fot.i.dailymail.co.uk
Urodzony po to, aby schudnąć
Urodził się w 1974 roku w brytyjskim Leicester. Jego mama, Angielka, wyszła za mąż za osiadłego na Wyspach Chińczyka, stąd nietypowa, azjatycka uroda Goka. Dzieciństwo spędził, pomagając rodzicom w prowadzeniu restauracji w centrum Leicester, nabawiając się z powodu tego „wsparcia” pokaźnej, bo sięgającej aż 133 kilogramów nadwagi, która dość mocno utrudniała mu życie wśród rówieśników. Jak przyznaje, był to dla niego bardzo ciężki okres, do uwag dotyczących jego tuszy doszły jeszcze docinki na temat jego pochodzenia, co go kompletnie rozbijało i powodowało nawet myśli samobójcze. Byłem naprawdę gruby, przyzna potem w wywiadzie dla „The Times”. W międzyczasie zaczął rozwijać swoje zainteresowania teatrem i aktorstwem, by po ukończeniu koledżu imienia Charlesa Keene'a zapisać się na dalszy kurs w szkole Central School of Speech and Drama. Szykany ze strony kolegów dalej go prześladowały – postrzegano go (i on sam się tak widział) tylko przez pryzmat jego nadwagi, orientacji seksualnej i egzotycznej urody, więc po zakończeniu studiów wrócił w rodzinne strony, popadając w jeszcze głębszą depresję. Jednak postanowił coś z tym zrobić – noszenie specjalnych, ukrywających jego pokaźną sylwetkę ubrań zamienił na restrykcyjną dietę, która w kilka miesięcy pozwoliła mu schudnąć niemal 80 kilogramów.
Nigdy nie żałowałem bycia grubym, wręcz przeciwnie – pozwoliło mi to na obracanie żartów na temat mojej osoby w przeciwną stronę, dzięki czemu nauczyłem się prowadzenia szybkich konwersacji i ciętych ripost.
Nie poprzestał jednak na tym – jego kompleksy spowodowały, że zaczął interesować się tym, jak wyglądają inni ludzie, którzy mieli (lub mają) identyczne problemy ze swoją sylwetką czy urodą i postanowił im w tym pomóc. Zaczął interesować się modą i stylizacją, aby wkrótce wejść do świata show-biznesu i poznać sławnych tego świata, świetnie odkrywając wszystkie tajniki tej machiny sławy i piękna, niemal w stu procentach wykreowanego na potrzeby szklanego ekranu. Uczył się od najlepszych stylistów i nie były mu obce ich triki czy sposoby na maskowanie wad urody lub uwydatnianie nieistniejących często zalet. Pracował m.in. z All Saints, Vanessą Mae czy Bryanem Ferrym, pisał także artykuły dla największych magazynów o lifestyle'u: „Glamour”, „Cosmopolitana”, „Marie Claire”, „People”. Pojawiał się także jako konsultant do spraw stylu i mody w wielu programach telewizyjnych, w tym „MTV Shakedown”, „The Xtra Factor”, „Make Me Grown Up” i T4”.
fot. allaboutyou.com
W 2006 roku dostał propozycję, by poprowadzić program „Jak dobrze wyglądać nago” na Channel 4. i to był strzał w dziesiątkę:
Po latach pracy z celebrytami mogłem wreszcie coś zrobić dla zwykłych dziewczyn.
Program okazał się hitem, bowiem cała kobieca część Wielkiej Brytanii śledziła jego porady dla zagubionych w swym ciele kobiet. Dla Brytyjek „Jak...” okazało się podwójnym hitem, bowiem tam, w kraju, gdzie niemal 80% ludzi choruje na otyłość, umiejętne zaprezentowanie swego ciała niewyciekającego zza paska od spodni było jak odkrycie Ameryki. No i styl – tego na Wyspach brakuje, za to od ubraniowego obciachu na ulicach aż oczy bolą. Zakasał więc rękawy od swej drogiej marynarki i zabrał się za nauczanie kobiet o ich samych, a na efekty nie trzeba było długo czekać – został zasypany listami od kobiet, które błagały go o pomoc w samoakceptacji.
Czary photoshopa a magia Goka
W epoce photoshopa nie ma miejsca na realny wizerunek kobiecego ciała, mówi Gok. Wyretuszowane na okładkach miesięczników twarze i figury gwiazd to czysta obróbka komputerowa wyjątkowych rysów, które muszą się dostosować do kanonów piękna, jakich głównym wyznacznikiem są idealne proporcje: twarz owalna, długie rzęsy, ponętne, ale nie za duże usta, figura klepsydry itp. nikt, modelując w komputerze na taką modłę urodę, nie mówi: polub siebie taką, jaką jesteś, jest wręcz odwrotnie: bądź taka, jak nasza gwiazda, bo wcale nie jesteś idealna, to ONA jest idealna. Udowodnienie kobiecie, że ogląda zafałszowany obrazek i dodatkowo się na to godzi, jest ciężkie i nieraz bardzo mozolne. Ale w końcu się udaje ją rozebrać i powiedzieć: popatrz, nie wyglądasz gorzej od niej – patrz, jak to się właśnie robi podczas takiej sesji pełnej dobrze ustawionego światła, czarującej scenografii czy pracy stylisty. Tak naprawdę te wszystkie modelki lub aktorki są zwyczajne, dopóki ktoś się za nie nie „weźmie”.
Zasadnicze pytanie, jakie kierowane jest najczęściej pod jego adresem, brzmi: jak człowiek, który sam miał problemy z wyglądem i ich się pozbył, chudnąc, teraz doradza innym kobietom, by polubiły wszystkie swoje „nadprogramowe” fałdki? Gok odpowiada, że jego praca stylisty pozwoliła mu odkryć pewną tajemnicę, która ułatwiła mu od tamtej pory pracę: stwierdził, że nie ma na świecie żadnej kobiety, która lubiąc wszystko dookoła, lubiłaby także właśnie swoje ciało. Każda z nas nienawidzi go w jakimś stopniu, kreując w umyśle swoją idealną wizję siebie, zazwyczaj mocno przesadzoną.
Dlatego zaczął nad tym pracować – nad skupieniem się u kobiet właśnie na ich ciałach, tak bardzo znienawidzonych „ciężarach”, które chętnie zamieniłyby dzięki skalpelowi chirurga plastycznego na coś bliższego do sylwetki Halle Berry czy Cindy Crawford. Tajemnica tkwi w tym, jak się poruszasz, w co się ubierasz lub jak się uśmiechniesz, a nie w tym, co sobie wytniesz, by ten uśmiech poszerzyć. I przede wszystkim w sposobie, w jaki to powiesz kobiecie, jak z nią o tym wszystkim porozmawiasz i jak w końcu przekonasz do tego, że świetnie jej w tej sukience odkrywającej nielubiane i niedoceniane do tej pory łydki. Rozmowa z jego „pacjentkami” to jego największy atut terapeutyczny, jaki mógł zastosować w takim programie. Kto by tak umiał rozmawiać z kobietami, jak nie gej?
Ja, facet, wiem o was więcej niż wy o sobie, dziewczyny
Wystarczy mu jeden rzut oka na kobietę i już wie, ile ma lat, co zazwyczaj czyta, ile ma dzieci i czy jest szczęśliwą żoną lub singielką. Skąd ten szósty zmysł? Może stąd, że Gok jako stuprocentowy gej ma właśnie ten dar rozumienia kobiet lepiej niż niejeden, heteroseksualny mężczyzna? I to może właśnie daje mu to zaufanie ze strony przedstawicielek płci pięknej, które wcale piękne się nie czują, a wręcz brzydkie.
fot. bullring.co.uk
Prywatnie jestem zwyczajny i nieidealny
Człowiek sukcesu show-biznesu prywatnie jednak nie tryumfuje. Dwa lata temu rozstał się ze swoim partnerem, z którym spędził siedem lat „siedząc w domu, oglądając „Richarda i Judy” i jedząc makaron”. Aktualnie jest na etapie poszukiwań idealnego męża, przyznając się do różnego rodzaju platonicznych miłostek (m.in. w Tonym Blairze – jego ideale mężczyzny), dzieląc je z wieloletnią misją uświadomienia Brytyjczykom, że nadwaga ich zabija, a szczególnie ich dzieci – doświadczenia ze szkoły sprawiły, że stworzył program „Za młodzi, za grubi”, w którym unaoczniał ogromne zagrożenie ze strony przekąsek i pustych kalorii, które dzieci spożywają w czasie przerw międzylekcyjnych.
Nie lubi postrzegania siebie jako celebryty – częściej bowiem doradza zwykłym ludziom niż aktorom czy prezenterom. Zależy mu, by to właśnie codzienne, nie pełne blichtru, życie urozmaicić, wypracować od podstaw piękno kobiet, które nigdy mogą nie „zaznać” sławy. Uświadamia, że zrobienie z siebie atrakcyjnej osoby jest w zasięgu ręki, a nie photoshopa – wystarczy pokombinować i naprawdę siebie polubić, a następnie odkryć swoje zalety. Bo każda z nas je ma.
I potwierdza przekonanie, że to właśnie gej jest najlepszym przyjacielem kobiety. Jest to jedyny mężczyzna, z którego ust mogą paść ostre uwagi na temat wyglądu, a które kobiety nie urażą.
Za ubiorem i stylem kryje się potężna dawka psychologii – bo ubrania to nie tylko coś, czym okrywamy ciało. Wierzę, że dzięki memu programowi ludzie to zrozumieją.
Och, jestem tego wręcz pewien!
Magdalena Mania
Och, jestem tego wręcz pewien!
Magdalena Mania