Blog 27

Są Polkami: Alicja Boratyn i Tola Szlagowska tworzą zespół Blog 27. To one zaśpiewały brawurowo hit „Uh, la la la”.
/ 07.04.2008 10:38
Urodziły się tego samego dnia. Mają po 13 lat, na koncie Złotą Płytę, która sprzedała się w kilkudziesięciu tysiącach egzemplarzy, i szansę na dużo więcej. Nie są siostrami Britney Spears.

Pewnego dnia Jarek Szlagowski, muzyk Lady Pank i Oddziału Zamkniętego, spotkał kolegę, muzyka Darka Boratyna: „Cześć, kopę lat cię nie widziałem! Wiesz, mam córkę”. „Ja też mam córkę”, odpowiedział Darek. „Ile ma lat?” „Trzy!” „Moja też ma trzy. „A kiedy się urodziła?” „W listopadzie”. „No, nie żartuj! Może jeszcze dwudziestego siódmego?” „Dokładnie wtedy”. Rodzice artystek z zespołu Blog 27 przyjmują żartem 27 listopada 1992 roku za historyczną datę powstania zespołu.

Rodzice Ali i Toli znają się od lat. Chcąc nie chcąc, dziewczynki też się spotykały i spędzały razem dużo czasu. Od dzieciństwa miały kompletnego hopla na punkcie śpiewania. Mówiły, że chcą zrobić karierę na całym świecie. Rodzice traktowali te deklaracje z przymrużeniem oka. Dziewczynki naśladowały ukochane wokalistki i zespoły. Śpiewały utwory Alexii, Spice Girls, Madonny. Traktowały swoją pasję poważnie, w wieku dziewięciu lat napisały pierwsze teksty i komponowały piosenki. Rodzice mają nagrane ich pierwsze autorskie utwory. Publicznością byli rodzice i ich goście. Wspomina Tola: „Jako małe dziewczynki organizowałyśmy z Alicją występy dla rodziców i ich znajomych. Rodzice mieli już tego dosyć, litowali się tylko ich przyjaciele i mówili: »Pozwólcie im zaśpiewać«”. Dziewczynki przygotowywały się do występów kilka godzin. Potem pytały: „Czy jesteście gotowi?” Wychodziły z dezodorantami, które udawały mikrofony. I zaczynał się show. Wszystko było dopracowane: układ choreograficzny, odpowiednia fryzura i ciuchy. Żaneta Szlagowska wspomina, że dostawała szału, bo garderoba była przekopana, mierzone były wszystkie ubrania. Oczywiście wszystkie dziewczynki bawią się w przebieranki. Ale nie wszystkie urządzają godzinne koncerty.

Postanowiły założyć zespół. Były konsekwentne. Tola: „Już jako dziewięciolatki męczyłyśmy rodziców, żeby potraktowali poważnie naszą pasję”. Zajęło im to trzy lata. „Nie poddawałyśmy się. Sukcesu nie odnoszą największe talenty, ale ci, którzy mają największą determinację”, wspomina Tola.

Dziewczyny były zaprzyjaźnione, zgrane. Alicja chodziła do szkoły muzycznej. Potrafiła zaśpiewać raz usłyszaną piosenkę. Uczyła się gry na instrumentach. Tola ćwiczyła w studiu tanecznym. Rodzice bronili się przed tym pomysłem rękami i nogami. Szczególnie rodzice Toli Szlagowskiej, którzy pracują w branży muzycznej. Oni najlepiej wiedzieli, jak wygląda życie w show-biznesie. Chcieli, żeby dom był domem, a nie studiem nagraniowym.

Przełomem był pobyt rodziny Szlagowskich w Ameryce. Zobaczyli, jak tam rozwija się talenty dzieci. Jak poważnie traktuje się fascynację śpiewem, tańcem, sportem. Tola była na amerykańskim obozie młodzieżowym. Wszyscy zachwycali się jej talentami muzycznymi i zdolnościami przywódczymi. Mówili o niej: „Number one”, urodzona artystka. Rodzice dziewczynek zaczęli się zastanawiać, czy nie blokują swoich dzieci. Postanowili spróbować. Przecież artystki, które teraz sprzedają miliony płyt, zaczynały tak samo. „Moi rodzice nie są jak inni”, mówi Tola. „Nie uważają, że najważniejsza jest szkoła. Zrozumieli moją pasję, cieszyli się, że w siebie wierzę. Chociaż mama, która pracuje w firmie fonograficznej, ostrzegała, że show-biznes jest ciężki. Mówiła, że jestem jeszcze za mała, że powinnam mieć prawdziwe dzieciństwo, a nie pracę, nerwy, stres. W końcu dała się przekonać i w nas uwierzyła. Wiele osób mówiło, że rodzice wszystko nam załatwili. To prawda, miałyśmy łatwiejszy start, bo dzięki rodzicom dostałyśmy szansę i mogłyśmy nagrać pierwszy singel. Ale decyzja o nagraniu płyty zapadła dopiero po tym, jak pierwsza piosenka okazała się sukcesem”.

Rodzice zaszaleli
Odbyła się narada obu rodzin. Po burzliwej dyskusji postanowili: „Zaszalejmy, zróbmy to! Dajmy im tę szansę!” Rodzice zdawali sobie sprawę, jakie konsekwencje ma to postanowienie: inne życie, ciężka praca, kłopoty w szkole. Dziewczyny z radości chodziły po ścianach. Były w szoku i amoku. Nie wierzyły, że to się dzieje naprawdę.
Był długi majowy weekend 2005. Tola i Ala z rodzicami weszły po raz pierwszy do studia nagraniowego w Szwecji, żeby nagrać singla z nową wersją piosenki „Uh, la la la”. Jak już coś robić, to profesjonalnie: najlepsze studio, producenci. Dziewczyny wszystkich zaskoczyły. Weszły do studia, dobrze zaśpiewały, i to po angielsku. Rodzice nie mają złudzeń. Dziewczyny to nie są wielkie talenty w stylu Mariah Carey. Ich siła polega na energii i determinacji. Potrafią zrobić show, są indywidualnościami. Ich wygląd, zachowanie nie są dziełem menedżerów. One po prostu takie są. Same zdecydowały, jak będą wyglądać na scenie. Nie mają choreografa, uczą się za to śpiewu.
„Same się ubieramy. Mamy własny oryginalny styl, który nazywamy »punky-hip hop«. Lubimy mieszać te dwa gatunki, w muzyce też. Nie korzystamy z porad stylistów. Nie znosimy, jak ktoś chce nas ubierać. Wiele osób myśli, że rodzicom nie podoba się nasz styl, ale oni są bardzo otwarci. Sami też nie chodzą w garniturach i garsonkach. Moja mama nosi podarte dżinsy, a tata – trampki”, mówi Tola. „Lubimy lumpeksy. To, że ciuch jest drogi, nie oznacza jeszcze, że jest w dobrym guście. W lumpeksie można znaleźć coś naprawdę fajnego. Łączymy to z markowymi ubraniami albo przerabiamy. Lubimy też projektować ubrania. Zaczęło się od Barbie i szycia ubranek, teraz robimy to dla siebie. W przyszłości chciałybyśmy mieć własną markę ubrań, jak Gwen Stefani”, mówią dziewczyny.

Głód koncertów
Ala i Tola nagrały teledysk. Piosenka zaczęła pojawiać się w radiu i telewizji. Wytwórnia postanowiła, że nie poinformuje, że jest to zespół z Polski. Z kilku powodów. Na pewno krytykowano by Polki śpiewające po angielsku. Śpiewające 13-letnie dziewczynki też nie budziłyby zachwytu. Wszyscy myśleli, że to nowy angielski lub szwedzki zespół. Singel okazał się wielkim sukcesem. Kiedy ujawniono prawdę, zaczęły się ataki. Zadziałała polska przypadłość – zawiść ponad wszystko.
Potem potoczyła się lawina. Drugi singel. Płyta „Lol”. Koncerty, występy, wywiady, sesje. Na targach Midem okazało się, że płyta Blog 27 to jeden z najgorętszych towarów do kupienia. Ukazała się już w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Piosenka „Uh, la la la” weszła na listę najlepiej sprzedających się singli w Niemczech. Płyta Toli i Ali zostanie wydana we Francji, Włoszech, w Holandii, Belgii, Japonii, w całej Skandynawii, na Węgrzech, w Australii, w Republice Południowej Afryki, Kanadzie, Czechach.
Pierwszy występ publiczny w Łodzi w lecie 2005. Rodzice byli przerażeni. Nie było wiadomo, czy dziewczynki pokonają stres. Okazało się, że występy to dla nich bułka z masłem. Pełne zawodowstwo.
Mają za sobą 25 koncertów w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Sale były wypełnione po brzegi. Blog 27 pełnił rolę supportu przed niezwykle popularnym zespołem Tokio Hotel. Dwie 13-latki pierwszy raz wyszły na scenę i śpiewały na żywo przed tysiącami ludzi. Kiedy trasa dobiegła końca, dziewczyny płakały z żalu, że to już koniec. Tola i Alicja wyjechały pod czułą opieką ojców. Dziewczyny twierdzą, że koncerty to czysta przyjemność. Ciężka praca też, ale o tym marzyły. Tola: „Mogłabym zrezygnować ze wszystkiego: kina, szkoły, żeby tylko grać koncerty, występować, udzielać wywiadów. Nie tracimy dzieciństwa, mamy najlepsze z możliwych! Każdy marzy, żeby się spełnić. Nam się udało”.

Gwiazdy w szkole
Tola i Ala są w pierwszej klasie gimnazjum. Mają indywidualny tok nauczania. Nie dało się pogodzić obowiązków szkolnych z występami. Dziewczyny tęsknią za szkołą. Za kolegami, za atmosferą. Zachowały wypróbowane przyjaźnie. Ale rówieśnicy reagują różnie. Albo chwalą albo krytykują. Trochę się odsunęli, przyglądają się gwiazdom z dystansu. Dziewczyny wzbudzają sensację. Rozdają autografy. W szkole nie mają taryfy ulgowej.
„U mnie w szkole raczej słuchają rocka i punka, a nie Blog 27, więc nie traktują mnie jak księżniczki. To jest fajne, normalne. Nauczyciele rozumieją moją sytuację i próbują mi pomóc”, mówi Alicja. A Tola dodaje: „Znajomi traktują mnie normalnie: ani lepiej, ani gorzej. Z kolei nauczyciele nie patrzą krzywo, że jestem na koncertach, a nie lekcjach. Potrafią docenić indywidualności i to, że wiem, czego w życiu chcę. Wszystkie zaległości muszę oczywiście odrobić”.
Dziewczyny się zmieniały. Nie uderzyła im do głowy woda sodowa. Nabrały pewności siebie. Są mądrzejsze, bo wiedzą, że bycie artystą to ciężka praca. To nie tylko kręcenie teledysków i bycie na okładce kolorowego pisma. Wiedzą, ile trzeba włożyć wysiłku, potu, przejechanych kilometrów, nieprzespanych nocy, by dojść do tego, do czego doszły. Analizują porażki, nie upajają się sukcesami. Czego nauczył je show-biznes? „Tego, że nie wszyscy nas kochają. Niektórzy nie chcą nas na scenie i pokazują »fucki«. Nie jesteśmy starymi wyjadaczkami, krótko funkcjonujemy w biznesie, więc ciągle mało o nim wiemy. Na pewno nauczyłyśmy się, że nie można wszystkim ufać. Najlepiej ufać i polegać na sobie. Są ludzie, którzy udają naszych przyjaciół, ale za plecami nas obgadują. Musimy dawać sobie z tym radę”. Dziewczyny wiedzą, jak bardzo przydaje się znajomość języka obcego.

Grzeczne panienki
Blog 27 nie zagrał żadnego komercyjnego koncertu, czyli dziewczyny nie zarobiły pieniędzy. O zarobkach z koncertów na razie nie ma mowy. Płyta sprzedała się w ponad 35 tysiącach egzemplarzy, co w Polsce oznacza Złotą Płytę. Była na czołówkach rankingów i list. Z płyty też nie ma pieniędzy, bo na razie zwracają się koszty promocji zespołu. Jakość kosztuje. Rodzice twierdzą, że nie myśleli o pieniądzach, nie chcieli zarabiać na dzieciach. Jak mówi Darek Boratyn: „Dzieci nie są narzędziem do zarabiania pieniędzy w naszych rękach”. To rodzice są narzędziami w rękach dziewczyn, to one ich wykorzystują. Jeżeli kiedykolwiek Tola i Ala zarobią pieniądze, zainwestują je w edukację. Chcą się uczyć, Tola chce studiować za granicą.
Gazety piszą o Ali i Toli nieprawdopodobne bzdury. Że balują, piją, a niedługo będą ćpać. Prawda jest taka, że zawsze są pod opieką rodziców, same nigdzie nie wychodzą. Były z rodzicami na trzech muzycznych imprezach i wyszły około 22. Obejrzały występ zespołu Sistars w Fabryce Trzciny, były na urodzinach Radia Eska, i odebrały nominację do nagrody tego radia. Tola piła colę i jakiś fotoreporter ją sfotografował. Potem przeczytały, że włóczą się po klubach i piją. Gazeta grzmiała: „Trzymajcie swoje dzieci z dala od nich”. Rodzice nie wytrzymali, złożą pozew w sądzie. Dziewczyny zareagowały spokojnie. „Jedna wielka bzdura. Można się tylko śmiać. Nie pijemy, nie palimy, nie bierzemy narkotyków. I nie mamy zamiaru. Ta gazeta słynie z takich artykułów, więc nie ma się czym przejmować. Musimy się przyzwyczaić. Najbardziej mi się podobało w tym artykule, że dzwonię z dzikich imprez do mojego brata, Jasia, a on wsiada do samochodu i po mnie przyjeżdża. Ciekawe, bo nie ma ani prawa jazdy, ani samochodu”, mówi Tola. A Alicja dodaje: „Moja babcia prawie zemdlała, jak to przeczytała!”

Kłótliwe przyjaciółki
Plany? Właśnie wychodzi reedycja płyty. Do płyty zostanie dołączony darmowy bilet na koncerty. Wakacje dziewczyny poświęcą na promocję płyty za granicą i wyjadą na sześć tygodni do Japonii. Po tej płycie Tola i Ala muszą złapać trochę oddechu, zająć się szkołą. Nikt nie będzie nad nimi stał i mówił im: czas na drugą płytę. Dostały fundament, na którym mogą budować, wykorzystały pierwszą szansę na szóstkę z plusem. Jeżeli powiedzą, że już nie chcą śpiewać, rodzice uszanują tę decyzję. „Chcemy odnieść sukces nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Niewielu Polakom to się udało. I nie chodzi o pieniądze, ale o robienie tego, co się kocha. Każdy chce dobrze zarabiać, ale nie pieniądze są dla nas najważniejsze. Może dlatego, że w naszych domach nigdy nie było problemu z pieniędzmi. Nie musimy jeszcze na siebie zarabiać. Ale jak będziemy dorosłe, chciałybyśmy żyć z naszej pasji. Czasami sobie wyobrażamy. I widzimy sukces, nagrodę Grammy, pierwsze miejsca list przebojów, trasy koncertowe”.
Czy ich przyjaźń przetrwa? Czy nie podzieli ich kariera, sława, pieniądze, chłopak? Na razie małe gwiazdy uważają, że przyjaźń jest najważniejsza. Ich kłótnie trwają średnio dziesięć minut i zawsze dotyczą głupot, na przykład ubrań. I chyba tak zostanie. Bo jak mówi Tola: „Gdybyśmy miały ze sobą rywalizować, już dawno byśmy zaczęły, bo znamy się 13 lat. Nie grozi nam to, aż takie głupie nie jesteśmy!”

Dorota Wellman, Beata Sadowska
Zdjęcia Radek Polak
Stylizacja Lukrecja Nagabczyńska
Makijaż Iza Wójcik
modele Szymek, Witek Oleksiak
Produkcja sesji Ewa Opalińska