Anna Guzik: Moi rodzice, a także dziadkowie, to Ślązacy z krwi i kości. Zostałam wychowana w tej kulturze i tradycji. Należą do niej m.in: poszanowanie rodziny i wspólne obchodzenie świąt, religia. Żywe są też inne trwałe wartości: uczciwość, pracowitość, rzetelność. To moje zaplecze moralne, z którym weszłam w dorosły świat.
- Swój dom też prowadzi pani po śląsku – rodzinne spotkania, niedzielny obiad z roladą i modrą kapustą?
Anna Guzik: Niespecjalnie mam na to czas. Moje życie toczy się w teatrze, na planie zdjęciowym, w podróży. Jeśli mam wolny dzień, staram się go wykorzystać na chwilę lenistwa albo sport, który uwielbiam. Od dziecka nie przepadałam za typowymi niedzielnymi obiadami. Piękna pogoda za oknem, ptaszki ćwierkają, a ty… jesz rosół! Mnie wtedy aż nosi. W góry, nad rzekę, na kort tenisowy z przyjaciółmi...
- Rosół przegrywa ze sportem, ale czy w nawale obowiązków zdarza się pani samej coś ugotować?
Anna Guzik: Ostatnio gotuję coraz częściej. Nie lubię stać przy kuchni długo, więc dania przygotowuję błyskawicznie. Moją specjalnością jest, zabrzmi to teraz zabawnie, wspomniany już… rosół. Nieźle wychodzi mi też żurek, fasolka po bretońsku, różnego rodzaju sałatki i mięsa. Najbardziej lubię jednak, kiedy ktoś inny gotuje dla mnie. Wtedy smakuje mi dosłownie wszystko!
- Wiele kobiet zazdrościło pani determinacji, gdy zrzuciła pani wagę. Ale jak udaje się pani ją utrzymać?
Anna Guzik: Ogromną rolę odgrywa zmiana stylu życia. Nie można pracować 24 godziny na dobę, nawet gdyby wydawało się nam, że jesteśmy niezniszczalni. Każdy potrzebuje chwili relaksu i aktywności fizycznej – są niezbędne do dobrego samopoczucia i pracy organizmu. Ja ruszam się więcej, gdy tylko czuję, że gnuśnieję albo za bardzo obrastam w tłuszczyk. (śmiech) Mając więcej wolnego, można przygotować pełnowartościowy posiłek, pójść na siłownię i poczuć się dobrze samemu ze sobą. Dlatego walczę jak lwica
o swój czas wolny.
- Słynie pani z pracowitości na planie i w teatrze. To cecha odziedziczona po mamie, która prowadziła i dom, i własną, prężną firmę?
Anna Guzik: Od dziecka byłam pracowita, przynajmniej jeśli chodzi o naukę (śmiech), więc chyba faktycznie mam w sobie coś z mojej dzielnej mamy.
- Gdyby nie była pani aktorką, to kim chciałaby pani zostać i dlaczego?
Anna Guzik: Chyba pisarką. Podziwiam ludzi mających taką wyobraźnię, że potrafią wykreować fikcyjną rzeczywistość, w którą uwierzę.
Jakie kobiece słabości ma Anna Guzik? Czytaj dalej...
- Uważa się pani za silną kobietę? I co to określenie dziś znaczy?
Anna Guzik: No właśnie, co właściwie ono dziś oznacza? W moim przypadku wiąże się raczej z tężyzną fizyczną, niż z cechami charakteru. Niełatwo się poddaję, ale czy oznacza to, że jestem silna? Wiele razy czułam się bezbronna. Zresztą z czasem mój „instynkt walki” zanika. Daję sobie więcej przyzwolenia na słabości i… dobrze mi z tym.
- Ceni jednak pani niezalażne, pewne swojej wartości kobiety…
Anna Guzik: Od dziecka walczyłam o swoje prawo do wolności. Zacietrzewiałam się, kiedy babcia starała się mi wpoić, że dziewczynkom nie wypada biegać z bratem, kuzynem i ich kolegami po polach. Słyszałam: „Dziewczynki powinny grzecznie siedzieć w domu i nie nosić spodni”. I co? Tyle mnie babcia widziała! Dziś uderzają mnie nagie kobiety na billboardach. Nieważne, co się reklamuje – bieliznę czy dachówki... Kobiece ciało jest traktowane przemiotowo. Ciekawe, co by było, gdyby pojawiły się billboardy z nagimi mężczyznami? Już to widzę: „Skandal! Pornografia!”. I to epatowanie nas „pośladkami bez cellulitu”, „twarzami bez zmarszczek”. To musi się zmienić.
- Ma pani typowo kobiece słabości: torebki, buty, zakupy?
Anna Guzik: Lubię zakupy, ale nie biegam codziennie po sklepach. Moja słabością sa rzeczy sportowe, których mogę kupić każdą ilość i nigdy nie mam dosyć . Swoją garderobę uzupełniam głównie w sieciówkach, choć od czasu do czasu moja zaprzyjaźniona krawcowa uszyje dla mnie jakąś kreację.
- Które z domowych obowiązków lubi pani najbardziej?
Anna Guzik: Lubię rozwieszać i segregować pranie. To by było na tyle...(śmiech) Resztę obowiązków wykonuję bez zbytniej przyjemności. Wiem, że wiele kobiet ma na ten temat podobne zdanie, ale dzielnie zmagają się z codziennością.
- Jakie niespodzianki zawodowe szykuje pani dla swoich fanów?
Anna Guzik: Jestem świeżo po premierze „Miłości w Koenigshutte” w reż. Ingmara Vilquista w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Myślę, że widzowie będą zaskoczeni postacią, którą udało mi się stworzyć. W tymże teatrze zobaczyć mnie można również w monodramie „Singielka” oraz „Hotelu Nowy Świat”, „Bogu mordu”, a w warszawskim Teatrze Komedia w „Wydmuszce”.
- A co z serialem „Na Wspólnej”?
Anna Guzik: Niedawno pojawiła się postać nowego partnera Żanety – Wojtka Szulca. W tym związku będzie bardzo gorąco!
- Jak w pani prawdziwym życiu?
Anna Guzik: Może nie aż tak!