Mam dość zamieszania wokół mojej osoby i zmyślonych opowieści w prasie o moich kłopotach – powiedział niedawno rozwścieczony George Michael, dodając, że dość już ma dziennikarskich śledztw mających też na celu wybadanie, jaki jest jego stan psychiczny. „Dawno nie czułem się tak dobrze. We wrześniu po raz pierwszy od 15 lat wyruszam w trasę koncertową. W końcu czuję, że jestem w stanie znowu zaśpiewać dla swoich fanów. Czy to nie jest najlepszy dowód na to, że odzyskałem kontrolę nad sobą i własnym życiem?”, pytał wokalista podczas wywiadu dla brytyjskiej telewizji ITV News.
Nie ulega wątpliwości, że artysta ma powód do dumy. Pierwsze 200 tysięcy biletów na jego koncerty w całej Europie sprzedało się w ciągu zaledwie pół godziny. Fani na forach internetowych już teraz jednak zastanawiają się, czy muzyk na pewno zaśpiewa. Zaniepokoiły ich przede wszystkim ostatnie doniesienia brytyjskiej policji. W ciągu minionych pięciu miesięcy Michael dwa razy był na komisariacie. W lutym policja zatrzymała go o czwartej nad ranem, kiedy nieprzytomny spał w samochodzie zaparkowanym przy londyńskim Hyde Parku.
Ze śledztwa wynikało, że muzyk był pod wpływem narkotyków. W samochodzie znaleziono marihuanę, a także silne leki przeciwbólowe i uspokajające. „To głupi błąd. Policja miała rację, zatrzymując mnie”, powiedział Michael, wychodząc z aresztu po wpłaceniu kaucji. Zaledwie kilka dni później sąsiedzi Michaela zadzwonili na policję po tym, jak George swoim range roverem staranował trzy zaparkowane na ulicy samochody. Michael, widząc szkody, jakie wyrządził, zbiegł z miejsca wypadku. Wszystko to jednak nic w porównaniu ze skandalem, jaki wybuchł, gdy fotoreporter gazety „The Daily News” o trzeciej nad ranem natknął się na Michaela wychodzącego z krzaków w londyńskim parku Hamstead Heath. Zaraz za niekompletnie ubranym wokalistą z zarośli wynurzył się łysiejący 58-letni mężczyzna z widoczną nadwagą. Okazało się, że jest nim Norman Kirtland, bezrobotny kierowca ciężarówki, który przyznał, że uprawiał seks z piosenkarzem. „Początkowo nawet nie wiedziałem, że to jest George Michael. Nie spodziewałbym się go w tej części Londynu. Poza tym tyle się teraz mówi o bezpiecznych kontaktach seksualnych, a tutaj na pewno nie jest bezpiecznie. Nigdy nie wiesz, na kogo trafisz”, opowiadał prasie przygodny partner Michaela. A George był naprawdę wściekły. „Z moim życiem seksualnym mogę robić, co mi się podoba. I nikt nie ma prawa mnie osądzać”, mówił. Znajomi piosenkarza podczas anonimowych rozmów z dziennikarzami zdradzili, że George jeszcze nigdy nie był tak nerwowy i niespokojny. „A najgorsze jest to, że on nie chce się przyznać, że coś jest nie tak. Dlatego właśnie nikt z nas nie może mu pomóc”, powiedziała przyjaciółka muzyka dziennikowi „Daily Mirror”. Nikt nie wie, co jest powodem jego zachowania. Wszyscy jednak są zgodni, że życie Michaela nie rozpieszczało. Podczas gdy jego kariera rozwijała się doskonale, prywatnie muzyk przez wiele lat był pogrążony w głębokiej depresji. Które z nieszczęść najbardziej go dotknęło? Po którym wydarzeniu do dziś nie może się otrząsnąć? Oto najsmutniejsze daty w życiu George’a Michaela.
Rok 1993 – „czułem, że musi się zdarzyć jakaś tragedia”
„Kiedy śpiewałem w Wham!, byłem szczęśliwy. Nie spodziewałem się nigdy, że osiągnę aż tak wielki sukces. To było coś nieprawdopodobnego. Jednak ciągle czułem, że nie jestem sobą, że nie żyję tak, jak bym chciał”, opowiadał George Michael w 1986 roku, kiedy zdecydował, że odchodzi z zespołu założonego pięć lat wcześniej razem ze szkolnym przyjacielem Andrew Ridgeleyem. Już w 1987 roku Michael wydał swoją pierwszą solową płytę zatytułowaną „Faith”. Album zdobył nagrodę Grammy, a jego sprzedaż osiągnęła rekordową liczbę 15 milionów płyt. „Byłem tak szczęśliwy, że aż trudno mi było uwierzyć we wszystko, co działo się wokół mnie. Moje życie przypominało sen”, wspominał w wywiadach.
W tamtym czasie muzykowi brakowało tylko jednego: prawdziwej miłości. Przygodne kontakty z kobietami nie dawały George’owi szczęścia. Wspomnienie z tamtych czasów to jedynie niekończące się imprezy suto zakrapiane alkoholem. Obok kogo budził się nad ranem piosenkarz, już dziś nawet nie pamięta. Wszystko zmieniło się w 1991 roku. Na koncercie w Rio de Janerio Michael poznał Anselmo Feleppe, brazylijskiego projektanta mody. Po raz pierwszy w życiu zrozumiał, co to znaczy, kiedy jest się naprawdę zakochanym. Swój związek muzyk jednak skrzętnie ukrywał przed prasą. Nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się, że jest homoseksualistą. Bał się, że jeżeli prawda wyjdzie na jaw, straci wszystkie fanki. „Kiedy związałem się z Anselmo, czułem się najszczęśliwszym z ludzi. W środku mnie czaił się jednak lęk. Któregoś ranka doszedłem do wniosku, że moje życie jest pasmem sukcesów, że właściwie nigdy nie przeżyłem żadnej tragedii. Wiedziałem, że wcześniej czy później coś się musi wydarzyć”.
Na początku 1993 roku okazało się, że ukochany George’a cierpi na AIDS. Muzyk po dziś dzień nie chce o tym mówić. Po kilku miesiącach choroby Feleppe dostał wylewu krwi do mózgu. Zmarł natychmiast. Przez pierwsze 18 miesięcy po śmierci przyjaciela George nie mógł napisać żadnego utworu. Wtedy właśnie po raz pierwszy sięgnął po narkotyki. Dzień zaczynał i kończył skrętem z marihuany. Tylko po tym mógł zasnąć. Mówił, że nie wierzy w to, że jeszcze kiedykolwiek będzie szczęśliwy. „Śmierć ukochanej osoby otwiera w twojej głowie zupełnie nowe ścieżki. Zastanawiałem się wtedy, czy chciałbym umrzeć. Odpowiedź była jednoznaczna: tak”. Trzy lata po śmierci Anselmo George wydał płytę „Older”. Znalazł się na niej utwór „Jesus to a Child”. Muzyk przyznał, że piosenkę skomponował w niecałą godzinę i że jest ona hołdem, jaki składa pamięci swojej jedynej prawdziwej miłości – Anselmo. Płyta okazała się ogromnym sukcesem, a George publicznie ogłosił, że w końcu uporał się z depresją. „Nie wiem, co by ze mną było, gdyby nie moja matka. Jej zawdzięczam to, że pokonałem smutek”, mówił.
Rok 1997 – „na nieszczęście nie możesz się uodpornić”
Po czterech latach od śmierci Anselmo George znowu czuł się szczęśliwy. Na jednym z przyjęć poznał przystojnego stewarda Kenny’ego Gossa. Szybko się w nim zakochał. Po pierwszej randce zadzwonił do swojej matki, Lesley Panayiotu, żeby opowiedzieć jej, jakiego wspaniałego mężczyznę poznał. Ona wysłuchała go, a potem powiedziała: „Przykro mi, że właśnie teraz musisz to usłyszeć. Mam raka”. „Nie potrafię określić, co wówczas czułem. Byłem zdruzgotany”, opowiadał później George.
Muzyk zawsze nazywał matkę swoim najlepszym przyjacielem. Powtarzał, że ma pewność, że zawsze będzie przy nim. „Ona była jak prawdziwa angielska róża. Na zewnątrz wyniosła i chłodna, w środku pełna miłości i ciepła”, mówił. Uwielbiał opowiadać, że mama nie opuściła jego żadnego koncertu w Londynie. „Pamiętam, jak kiedyś podczas jednego występu szalało dwa tysiące fanów, a moja mama niewzruszona stała w pierwszym rzędzie i po prostu machała do mnie. Była sensacją wieczoru. Wszyscy szeptali: „Widzieliście mamę George’a?”. Boże, jaki byłem wtedy szczęśliwy”, wspomina muzyk. Podczas całej jego kariery nie było dnia, żeby nie zadzwonił do matki. To ona miała klucz do jego londyńskiego domu i kiedy syna długo nie było w kraju, szła tam posprzątać i przynieść jakieś drobne upominki, po to tylko, żeby jak wróci z trasy koncertowej, nie czuł się obco. Po jej śmierci George znowu wrócił do narkotyków. Teraz jednak miał obok siebie kogoś, kto gotów był o niego walczyć. Kenny Goss robił wszystko, żeby poprawić humor Michaelowi. Kiedy zamieszkali razem, to Goss właśnie namówił George’a, aby poszedł na psychoterapię. „Myślę, że to było najlepsze, co wtedy zrobiłem. Lekarz powiedział mi, że bardziej od prawdziwego życia interesuje mnie rozpamiętywanie tego, co było. W końcu znowu odzyskałem chęć życia. Wiedziałem jednak, że już nigdy nie będę taki, jak przed śmiercią mamy”.
Rok 1998 – „to był naprawdę zły czas”
George zawsze dbał o swoje kontakty z prasą i wizerunek w mediach. Wszystko zmieniło się pewnego kwietniowego dnia, półtora roku po śmierci matki. Policjant w cywilu przyłapał go wówczas na onanizowaniu się w publicznej toalecie w parku Will Rogers w Beverly Hills. „Skąd miałem wiedzieć, że to glina? Myślałem, że to jakiś napalony na mnie facet i nie miałem zamiaru skończyć tego, co zacząłem”, opowiadał otwarcie Michael. Za nieprzyzwoite zachowanie został skazany na 80 godzin pracy społecznej i 810 dolarów grzywny. To wydarzenie na zawsze zaważyło na życiu George’a, który wtedy właśnie po raz pierwszy postanowił publicznie ogłosić, że jest homoseksualistą. „Nie chciałem o tym mówić. Czułem jednak, że oto nadszedł czas, abym wyjawił w końcu całą prawdę o sobie. Co ma być, to będzie”, twierdził.
Okazało się, że wcale nie stracił fanów, ale jeszcze zyskał nowych. To dodało mu sił. Wymyślił wówczas, aby teledysk do jego najnowszej piosenki „Outside” dotyczył właśnie sytuacji, która mu się przydarzyła w amerykańskiej toalecie. Przekonał wytwórnię, że na planie wideoklipu to on wcieli się w postać policjanta, który brutalnie rozprawia się z parą kochanków złapanych na gorącym uczynku. W Ameryce wybuchł skandal, a policjant, który wcześniej aresztował Michaela, wystąpił do sądu o odszkodowanie za straty moralne, jakich doznał, oglądając klip muzyka. Sprawę umorzono, George triumfował. Jednak jego znajomi zdradzili, że muzyk po tym incydencie zamknął się w sobie i mimo że publicznie z tego żartuje, w rzeczywistości bardzo przeżył wszystko, co się stało.
Michael przestał udzielać się w życiu publicznym, nie pisał i nie komponował. „W tamtym czasie nie byłem szczęśliwy. Najbardziej żałowałem, że nie mogę raz na zawsze uporać się z narkotykami. Wróciłem do marihuany, brałem leki uspokajające. Czułem, że znowu ogarnia mnie smutek”. Największym pocieszeniem wówczas był dla George’a Kenny.
Dopiero sześć lat po wydarzeniu w amerykańskiej toalecie George wydał kolejną płytę. Zatytułował ją „Patience” (cierpliwość). Fani znowu byli zachwyceni. W Internecie pisali, że na tak dobrą płytę warto było czekać tak długo. Michael po raz pierwszy nie potrafił cieszyć się swoim sukcesem. Czuł, że zaczyna zapadać się w sobie.
Rok 2006 – „przestańcie zajmować się moim życiem”
George nienawidzi, kiedy prasa zarzuca mu, że nie ma kontroli nad własnym życiem. I podczas kiedy w ostatnich latach umiał mówić o nieszczęściach, które go spotkały, teraz wpada w furię, gdy dziennikarze pytają go, czy wszystko z nim w porządku. „A co miałoby być nie tak? Chodzi wam o tę sprawę z narkotykami znalezionymi przez policjantów w moim samochodzie? Sprawa jest bardzo prosta. Źle spałem w nocy, zapaliłem jednego jointa i po prostu zasnąłem. Czy to aż takie dramatyczne?!”, mówił piosenkarz w wywiadzie dla ITV News.
Z równowagi wyprowadzają go też dywagacje prasy na temat jego relacji z Kennym Gossem. Panowie są co prawda razem od dziesięciu lat, ale w związku ze skandalem, jakim było przyłapanie Michaela z kierowcą ciężarówki, w prasie pojawiły się artykuły jasno mówiące o tym, że muzyk chyba jest już singlem. „Dlaczego mi to robicie?! Jesteśmy z Kennym tak szczęśliwi, jak nigdy wcześniej. Niedawno z okazji naszej rocznicy kupiłem mu prezent za milion funtów. Nie ma mowy o żadnym rozstaniu”, wściekał się George, dodając, że nigdy nie był monogamistą i że w ich związku zarówno on, jak i Kenny uprawiają seks z przygodnymi osobami. „To nam zupełnie nie przeszkadza. I nie ma powodu, żeby teraz coś miało się między nami zepsuć. Właśnie rozpoczęliśmy przygotowania do cichego ślubu”, zdradził muzyk.
Skąd więc to całe zamieszanie wokół Michaela? On sam odpowiada, że to wszystko przez Eltona Johna. „Ponad rok temu powiedział publicznie, że jestem nieszczęśliwy i załamany. Stwierdził, że zamiast rozwiązać problem, robię wszystko, aby to zatuszować. Nie wiem, co miał na myśli i nie chcę wiedzieć, bo nie widzieliśmy się już od jakichś dwóch lat. Zastanawia mnie więc, skąd wziął takie informacje na mój temat. Jedno jest pewne, to on rozpoczął tę dziwną operę mydlaną wokół mojej osoby, a ja nie bardzo wiem, jak to przerwać”. Tymczasem przyjaciele George’a, bojąc się jego gniewu, już nawet nie pytają o to, jak się czuje.
„Kiedy jestem nieszczęśliwy, nie potrafię pracować. Moja najnowsza płyta »25« to dowód na to, że czuję się świetnie”, uspokaja muzyk i zapewnia, że nie może doczekać się wrześniowej trasy. Czeka go 50 koncertów na żywo. Jego najbliżsi jednak już teraz niepokoją się, co stanie się z George’em Michaelem, gdy jego tournée dobiegnie końca.
Iza Bartosz/ Viva!