Teraz Farrell przyjechał do Londynu, aby opowiedzieć dziennikarzom o swojej najnowszej roli. Dystrybutorzy i menedżerowie zabronili mu jednak udzielać wywiadów. Bali się, że Colin, jak zwykle, powie zbyt dużo. Aktor bez ogródek opowiada o swoim alkoholizmie, romansach z kobietami, nieudanym małżeństwie. Aby tym razem uniknąć jego niekontrolowanych zwierzeń, zdecydowano, że aktor weźmie udział jedynie w konferencji prasowej. Dziennikarze, którzy w londyńskim hotelu Mandarin Oriental czekali na spotkanie z nim, byli niepocieszeni.
Colin, jakby czując ich niezadowolenie, na konferencję nie spóźnił się ani minuty. Od razu widać było, że jest w świetnym humorze. Jak zwykle rozmowny i bezpośredni, chętnie odpowiadał na zadawane pytania, nawet te najbardziej osobiste. Kilkudziesięciominutowa rozmowa krążyła wokół czterech wątków. Każdy z nich jest w życiu aktora ważny. Tylko jeden – najważniejszy.
Kobiety
Kiedy Farrell słyszy pytania o swoją urodę lub o powodzenie u kobiet, kąciki jego ust wędrują do góry. Mówi, że śmieszy go to całe zamieszanie wokół jego osoby, ale nie ukrywa, że jest wyjątkowo kochliwy. Jego nazwisko wiązano z Britney Spears, Lindsay Lohan, Rosario Dawson i Angeliną Jolie. Zdaniem aktora jednym z największych problemów w jego życiu jest to, że szybko się zakochuje i, niestety, równie szybko odkochuje. Tak było chociażby w przypadku związku z modelką Amelią Warner. Już po kilku tygodniach znajomości Farrell poprosił Amelię o rękę. W lipcu 2001 roku zabrał swoją ukochaną na Hawaje i tam odbył się cichy ślub, na który nie zostali zaproszeni nawet rodzice państwa młodych. Cztery miesiące później Colin złożył pozew o rozwód i teraz mówi, że małżeństwo kompletnie nie jest dla niego. Na pytanie dziennikarza, czy jest z kimś związany, wyjmuje z kieszeni papierosa. Wkłada go do ust, ale po chwili wyjmuje. Chwilę przewraca w palcach, a potem wkłada za ucho. „Jestem singlem”, odpowiada.
Alkohol
Właśnie mija sześć miesięcy od czasu, kiedy Colin wypił ostatniego drinka. To długo, biorąc pod uwagę, że zaczął nadużywać alkoholu, gdy skończył 15 lat. Z nałogu leczył się już kilkakrotnie. Terapie okazywały się jednak mało skuteczne. Kiedy Colin zaczął grać w Hollywood, nazwano go „imprezowym zwierzakiem”. Wszystko zmieniło się podczas kręcenia filmu „Miami Vice”. Reżyser Michael Mann zakomunikował mu, że zaangażuje go do filmu pod warunkiem, że podda się terapii odwykowej. Aktor zgodził się na to i teraz opowiada, że kilka tygodni odwyku to jeden z najtrudniejszych okresów w jego życiu. „Czułem, że muszę coś ze sobą zrobić. W ostatnich latach moje życie przypominało piekło. Miałem uczucie, jakbym w szaleńczym tempie zjeżdżał windą w dół. Musiałem to w końcu przerwać”. Farrell zrezygnował z przesiadywania w nocnych klubach. Spotkać go już można jedynie w ekskluzywnych restauracjach, do których zaprasza swoich przyjaciół. Należy do nich teraz także Jamie Foxx, którego Farrell poznał właśnie na planie „Miami Vice”. „Uwielbiam Colina. To wspaniały facet. Martwię się tyko o niego, bo on wydaje się kompletnie nie pasować do świata show-biznesu. Jest za szczery i za uczuciowy jak na realia Hollywood”, mówił Foxx.
Aktorstwo
„Zawsze się boję, że film, w którym gram, okaże się klapą. Dlatego mam taki układ ze swoją siostrą, że to ona dzwoni do mnie i opowiada, jak dużo ludzi zobaczyło już moje filmy. Robi to jednak tylko wtedy, gdy film cieszy się dużą popularnością. Jeśli mój telefon milczy, wiem, że mam kłopoty”, opowiadał na konferencji aktor, dodając, że gdy pracuje nad filmem, nie jest w stanie zajmować się niczym innym. „Swoim rolom oddaję całego siebie. Gdy jestem na planie, nie liczy się nic innego”, mówi Farrell. Rzuca, że dla niego aktorstwo nie jest powołaniem, ale zawodem, który wymaga obowiązkowości i zaangażowania. Dzięki tym przekonaniom Colin zasłynął z tego, że na planie zawsze pojawia się przygotowany i o czasie. Nie przeszkadzały mu w tym nawet nocne libacje. Wiadomo było, że nawet jeśli Farrell będzie miał potwornego kaca, nikt na planie tego nie odczuje. Dlatego aktor ma w filmowym środowisku świetną opinię, a jego znajomi zgodni są, że sława nie uderzyła mu do głowy. Pochodzący z Irlandii aktor przy każdej okazji powtarza, że nie przywiązuje wagi do zamieszania wokół siebie, bo wie, że może ono minąć tak niespodziewanie, jak się pojawiło. Za każdym razem, gdy jest zmęczony życiem w Hollywood, wyjeżdża na kilka tygodni do Dublina. „Kocham Irlandię i marzę o tym, żeby zagrać w jakimś irlandzkim filmie. Na razie jednak nie dostałem żadnej ciekawej propozycji”, mówi ze smutkiem. W Hollywood jest rozchwytywany. Teraz pracuje na planie filmu Woody’ego Allena. „Ciągle nie mogę uwierzyć, że mnie chciał”, żartuje.
James
Tak naprawdę Farrell przestał pić nie tylko dzięki terapiom. Aktor postanowił skończyć z nałogiem dla swojego syna Jamesa. Jego narodziny w 2003 roku były najważniejszym wydarzeniem w życiu Colina. Matka Jamesa, modelka Kim Bordenave, przez długi czas miała nadzieję, że Farrell się z nią ożeni. On jednak nie miał takiego zamiaru. Kiedy kilka tygodni po narodzinach Jamesa związek Kim i Colina rozpadł się, modelka złożyła do sądu pozew o alimenty. Była przekonana, że Farrell nie będzie interesował się synem. Tymczasem on nie widzi świata poza trzyletnim już Jamesem. Nie ukrywa, że wszystko w życiu robi z myślą o nim. „Mój syn dał mi wolę życia, której nigdy wcześniej nie miałem. Chcę żyć jak najdłużej, żeby widzieć, jak się rozwija i dorasta. Wiem, że jestem mu potrzebny”.
Colin, mówiąc o małym Jamesie, poprawia się na krześle. Staje się skupiony i poważny. „Chcę, żeby syn był ze mnie dumny i zrobię wszystko, żeby nigdy nie zapomniał, kto jest jego ojcem”, podkreśla i widać, że nie żartuje. Bo w jego życiu wszystko się zmienia: kobiety, które kocha, przyjęcia, na które chodzi, filmy, w których gra. Jedna rzecz nie zmieni się już nigdy. Farrell do końca życia będzie ojcem. I z tego jest najbardziej dumny.
Iza Bartosz/ Viva!