Anna Guzik

Anna Guzik fot. ONS.pl
Znana jako Żanetka z „Na Wspólnej”. Teraz zobaczymy ją w w roli samotnej matki trójki dzieci w przebojowym serialu „Hela w opałach” w TVN.
/ 25.04.2019 13:21
Anna Guzik fot. ONS.pl

Serialowa Hela jest samotną matką trójki dzieci, kobietą po przejściach. Wyzwoliwszy się z nieudanego związku, postanawia walczyć o swoje nowe życie. Szczęśliwie są obok niej wierni przyjaciele i sąsiedzi, którzy mają jeden cel – wyswatać Helę z rozsądnym mężczyzną. A mężczyzn wokół Heleny jest dużo, ponieważ właśnie rozpoczęła pracę w... elektrociepłowni. Oczywiście będą złamane serca i nieudane próby związków (Hela podoba się mężczyznom – nie bez przyczyny nazywa się Helena Trojańska), aż w końcu... Zdradzać zakończenia nie zamierzamy, ale warto wspomnieć, że amerykański oryginał serialu („Grace Under Fire”) zrobił w Stanach Zjednoczonych zawrotną karierę i nadawano go przez pięć lat.


O roli Heli marzyły setki polskich aktorek. Producenci wybrali Anię – wysoką blondynkę o urodzie dziewczyny z sąsiedztwa. Co ona ma w sobie takiego, że telewizja postawiła wszystko na jedną kartę i dała jej do zagrania najgłośniejszą w tym sezonie rolę?
„Ania Guzik ma poczucie humoru, jest niezwykle utalentowana i pracowita”, zachwyca się producentka serialu Dorota Rakowska-Kośmicka. „Ania? Świetna dziewczyna”, komentuje Paweł Małaszyński. „Jej rocznik opiekował się moim podczas studiów. Uwielbiam ją. Nigdy nie zapomnę, jak w przedstawieniu dyplomowym, „Ożenku” Gogola, była przebrana za wielką różową bezę. Przesłodka i cudowna. Mam same miłe wspomnienia na jej temat”, dodaje.
 

Rozmawiam z kilkunastoma osobami o Ani Guzik. I wszyscy mówią to samo. Chwalą i cieszą się z jej sukcesu. Sama Ania boi się jeszcze słowa „kariera”, ale to chyba jedyna rzecz, jakiej się boi. Bo charakter ma wyjątkowo mocny. Śląski.

Skąd się biorą gwiazdy?
„Jestem z Katowic, ale nie nazwałabym się klasyczną Ślązaczką”, żartuje Ania. „Nie przepadam za szpitalną czystością, nie gotuję, nie lubię zajmować się domem. Jestem tylko potwornie punktualna”, twierdzi. Ania spotyka się ze mną tuż po zdjęciach do „Heli...” W kilka minut przebiera się, zmywa makijaż. Rozmawia z każdym na planie, wszystkim dziękuje po zdjęciach. Nie każe na siebie czekać, bo zna wartość czasu. Pracuje od roku non stop. Wcześniej, zanim wygrała casting do tego serialu, grała w „Na Wspólnej”. Dostała niewielki epizod. Ale jej podejście do pracy zachwyciło wszystkich. „Z małej roli zrobiła majstersztyk”, wspomina Dorota Hamczyk, producentka serialu. „Miała pomysł na każdą scenę, była bardzo wyrazista. Kiedy pisaliśmy dalsze losy bohaterów, nie miałam wątpliwości, że dla Ani trzeba napisać większą rolę. Postać Żanety była niezapomniana. I teraz, kiedy Ania zaczyna nowy etap swojej kariery, cieszę się i jej kibicuję, ale też czuję żal, że mi ją zabierają, bo wspaniale nam się pracowało”.
I tak w kółko. Każda zapytana o Anię osoba mówi o niej dobrze. Słyszę, że jest koleżeńska i pracowita. Wymaga wiele od siebie, ale potrafi też żądać od innych. Jak powiedziała jej koleżanka z planu Agata Kulesza: „Anka nie da sobie w kaszę dmuchać”. „Ja po prostu nie znoszę olewactwa i lenistwa”, komentuje Ania. „Może i obsesją jest moje podejście do punktualności, ale kiedy umawiam się na próbę na 12.00 i jestem nawet godzinę wcześniej, a kolega przychodzi godzinę po terminie, jestem wkurzona. Były z tego powodu poważne konflikty, dopóki nie nauczyłam moich partnerów, że nie życzę sobie takiego lekceważenia”.



Niechciane życie cyrkowca
Ania jest blondynką, ale daleko jej do tej klasycznej, z dowcipów. Jest silna i zdecydowana. W dzieciństwie marzyła, by zostać pilotem. Twierdzi, że skoro miała zdrowie „jak koń”, nadawała się idealnie. Niestety, kobiet jeszcze wtedy nie przyjmowano. Wydawałoby się, że wybierze AWF. „Przez wiele lat trenowałam piłkę ręczną”, opowiada Ania. „Z czasem jednak zrozumiałam, że sport nie jest dla mnie. Nie umiem być pokorna i słuchać trenera. Zawsze miałam swoje zdanie”, dodaje. Postanowiła zatem, że spróbuje swoich szans na studiach aktorskich we Wrocławiu. Dostała się od razu. „Wybrałam zawód, który w dzieciństwie kojarzył mi się z czymś najgorszym. Jako dziecko najbardziej bałam się, że przyjdzie mi kiedyś prowadzić życie cyrkowca, to wieczne włóczęgostwo, które kojarzyło mi się z domem dziecka. I proszę! Co ja teraz robię? Włóczę się!”, z uśmiechem mówi Ania. Aktorstwo jest po prostu kolejnym wyzwaniem w jej życiu. Zawsze wybiera to, co najtrudniejsze. Kiedy na maturze miała do wyboru dwa przedmioty – historię, z której niewiele umiała i angielski, który miała w małym palcu, wybrała historię. I jak się zawzięła, to jako jedyna z klasy wyszła z egzaminu z szóstką. Z czego to wynika? Z niewyobrażalnej wiary w siebie. „To zasługa mamy”, podsumowuje Ania. „Zawsze powtarzała mi i bratu, że jesteśmy mądrzy, dobrzy i wspaniali i że jeśli będziemy się starać, to uda się wszystko, o czym marzymy”.

Kobieta, ale nie kobietka
Nie ma czasu na maseczki, choć chętnie spróbowałaby zabawić się w delikatną kobietkę. Najchętniej odpoczywa czynnie. Marzy, by wolne chwile, jeśli takowe będą, spędzać na basenie. „Pamiętam z okresu moich treningów, że po godzinie intensywnych ćwiczeń wytwarza się taka ilość endorfin, że człowiek musi być szczęśliwy. Uwielbiam ten stan fizycznego zmęczenia”, opowiada Ania. Po chwili dodaje: „Bo ja mam chyba męski charakter. Lubię działać. Gdybym miała wybierać: czy zmywam, czy wynoszę śmieci, wolałabym śmieci. Lubię stawiać na swoim i lubię się dobrze bawić. Taka też jest moja Hela. Choć ona jest może bardziej zagubiona”.
W „Heli w opałach” gra z trójką dzieci. Maluchy uwielbiają ją i świetnie się dogadują. Ania nie ma dzieci, ale uważa, że nie musi wiedzieć, jak to jest być matką, a tym bardziej samotną. Wystarczy solidne przygotowanie i odrobina wyobraźni. Nie wypożyczała sobie dzieci znajomych przed zdjęciami, żeby poćwiczyć macierzyństwo. Dziwi się, że w ogóle o to pytam. „Przecież ja nie jestem Robertem De Niro, żeby przez pół roku pracować nad rolą! To nie jest paradokumentalny serial. Mam być lekko komediową postacią, nie muszę odgrywać dramatycznej prawdy”, śmieje się Ania.
Pytanie o mężczyznę życia zbywa krótkim: „Tego nie komentuję, uważam, że nie wypada tak publicznie opowiadać”. I nie opowiada. Znalazłam jednak czat internetowy z Anią z listopada ubiegłego roku. Powiedziała w nim, że na święta życzy sobie trzech rzeczy: mieszkania, samochodu i faceta. Mieszkanie powoli staje się realne, samochód kupiła, a facet... nie potwierdza i nie zaprzecza.

Gwiazda... zabawne!
Właśnie skończyła 30 lat. Od siedmiu lat gra w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. To były podobne do siebie lata. Codziennie te same ścieżki: dom, teatr, coraz więcej dużych ról, nagrody. Aż tu nagle, rok temu, Ania zaczęła grać w serialu „Na Wspólnej”. „Wszystko się zmieniło”, śmieje się. „Pani, która przez lata sprzedawała mi gazety, nagle krzyczy na mój widok. Zabawne... Też mi gwiazdorstwo!”
Ania nie czuje, żeby za chwilę miał nastąpić wybuch sławy. „Będzie albo i nie będzie”, komentuje. Ale wszyscy wiedzą, że będzie. I co więcej, w środowisku nie pojawił się nawet cień zazdrości czy zawiści. Wszyscy uważają, że jej się należy. „Nie zapomnę, jak Ania wsiadała nocą do pociągu w Bielsku, żeby być rano na planie, a potem wracała na spektakl do teatru”, wspomina Sylwia Gliwa, aktorka z „Na Wspólnej”. „Nie wiem, skąd miała na to wszystko siłę”.

Jestem zwyczajna
„Wiem, że mogę wydać się nudna”, śmieje się Ania Guzik. „Praca, dom, praca, dom. Nie mam szalonych romansów, zadziwiających pasji i zwariowanych przygód. Ale ja zawsze taka byłam. W szkole też, zamiast balangować, uczyłam się. Nosiłam grzecznie fartuszek z wykrochmalonym kołnierzykiem. Miałam same piątki na świadectwie i przez większość życia poczucie, że mam na plecach napisane „frajer”. Dlatego pewnie wciąż mnie okradano w pociągach i autobusach. Kiedyś składałam zeznanie po jednej z kradzieży i policjant uśmiał się, bo napisałam: „Spałam, ale byłam czujna”. Tak byłam wtedy czujna, że mnie okradli dokumentnie”.
Ania opowiada o tym rozbawiona. Twierdzi, że nie ma się czym przejmować. Nie ona służy przedmiotom, tylko one jej. Komórka – rzecz nabyta, parę groszy też może raz być, a raz nie. Najważniejsze, żeby żyć w zgodzie z zasadami. „A sława...”, zamyśla się. „Nie ma co się nad tym zastanawiać. Żyć trzeba i cieszyć się. Wtedy wszystko samo przyjdzie”.

Agnieszka Prokopowicz/ Viva!
Zdjęcia Zuza Krajewska/PHOTO-SHOP
Stylizacja Jola Czaja
Makijaż Paweł Bik/ARTDECO
Fryzury Sylwia Kiliś/METALUNA
Scenografia Katarzyna Jarnuszkiewicz
Produkcja sesji Ewa Opalińska