Artykuł o Kim Kardashian i Kanye West z Vivy!

Kim Kardashian i Kanye West fot. ONS
Dlaczego świat oszalał na ich punkcie?
/ 21.06.2014 04:38
Kim Kardashian i Kanye West fot. ONS

Ślub roku? Przez kilka tygodni był to najgorętszy temat nie tylko dla plotkarskich portali. Szczególnie że Kimye oficjalnie zrezygnowali ze sprzedaży zdjęć ze ślubu kolorowym magazynom. Odrzucili nawet ekskluzywną ofertę magazynu „People”, która podobno wynosiła kilka milionów dolarów. Na Twittera wrzucili tylko dwie oficjalne fotografie, które w mig obiegły cały świat.

Biznesowa potęga!
Kiedy emocje trochę opadły, zaczęły się pierwsze podsumowania. Według różnych źródeł Kim i Kanye za swój ślubny weekend mogli zapłacić od prawie trzech do grubo ponad czternastu milionów dolarów! Podobno jedna z kilkunastu kreacji wykorzystanych przez Kardashian kosztowała ponad dwa miliony dolarów. Chodzi o ślubną suknię zaprojektowaną przez Riccardo Tisciego z domu mody Givenchy. „Na biednych jednak nie trafiło”, komentowano. Majątek Kimye na początku 2014 roku wynosił 155 milionów dolarów, z czego ponad 110 milionów zarobił
Kanye. W przyszłym roku, dzięki okładce w „Vogue’u” i wyjątkowemu ślubowi, wartość tej pary jeszcze wzrośnie! „Poza tym to mało prawdopodobne, żeby za coś płacili z własnej kieszeni. Takie wydarzenie, relacjonowane przez wszystkie media, to idealna promocja dla marek, które wybrali zakochani”, donosił brukowiec „The Sun”. Valentino, Balmain, Givenchy… Wszyscy mogli „złożyć się” na tę ceremonię.
W show-biznesie nie ma chyba innej pary, która tak umiejętnie przekuwa sukces na pieniądze. Zarabiają na wszystkim. Kardashian wzbogaciła się nawet na swojej sekstaśmie, po upublicznieniu której tak bardzo płakała! Po pierwszym szoku zaczęła negocjować z wytwórnią pornograficzną Vivid, dysponującą nagraniem. Za zgodę na dalsze jego rozpowszechnianie na DVD i w Internecie dostała pięć milionów dolarów. A ponoć nie wszystko jest na sprzedaż…

Brzydkie kaczątko
Kim od zawsze marzyła o sławie. Niestety, ze względu na brak artystycznych talentów musiała przekonać do siebie show-biznes w inny sposób. Córka słynnego adwokata – Robert Kardashian wybronił między innymi O.J. Simpsona od zarzutów zamordowania żony i jej kochanka – zaprzyjaźniła się z Paris Hilton. I to wystarczyło, by Kim przestała być anonimowa. Spotykała się też z odpowiednimi mężczyznami. Najpierw z bratankiem Michaela Jacksona, TJ-em, oraz producentem muzycznym Damonem Thomasem, później z raperem
Rayem J. To właśnie on nagrał ich łóżkowe igraszki, które w 2007 roku obejrzał cały świat. „Wcześniej była tylko jedną z wielu ładnych dziewczyn kręcących się wokół celebrytów w Los Angeles. Oczywiście umiała zwrócić na siebie uwagę egzotyczną urodą (ojciec miał ormiańskie korzenie) i seksownymi, mocno zaokrąglonymi pośladkami. Ale dopiero sekstaśma sprawiła, że zrobiło się o tej dziewczynie naprawdę głośno”, opisywał „New York Post”. Mogłoby się wydawać, że taka porno sława to raczej powód do wstydu niż dumy, ale Kardashian umiejętnie wykorzystała swoje pięć minut. Już kilka miesięcy później cała rodzina podpisała kontrakt na udział w reality show. „Z kamerą u Kardashianów”, w którym pokazywali swoje codzienne życie, okazał się tak wielkim hitem, że stacja E! zaczęła zamawiać kolejne sezony. Oczywiście Kim była największą gwiazdą programu!
Kiedy wystąpiła w „Playboyu”, błyskawicznie rozszedł się cały nakład. Kiedy pokazała w programie, jakich używa kosmetyków, ich sprzedaż wzrastała trzykrotnie. A to dało do myślenia jej przedsiębiorczej mamie, Kris.

Momager, połączenie mamy i rodzinnej menedżerki, szybko zwietrzyła szansę na kolejne przynoszące krocie biznesowe przedsięwzięcia. Dzięki jej staraniom Kim reklamowała prawie wszystko. Od waniliowych babeczek po internetowe sklepy z butami. Gościnnie zasiadła też w jury programu „America’s Next Top Model” i wydała płytę DVD z ćwiczeniami… na pośladki. Jennifer Buhl, jedna z najbardziej znanych paparazzi w Los Angeles, zdradziła, że Kim ma też świetny układ z agencjami fotograficznymi. „Jest jedyną osobą w show-biznesie, która zarabia na swoich zdjęciach. Dostaje procent, nawet kilka milionów dolarów rocznie, za fotografie ukazujące się w tabloidach”, mówiła.

W poszukiwaniu miłości
Świetna zawodowa passa nie miała przełożenia na życie prywatne. Co prawda Kim nie była samotna, najpierw spotykała się z futbolistą Reggiem Bushem, później z koszykarzem Krisem Humphriesem, za którego wyszła nawet za mąż, ale wciąż marzyła o prawdziwej miłości. „Kiedy twoja prywatność staje się częścią scenariusza programu telewizyjnego, możesz zapomnieć o udanym związku. Wszystkie wzloty i upadki są komentowane przez prasę i widzów. Na tym nie da się budować trwałej relacji”, komentował znajomy Kardashian. Chyba że trafi się na kogoś, kto ze swojego życia też uczynił prawdziwy show!


Kanye West poznał Kim w 2004 roku, jeszcze zanim zdobyła sławę. Mieli wspólnych przyjaciół, bawili się w tych samych klubach. On sam twierdzi, że jak tylko ją zobaczył, od razu wiedział, że to kobieta jego marzeń. Jednak zanim związał się z Kim, był znany z dość obcesowego traktowania swoich partnerek. Modelki Alexis Phifer i Amber Rose po rozstaniu z raperem skarżyły się, że nie umiał kontrolować gniewu. Zdarzało mu się nawet używać wobec nich przemocy fizycznej. Tak było, kiedy Alexis, z którą był zaręczony, przyłapała go na oglądaniu nagich zdjęć Kim Kardashian. „Kłócąc się, wyszli z domu. Nagle Kanye z całej siły pchnął Alexis w krzaki, wsiadł w samochód i odjechał”, opowiadał świadek zdarzenia. Inne kochanki Kanye donosiły mediom, że często uprawiał z nimi seks, oglądając jednocześnie łóżkowe nagranie Kardashian i Raya J.

Stworzeni dla siebie!
Ich związek od początku wzbudzał mieszane uczucia. Zbliżyli się do siebie zaraz po rozstaniu Kim z Krisem Humphriesem. To małżeństwo przetrwało tylko 72 dni, ale według szacunków ekspertów Kardashian mogła na nim zarobić nawet 14 milionów dolarów. Już w kwietniu 2012 roku zaczęły się pojawiać zdjęcia, które sugerowały, że z Kanye łączy ją coś więcej niż tylko przyjaźń. Od tego czasu są jedną z najpotężniejszych par w show-biznesie. I na pewno najbardziej kontrowersyjną.

Kanye ma wielki talent. I świetnie wygląda. Ale gdy tylko zaczyna się wypowiadać publicznie, robi się spore zamieszanie. Potrafi wrzucić na Twittera ich nagie zdjęcia i napisać, jak mocno „pieprzył się” z Kim przed chwilą. Nazywa ją swoją „suką”. To wszystko może być tylko raperską pozą, ale takie wypowiedzi na pewno nie pomagają im w budowaniu pozytywnego wizerunku. „Są próżni, skoncentrowani na sobie i swoich zachciankach. Żyją obok realnego świata. Może właśnie to sprawia, że tak bardzo chcemy ich podglądać?”, zastanawiała się Cara Kelly z „Washington Post”. „Denerwują, czasami śmieszą, ale wciąż zwracają naszą uwagę. To wielka sztuka, a oni opanowali ją jak mało kto”, dodała.

Wielki sukces Kimye irytował też artystyczne Hollywood. „Bycie pieprzoną idiotką to popularne i bardzo dochodowe zajęcie w naszych czasach”, tak Jon Hamm z serialu „Mad Men” mówił o Kim w wywiadzie dla brytyjskiego „Elle”. Nieoficjalnie wiadomo też, że przez Kardashian zepsuły się relacje Kanye i Jaya-Z. Na tyle, że mąż Beyoncé nie przyjechał na ślub przyjaciela, nazywając całe to wydarzenie „cyrkiem”.

To jednak nie martwi Kimye. Przecież teraz mają nowych znajomych. Na ich weselu bawiły się najważniejsze nazwiska świata mody i muzyki. A Anna Wintour obiecała im, że w jednym z letnich wydań „Vogue’a” opublikuje zdjęcia z przygotowań do ślubu i trzech przyjęć, które miały miejsce podczas tego wyjątkowego weekendu. To ponoć część umowy, którą podpisali przed sesją i wywiadem do kwietniowego numeru magazynu.

To idzie nowe!
O tym, że oboje marzą o materiale w „Vogue’u”, głośno od dawna. Plotkowano, że Kanye regularnie wydzwaniał do naczelnej i próbował ją przekonać do tego pomysłu. To przecież dzięki ukochanemu Kim, z bezguścia przebranego w markowe ciuchy, stała się prawdziwą ikoną stylu. A okładka w „biblii mody” byłaby doskonałym zwieńczeniem jej przemiany. Sesja, w której wzięli udział z córeczką Nori, ukazała się w kwietniowym numerze magazynu. Wintour we wstępniaku napisała, że to nieprawda, iż Kanye wymusił na niej tę decyzję. Oczywiście nie wszystkim spodobała się wizja naczelnej. Internauci pieklili się, że to początek końca prestiżowego tytułu. „Do tej pory na okładkach występowały osoby, które zrobiły coś ważnego w życiu. A czym mogą się pochwalić Kimye? Nowym lamborghini? Czy torebką od Louis Vuitton?”, pisali. Ale czy decyzja Wintour była aż tak zła?

Najszybciej zareagował branżowy portal Business of Fashion. Bonnie Morrison postawiła tezę, że po raz pierwszy od wielu lat media znowu są dla ludzi. I jest w tym sporo racji. Przecież to my wykreowaliśmy Kimye. To dzięki nam zarówno Kim, jak i Kanye odnieśli tak gigantyczny sukces. „Anna Wintour, zamiast wybrać kolejną nudną aktorkę pasującą do przyjętego wcześniej wzorca, postawiła na tych, których uwielbiają tłumy”, pisała Cara Kelly z „Washington Post”. Sama Kardashian ma na Twitterze ponad 20 milionów fanów. W 2011 roku na liście najpopularniejszych gwiazd portalu społecznościowego wyprzedzał ją tylko… Barack Obama. Gwiazda reality show „Z kamerą u Kardashianów” na nicnierobieniu zarobiła 45 milionów dolarów! Czy komuś jeszcze na świecie udała się taka sztuka? Nie przejmując się krytyką, Kimye stali się marką. Kiedy na świat przychodziła ich córka, pod szpitalem koczowały setki paparazzich. Codziennie jeździ za nimi kilkudziesięciu fotoreporterów. Dlaczego? Bo ludzie wciąż chcą oglądać Kim i Kanye. Wszędzie. Nawet na okładce „Vogue’a”.

Tekst Jakub BIskupski

Redakcja poleca

REKLAMA