Po klęsce ostatniego filmu o człowieku-nietoperzu, do której przyczynił się George Clooney – był zbyt zblazowany jak na Batmana – wydawało się, że ten bohater jest skończony, przynajmniej dla kina. A jednak! Reżyserowi Christopherowi Nolanowi udało się nie tylko reaktywować Batmana, ale jeszcze nakręcić najlepszy film z serii o człowieku-nietoperzu. Wielka w tym zasługa odtwórcy głównej roli Christiana Bale’a.
Życie w szpagacie
Historia życia 31-letniego Walijczyka sama nadaje się na film. Jego rodzice wcześnie się rozwiedli i rozjechali po świecie. Mały Bale prowadził więc życie nomady, podróżując pomiędzy Wielką Brytanią, gdzie została matka – cyrkowy klaun i Kalifornią, dokąd wyjechał ojciec – były pilot. Jego najwcześniejsze wspomnienia wiążą się z miejscem pracy matki. Bale żartuje, że to w cyrku po raz pierwszy zobaczył nagie kobiety i skradł pierwszy pocałunek. Co ciekawe, jego wybranką była akrobatka z Polski. Amerykańskie dzieciństwo Christiana było podporządkowane realizowaniu aktorskiej kariery, jaką dla syna wymarzył sobie ojciec. Mały Bale chodził na castingi i grał w reklamówkach. Kiedy miał 13 lat, jego talent odkrył sam Steven Spielberg. Christian pokonał cztery tysiące kandydatów i dostał główną rolę w filmie „Imperium Słońca”. Brawurowo zagrał chłopca, którego wojenna zawierucha rozdzieliła z rodziną, ale potem jego kariera stanęła jakby w miejscu. Musiało upłynąć kolejne 13 lat, by o aktorze znowu zrobiło się głośno. W 2000 roku świat poznał „American Psycho”.
Trampolina z piły łańcuchowej
Film opowiada o Patricku Batemanie, młodym, inteligentnym, bogatym, przesadnie skupionym na swoim wyglądzie maklerze giełdowym, który – ot tak – morduje w wyjątkowo okrutny sposób za pomocą siekiery i piły łańcuchowej. Rola ta mogła zakończyć aktorską karierę Bale’a (z tego powodu zrezygnował z niej Leonardo DiCaprio). Okazała się jednak trampoliną. Bo Bale jako Bateman jest po prostu świetny. Pociągający i przerażający zarazem. Jest jednym z tych nielicznych aktorów, którzy wychodzą obronną ręką z każdego filmu, nawet najsłabszego – chyba na tym właśnie polega prawdziwy talent.
Psycho Nietoperz
Bale ma to coś, co sprawia, że o aktorze mówi się „charyzmatyczny”. Tajemnicy należy szukać w jego spojrzeniu: głębokim i przenikliwym, spojrzeniu uwodziciela, ale też szaleńca, człowieka z przeszłością. Taki jest właśnie Bale, a właściwie postaci, w które wciela się na ekranie. Choć mógłby zagrać każdego, nie każdego chce grać. Pociągają go role nietuzinkowe, trudne i mroczne. Był już między innymi nazistą („Swing Kids”), seksoholikiem („Metroland”), Jezusem („Maria, Matka Jezusa”). Koledzy mówią o nim, że w pracy jest perfekcjonistą, gotowym do poświęceń, jeśli dzięki nim może być bardziej wiarygodny na ekranie. By zagrać tytułową rolę w filmie „Mechanik”, schudł ponad 30 kilogramów, bo jego bohater, który nie zmrużył oka od roku, miał być wychudzony. A następnie w ciągu zaledwie miesiąca wrócił do normalnej wagi, ponieważ zaczynały się zdjęcia próbne do „Batmana”.
Moje serce bije dla Sibi
Po roli w „American Psycho” zyskał także opinię ekscentryka i dziwaka. Tymczasem Bale żartuje, że na co dzień jego jedyną obsesją jest spanie. Potrafi spać 12 godzin i nie mieć dość. „Choć to właściwie przyjemność, a nie obsesja”, dodaje szybko.
Mimo że Bale ma ku temu wszelkie warunki, nie jest typowym hollywoodzkim amantem. Jego nazwisko nie pojawia się w kolorowej prasie, bo nie jest bohaterem gorących skandali ani nawet plotek. Pięć lat temu pobrał się z Sibi Blazic, asystentką Winony Ryder, którą poznał na planie „Małych kobietek”. Podobno wpadł w oko samej Winonie, która uparła się, żeby to właśnie on zagrał u jej boku, jednak serce walijskiego przystojniaka zabiło dla Sibi. Bale chroni swoją prywatność. Wywiadów udziela rzadko, tylko wtedy, gdy promuje film, i w dodatku odpowiada na pytania związane wyłącznie z pracą. Wiadomo tylko, że małżonkowie spędzają ze sobą cały czas – Sibi towarzyszy Christianowi na planie każdego filmu – i że w marcu tego roku urodziła im się córeczka.
Trudno też posądzać go o kaprysy. Bale ma opinię człowieka wyjątkowo skromnego. Na planie „Batmana” był jedynym aktorem, na którego drzwiach do przyczepy nie było wizytówki z jego imieniem i nazwiskiem, a jedynie odtwarzanej postaci, czyli Bruce’a Wayne’a. Poza pracą i rodziną Bale zajmuje się działalnością charytatywną. Jest aktywnym członkiem między innymi Greenpeace, World Wildlife Foundation, Dian Fossey Gorilla Fund. Bo Bale kocha zwierzęta i, w odróżnieniu od Wayne’a, nie boi się nietoperzy.
Od Batemana do Batmana
Bale ma przydomek „najpopularniejszego nieznanego aktora”. Choć zawsze zbierał świetne recenzje i ma swoich wiernych fanów, wciąż brakowało mu roli, za którą pokochałaby go szeroka publiczność. Bateman się do tego nie nadawał, ale Batman wydaje się idealny. Bo przecież kochamy superbohaterów.
Sylwia Kępińska/ Viva!