Anna Mucha: „Jestem hedonistką, jestem próżna”.

Gołe plecy i kilka żartów uczyniło z niej czołową skandalistkę polskiego show-biznesu. Najsztubowi wyznaje: „Jestem hedonistką, jestem próżna”.
/ 19.11.2008 14:40
mucha1.jpgPo kilku dniach została odsunięta od prowadzenia festiwalu polskich filmów w Gdyni. Przyznaje, że ten skandal zaplanowała, ale nie spodziewała się aż takiego zamieszania. Piotrowi Najsztubowi wyznaje: „Jestem hedonistką, jestem próżna”. I szykuje się do wyjazdu do Afganistanu z Polską Akcją Humanitarną.

To nasze drugie spotkanie. Wyraźnie zapamiętałem Cię z pierwszego, sprzed trzech lat. Byłem redaktorem, a Ty dziennikarką z pomysłem na współpracę. Wywołałaś u mnie takie męskie odruchy. Starałem się ukryć to podczas rozmowy...
Jakie odruchy?

– Jak to u prostego mężczyzny. Co on może, pokazać się z dobrej strony, popuszyć... Byłaś nie tylko ładna, wręcz apetyczna, ale też bardzo wygadana. Mało jest kobiet, które łączą te dwie cechy. Pomyślałem wtedy, że chętnie bym z Tobą poflirtował.
Spróbuj.

– Chciałbym, żebyś chociaż na chwilę podczas tej rozmowy zapomniała o innych. Tu przemawia przeze mnie miłość własna.
Jesteś cudownym kokietem, czemu poznałam cię tak późno!

– Może dopiero dziś jesteśmy na to wystarczająco dorośli? Jaki musiałbym być, żebyś na mnie zwróciła uwagę? Nie mów o ideale mężczyzny, patrz na mnie i mów do mnie.
Musiałbyś mieć poczucie humoru.

– Mam. Musiałbym być bardzo czysty, taki zadbany?
Byłoby przyjemnie, gdyby mój mężczyzna dbał o siebie.

– Przesadnie musiałbym o to dbać?
Co to jest za męskość, jeśli można wycisnąć ją u kosmetyczki jak pryszcza?

– A ten poziom – może nie popularności, ale rozpoznawalności publicznej mojej osoby – wystarczyłby?
Do czego zmierzasz? Jeszcze sportowe auto do tego dołóż!

– Nie lubię sportowych.
To ja nie wiem, czy możemy się spotykać.

– A to, że jestem od Ciebie dużo starszy...
I pewnie bogatszy...

– Nie sądzę.
Miejmy nadzieję.

– Szczerze mówiąc, nic nie mam, oprócz samochodu. To jest jakiś problem?
Reasumując: nie myjesz się, jeździsz dużym samochodem i tak naprawdę niczego nie masz.

– Myję się i jestem trochę znany publicznie, mam poczucie humoru, mam delikatne ręce, kiedy chcę oczywiście. Mam też zalety – nic mnie nie dziwi.
A zaskakuje?

– Raczej nie.
Jesteś konformistą?

– Raczej mam poczucie, że ludzie mają prawo robić to, co chcą, nawet w moim pobliżu.
Bardzo dużo palisz.

– Jestem palaczem. Ubolewam, że w telewizji nie mogę palić.
To by cię dyskwalifikowało.

– Twój mężczyzna mógłby palić?
Nie.

– Dlaczego?
Bo to śmierdzi.

– I żadna inna moja zaleta nie jest w stanie tego dymu zneutralizować?
Nie.

– Więc nie mam szans, bo nawet dla tak pięknej kobiety chyba się z papierosem nie rozstanę.
Rozumiem, jestem rozczarowana, nasz romans poszedł z dymem. Kończymy?

– Rozmawiajmy, a ja będę udawał, że nie przeżyłem zawodu. Skandal z sukienką na festiwalu filmowym w Gdyni zaplanowałaś?
Tak, chociaż nie spodziewałam się, że to będzie aż taka rozróba.

– A jak miało być?
Była kiedyś taka przepiękna historia z Kaliną Jędrusik, kiedy w czasach jej świetności mocno komentowano jej dekolt, jej biust...

– No, ale to był pierwszy biust PRL!
Ale z drugiej strony był napiętnowany, mówiono, że ona nie powinna tak go eksponować. Zwrócono jej uwagę, że ubrała się niestosownie, po czym ona włożyła sukienkę, która była prawie półgolfem, wyszła na scenę, zaśpiewała piosenkę i odwróciła się. Z tyłu miała dokładnie taki sam dekolt, jak mój. Ten mój dekolt był więc takim papierkiem lakmusowym. Badałam, jak bardzo jesteśmy nadal zaściankowi.

– Czyli ambitnie. Bo przypomnę, że Kalina Jędrusik była symbolem seksu przez wiele lat. Rozumiem, że też się tak czujesz?
Cieszę się, że ty to mówisz, bo wyszłoby na to, że jestem zadufanym symbolem seksu.

– W tle moich słów leży podejrzenie o megalomanię.
Jeden z moich ulubionych grzechów to próżność.

– I jak ten Twój scenariusz wyglądał? Przyjeżdżasz, masz taką, a nie inną suknię...
Przyjeżdżam na festiwal filmowy, 31. festiwal. Ja od 17 lat pracuję w tej branży i od tych 17 lat słyszę, że jest to wielki, fantastyczny festiwal, święto kina polskiego. Przyjeżdżam na to święto...

– ...i masz być chyba jego seksownym cukiereczkiem.
Przyjeżdżam tam, gdzie są czerwone dywany i hollywoodzkie ambicje. Jestem ubrana w kreację, która się idealnie do tego miejsca nadaje...

– Doprawdy?
A uważasz, że jest inaczej?

– Dzisiaj trudno o rzeczową ocenę tej kreacji, ponieważ to, co się wydarzyło potem, emocjonalnie taką ocenę uniemożliwia.
Najzabawniejsze jest to, że – kilka osób podkreślało to w swoich wypowiedziach – suknia, choć skąpa, istotnie przykryła niedobory festiwalowe.

– O, i znowu ta megalomania.
No dobrze, mamy tu do czynienia z rozmiarem XXL sukienki.

– A te żarciki, które waliłaś ze sceny, miały wzmocnić gołe plecy?
Zostałam zaproszona na ten festiwal jako ktoś, kto na równi z Grażyną Torbicką – tu wykrzyknik, bo znowu megalomania...

– Która nigdy by sobie na takie żarciki nie pozwoliła...
Też... Kto na równi z Nią mocno kocha kino.

– Tylko że nie to, które akurat na festiwalu było pokazywane?
Ale mam wrażenie, że tak naprawdę to była prawdziwa ocena – po pierwsze. A po drugie zdawało mi się, że mam do czynienia z ludźmi inteligentnymi, z poczuciem humoru i zdolnością do autoironii.

– Drogie dziecko, zaproszono Cię tam, żebyś uświetniła, a nie żebyś sobie żartowała z organizatorów.
Drogi panie starszy, jeśli tak, to znaczy, że ktoś, kto mnie zaprosił, nie wiedział, kogo zaprasza.

– Nie mogłaś się powstrzymać przed zaprezentowaniem swojej inteligencji i dowcipu?
Wystarczyło obejrzeć kilka moich programów „Ale jazda” w telewizji, przeczytać kilka moich felietonów, żeby mieć poczucie i wyobrażenie, że ja się nie dam zredukować do roli kremu z wisienką.

– Ale trudno zauważyć, żebyś walczyła o inną pozycję, oprócz ostatniego „skandalu” na festiwalu. Nie przesz do tego, żeby być samodzielną jednostką, która ma jakiś program, nie telewizyjny – powszechna znajomość Ciebie to jest jednak masowy familijny serial.
Jeszcze jest Radiostacja. Ostatnio dostałam list od pani Elżbiety Kruk, że moja audycja „Gadu-Gadu” stanowi zagrożenie dla prawidłowego rozwoju młodzieży, rozwoju psychicznego, moralnego i fizycznego.

– Poprosiłaś panią o szczegóły.
Nie, list oprawiłam w ramki. Ale szczególnie podobała mi się myśl, że stanowię zagrożenie fizyczne. To chyba byłoby wtedy, gdybym spadła na kogoś.

– W swoim programie masz gości i z nimi rozmawiasz. Ciebie naprawdę ci ludzie interesują? Pytasz ich z ciekawością?
Pytam ich z ciekawością, ja kocham ludzi.

– Co za banał, co to za gadanie!
Nie, mnie by ich naprawdę brakowało!

– To znaczy, że ich lubisz, nie kochasz!
No dobrze, trochę ostudziłeś moje zapędy.

– Nieprzypadkowo pytam o tę ciekawość ludzi, bo mogłoby się wydawać, że jesteś raczej skoncentrowana na sobie.
Obie role zawodowe dają mi możliwość spełniania się. Człowiek jest istotą złożoną. To też banał?

– Nie, truizm.
Mam pragmatyczne podejście, biorąc pod uwagę fakt, że na 30 filmów, które się „kręcą”, dwa, trzy są dobre i akurat nie znajduję zatrudnienia w żadnym z nich. Więc to idealny czas do tego, żeby poszukiwać czegoś więcej.

– Czy raczej to nie powinno Ci powiedzieć, że trzeba dać sobie spokój z aktorstwem?
Nie, bo to kocham. Może są też reżyserzy, którzy mnie wreszcie dostrzegą i obsadzą w swoich sztukach, tak jak na przykład Maciek Kowalewski. Zapraszam na „Bombę” w jego reżyserii.

– No tak, ale z drugiej strony obaj wiemy...
Bardzo jest mi miło, że się przejęzyczyłeś w ten sposób, to paradoksalnie niezły komplement.

– Biorąc pod uwagę moje początkowe nadzieje, to porażka.
Jestem tolerancyjna.

– Niestety, tylko dla niepalących. Nie boisz się, że będziesz już zawsze taką gwiazdeczką serialu, seriali?
Spektakle w teatrze, praca w Radiostacji, felietony, moje wypowiedzi publiczne – to wszystko wskazuje, że jakoś staram się przed tym bronić.

– Nie myślisz o poważnych studiach aktorskich? Wiem, że półgębkiem się o tym Twoim braku studiów w środowisku mówi. Jesteś młodą, dobrze zarabiającą osobą. Dlaczego, jeśli chcesz być wielką aktorką, nie wyjedziesz gdzieś i porządnie się tego zawodu nie nauczysz od najlepszych? Jesteś jeszcze w takim wieku, kiedy można się uczyć i mózg się z tego cieszy.
Niewykluczone, że za chwilę kupię sobie bilet i polecę tam, gdzie są tego typu kursy i tego typu studia.

– Bo, być może, polskie szkoły Cię brzydzą?
Polska szkoła raz mnie zniechęciła. Zniechęciła mnie manieryczność, którą tam widziałam, zniechęciło mnie pewne pranie mózgu, które miałam szansę zobaczyć. Dlatego zdecydowałam się na prywatne lekcje. A swoją drogą to zabawne, ale wiesz, że jest naprawdę niewielu inteligentnych aktorów, z którymi można pogadać.

– To jest pytanie o to, co byłabyś w stanie poświęcić, żeby wielką aktorką zostać. Gdyby jakiś „nauczyciel”, starszy człowiek, jak w filmie, powiedział: pomogę ci i na pewno nam się uda. Na koniec, za pięć lat, będziesz wspaniałą, dojrzałą aktorką. Ale musisz odciąć to, co jest dzisiaj: „M jak miłość”, felietony, programy w Radiostacji... Poświęcasz się tylko temu. Nie będziesz miała z czego żyć, nie martw się. Dorobisz jako kelnerka, ale ważne będzie to, kim się będziesz stawała. Byłabyś gotowa na taki XIX-wieczny model stawania się aktorką?
To dobre pytanie.

– A odpowiedź?
Ostatnio zapytano mnie o to, czy jestem cierpliwa. Kiedy wiem na sto procent, że coś nastąpi, to mogę czekać bardzo długo, ale muszę mieć tę pewność. Jeśli wiedziałabym, że te moje umiejętności będą w przyszłości wykorzystane...

– Nigdy takiej pewności nie ma. Ale czy nie jest czasem tak, że jesteś gotowa czekać, że jesteś nawet oceanem cierpliwości, ale czekanie musi się odbywać w miarę komfortowych warunkach?
To prawda. Jestem hedonistką.

– Nie chciałbym być okrutny, ale to się może skończyć tak, że tamtego marzenia nie zrealizujesz.
Jestem też realistką, zdaję sobie z tego sprawę.

– A do poczucia komfortu czego potrzebujesz?
Szeroko pojętej wolności, suwerenności, i niezależności.

– Wolność się kupuje?
Czasem tak.

– Kiedy ostatnio kupiłaś sobie kawałek wolności i co to było?
Kawałek własnej podłogi.

– To akurat nie jest wolność.
To była wolność, podobnie jak samochód, bilet lotniczy.

– Samochód tak, bilet tak, podłoga nie – podłoga nie generuje wolności.
Ale daje poczucie przyjemnej niezależności, daje poczucie przyjemnego spokoju i azylu.

– Po co żyjesz?
W tej chwili dla siebie.

– Co możesz sobie dać?
Chcę stawiać sobie jak najwięcej pytań.

– Po co?
Chcę pytać o swoje możliwości, o zrozumienie świata.

– A ja szukam w Tobie ambicji. I lęków. Pytanie o wielkie aktorstwo jest tak naprawdę pytaniem o lęk przed tym, że się nie będzie kimś wielkim. Masz takie lęki?
Mając metr sześćdziesiąt, trzeba stawić czoło realiom. A mówiąc zupełnie poważnie, Czesław Miłosz kiedyś powiedział genialne zdanie, że cóż z tego, że jest uznawanym przez ludzi za wielkiego, skoro znajdzie się w encyklopedii między Myszką Miki a... Nie pamiętam, kto był drugą postacią, którą wymienił. Ja miałabym to szczęście, że znalazłabym się obok Myszki Miki i Miłosza, to już jest jakiś awans.

– Czyli drzemią w Tobie jednak encyklopedyczne ambicje?
Naprawdę piękne jest motto, by żyć tak, żeby inni się z nami nie nudzili, żeby po naszej śmierci powiedzieli: „Szkoda, że jej już nie ma, bez niej jest nudno”. Kiedy mi powiedziałeś o tym, że niczemu się nie dziwisz, wtedy pomyślałam, że jesteś stary. Ja bym chciała się cały czas dziwić.

– Dlaczego? Bo co to jest zdziwienie, Twoim zdaniem?
Czasem niezgoda na to, co nas otacza.

– Nie, zdziwienie jest zaskoczeniem, że świat albo ludzie mogą tacy być.
Ale to również czasami jest zgoda na to, że jest nie tak, jak byśmy sobie życzyli.

– Zgoda lub niezgoda jest potem.
U mnie widocznie te procesy myślowe szybciej przebiegają.

– Jesteś młodsza.
Ale ludzie dojrzali mnie inspirują. Potrafią być przewodnikami po tej rzeczywistości, potrafią podsunąć rozwiązania, których w pędzie albo w radosnym młodzieńczym uniesieniu nie zauważam.

– Ktoś Ci tak coś podsunął ostatnio?
Tak, Najsztub. Powiedział, żebym pojechała do szkoły. Proste i banalne w swojej prostocie.

– A co musiałbym Ci zabrać, żebyś wpadła w rozpacz?
Pamiętam taką sytuację, kiedy moja mama była chora. Przyznaję, że to na jakiś czas przewartościowało moje życie. Nagle nic poza nią nie było istotne. Byłam skoncentrowana na tym, żeby dawać jej jak najwięcej sił, żeby pokazywać, że jestem przy niej i że Ona sobie da radę.

– I udało się?
Tak.

– Mama jest z Ciebie dumna?
Jest, ale – jak każda mama – chce mieć pewność, że jej córka jest akceptowana przez innych.

– Jej pewność wzrosła po Twoich wyskokach na festiwalu?
Nie, to nie były wyskoki, tylko...

– Wiem, wiem, po świadomej, zaplanowanej prowokacji, która miała ustalić, jaki model seksapilu jest akceptowany w świecie aktorskim.
Nie, po świadomym prowadzeniu gali show-biznesu. Jeżeli ograniczamy taką działalność do odczytania tekstu, to niech wezmą dziewczynkę, która skończyła podstawówkę.

– Jeszcze trzeba z kartki odczytać – jak na Oscarach – trzy zaakceptowane przez organizatorów żarty, w tym jeden może być polityczny.
U mnie było to nawiązanie do piosenki Marii Peszek „Pieprzę cię, miasto”.

– Po panoramicznym filmie o Gdyni, z którego wszyscy byli dumni, że powstał w tak nowoczesnej technologii.
Nie rozumiem, dlaczego polskie kino i polskich twórców mamy traktować z jakąś specjalną troską.

– Tak mamy robić na festiwalu.
Ale dlaczego?

– Bo to jest ich święto, drogie dziecko.
Widocznie ktoś nie pomyślał, kiedy zapraszano mnie do pracy.

– Rezolutnie. A co sobie, Mucha, myślicie, kiedy widzicie zdjęcie swoich gołych pleców w „Fakcie”? Kiedy czytacie tam, że macie tłuste, obwisłe plecy? To boli? Taką kobietę jak wy, Mucha?
Jest bolesne, ale są takie dziewczyny, które mają tylko i wyłącznie coś do pokazania, są też takie, które mają coś do powiedzenia. Natomiast najzabawniejsze jest to, że nieważne, co zrobisz, co powiesz, i tak napiszą o twojej pupie.

– Więc jesteście, Mucha, za gruba, czy nie? Jak myślicie?
W sposób cudowny akceptuję to, jaka jestem, a poza tym, wiesz, jestem aktorką, muszę się dobrze kadrować, jest większa szansa, że operator złapie ostrość. Nie widzę też powodu, dla którego miałabym się wyrzekać tak przyjemnych wieczorów, w tak przyjemnym towarzystwie, i jeść wyłącznie pietruszkę.

Rozmawiał Piotr Najsztub/ Viva!
Zdjęcia Kuba Dąbrowski
Asystent Paweł Olejniczak
Stylizacja Vasina
Makijaż i fryzury Iza Wójcik
Scenografia Michał Zommer
Produkcja sesji Elżbieta Czaja