie".

Niebawem Lindsay tak uzależniła się od narkotyków, że nie mogła pracować. Mimo to Dina twierdziła: "Lindsay nie jest jak inne nastolatki, które eksperymentują w tym wieku. Faktycznie ostatnio schudła, ale to dlatego, że straciła charakterystyczny dla małych dziewczynek tłuszczyk". A kiedy realizacja filmu "Just My Luck" w 2005 roku nie doszła do skutku z powodu ciągłych niedyspozycji Lindsay, Dina wpadła we wściekłość. Wbiegła rozwścieczona do biura agencji. "Jesteś zwolniony!", wykrzyczała na pożegnanie Adamowi Vertowi, który zajmował się sprawami jej córki w agencji. "Powinnaś pracować z takimi gwiazdami jak Meryl Streep, a nie kręcić jakieś gówna dla nastolatków. Teraz ja zadbam o twoje sprawy", wytłumaczyła swoją decyzję córce. Nie wpuściła nawet do domu lekarza wysłanego przez agencję do Lindsay. Koniec kariery córki oznaczał przecież także klęskę jej samej.

Modlę się za Britney
Przy Kathy i Dinie Lynn Spears wydaje się więc najnormalniejszą matką na świecie. Larry Getlen, autor książki "Britney: Not That Innocent", zacięcie broni matki Britney. "Owszem, Lynn miała marzenia, które musiała poświęcić, by odchować dzieci. Zakończyła karierę nauczycielki na podstawówce, chociaż jej marzeniem było uczyć w college’u. Ale nigdy nie zmuszała swojej córki do niczego", pisze Getlen. Według dziennikarza to Britney była szalona od dzieciństwa. "Po prostu czasami zdarzają się trochę odjechane dzieci. Kiedy rozmawiałem z ludźmi z Kentwood, gdzie wychowała się piosenkarka, opowiadano mi o niej niesłychane historie. Śpiewała i udawała gwiazdę już wtedy, kiedy jako małe dziecko siedziała na fotelu u dentysty", utrzymuje Getlen.
Lynn pomogła Britney dostać się do programu telewizyjnego "Klub Myszki Miki". Jeździła z córką na castingi i kolejne nagrania z Luizjany na Florydę. I dzięki jej pomocy i oddaniu Britney w wieku 16 lat wydała swój pierwszy album "...Baby One More Time", który sprzedał się w milionach egzemplarzy. Lynn nie widziała jednak nic złego w tym, że Britney najpierw udawała żelazną dziewicę, potem miała być wyuzdaną panienką, bo stary wizerunek przestał bawić publiczność. Nie obchodziło jej to, że córka nie chodzi do szkoły, nie umawia się na randki jak koleżanki, nie ubiera się w to, co zechce, a jej paznokcie są obgryzione do kości. Britney prawdopodobnie już jako osiemnastolatka była kłębkiem nerwów. Nie wiedziała, kim jest i czego pragnie. Cierpiała na depresję, bezsenność i napady histerii. Wszystko leczyła alkoholem i narkotykami.

Lynn przez te wszystkie lata mogła powiedzieć "dość", ale tego nie zrobiła. Dlaczego? Bo Britney była jak dobry koń wyścigowy. Nim odniosła sukces, dochody Spearsów wynosiły zaledwie 18 tysięcy dolarów rocznie. Spearsowie przez lata mieli poważne kłopoty finansowe. Za pierwsze duże pieniądze Britney kupiła Lynn piękny dom, który nazwano Serenity, czyli Spokój. I rzeczywiście, dziś w domu Lynn panuje spokój, bo Britney od kilku lat nie ma już do niego wstępu.

Radź sobie sama
Kiedy kariery Paris, Lindsay i Britney zaczęły skręcać w złą stronę, matki szybko przestały być ich fankami i opiekunkami. Lynn Spears stanęła ostatnio nawet przeciwko córce, kiedy ta walczyła ze swoim byłym mężem Kevinem Federline'em o prawo do opieki nad synami. Teraz zaś promuje swoje kolejne zdolne dziecko, Jamie. Siedzi w Venice w Kalifornii, gdzie Jamie występuje w telewizyjnym show. Nie inaczej zachowuje się Dina Lohan. Lindsay nie widziała jej od wielu miesięcy. Od kiedy po raz ostatni aktorka trafiła na odwyk do ośrodka Cirque Lodge w październiku tego roku, Dina nie odwiedziła jej ani razu. Dina intensywnie zajmuje się teraz realizacją swego programu telewizyjnego "E!". Występuje w nim razem z jedną z sióstr Lindsay, Ali, która jest piosenkarką. "Jest tyle nieporozumień wokół mnie i mojej rodziny. W tym show chcę pokazać, jak ciężko jest żyć samotnej matce, która chce spełniać marzenia swoich dzieci", twierdzi Dina. I tylko Kathy Hilton nie opuściła córki w potrzebie. Gdy Paris wychodziła z więzienia, Kathy przyjechała po nią odstawiona jak na paradę. Miała nową fryzurę, make-up i uśmiechała się szeroko do fotografów przez odsuniętą szybę okna. Całym ciałem krzyczała: "Jestem gotowa do filmowania". Dla Kathy Hilton każdy bowiem sposób, by odciąć kupon od sławy, jest dobry. A że mówią źle o jej dziecku i o niej? Nieważne. Ważne, że mówią.


Tekst: Magda Łuków/Viva

Redakcja poleca

REKLAMA