Agnieszka Radwańska - fenomen z tenisowej pustyni

Agnieszka Radwańska fot. PAP
Ma dopiero 19 lat i 14 z nich spędziła na korcie. Opłaciło się. Dziś Agnieszka Radwańska jest jedną z najlepszych tenisistek świata.
/ 22.08.2008 11:39
Agnieszka Radwańska fot. PAP
Cztery lata temu o Agnieszce Radwańskiej słyszeli tylko zagorzali fani tenisa. 941. miejsce w rankingu WTA (Women’s Tennis Association). Nienajlepiej. Nikt wtedy nie przypuszczał, że niedługo Isia (jak mówią o niej bliscy) przeskoczy w tym rankingu o 931 miejsc! Że dokona niemożliwego – udowodni, że Polskę stać na tenisistkę na najwyższym światowym poziomie. Przez ostatnie dwa lata Agnieszka wygrała cztery duże turnieje, doszła do ćwierćfinału Wimbledonu. W domu państwa Radwańskich całą ścianę zajmują nagrody. Jest ich kilkaset (oczywiście część należy do Uli Radwańskiej, siostry Agnieszki).

Klan Radwańskich
Kiedy w 1989 roku na świat przyszła Agnieszka, a dwa lata później jej siostra Ula, nikt nie spodziewał się, że kiedyś będzie się o nich mówiło „siostry Williams wschodniej Europy”. Agnieszka wychowała się w rodzinie ze sportowymi tradycjami. Dziadek Radwańskiej był hokeistą, ojciec trenował łyżwiarstwo figurowe i tenis. Choć urodziła się w Krakowie, pierwsze lata życia spędziła z rodziną w Niemczech, w Gronau, gdzie jej ojciec uczył w szkółce tenisowej. Isia od początku plątała się na korcie. Pierwszą rakietę dostała, kiedy miała trzy latka i zamiast piłek odbijała baloniki. Ojciec szybko zauważył, że córka jest znacznie szybsza niż jej rówieśnicy. Dwa lata później Agnieszka wygrywa swój pierwszy turniej. Kiedy w 1995 roku wrócili do Polski, Robert Radwański całą swoją uwagę skupił na córkach. Stał się ich trenerem – wymagającym i konsekwentnym. Sam wszystko opłacał: sprzęt, wpisowe na turnieje, opłaty za wynajem kortów. W pewnym momencie zarobione w Niemczech pieniądze skończyły się. Wtedy z ratunkiem przyszedł dziadek Władysław. Sprzedał obrazy, które od pokoleń wisiały w domu Radwańskich. I uratował Agnieszce karierę. Pięć lat później Isia wygrała turniej juniorek na Wimbledonie. To był przełom w jej karierze.

Jak zakonnica
Radwańska wielokrotnie powtarzała, że tata nieraz dawał jej w kość, ale ona docenia ten wysiłek. Bo żeby dojść do formy, którą dziś prezentuje, Agnieszka musiała poświęcić swoje życie jednej sprawie. Wybrała tenis i nie żałuje, choć zdominował całe jej życie. „Codzienność tenisistki przypomina życie zakonnicy. Przez lata panuje ta sama reguła, od której nie może być odstępstw. Nawet jeśli masz gorszy dzień, nie możesz nie pójść na kort”, zwierzała się w „Vivie!”. Od lat trenuje trzy razy dziennie. Od stycznia do października jeździ po świecie na turnieje. Jej życie to ciągłe pakowanie i rozpakowywanie walizki.


Nie miała czasu na rozrywki czy hobby. Czasem marzyła, by zaszyć się w swoim pokoju w Krakowie, obejrzeć telewizję i poczytać babskie pisma. Ale na takie przyjemności może sobie pozwolić bardzo rzadko. Bo przecież do tej pory oprócz tenisa miała jeszcze szkołę. W krakowskim gimnazjum, a potem liceum Agnieszka pojawiała się rzadko. Miała indywidualny tok nauczania i, jak sama przyznawała, musiała po prostu przechodzić z klasy do klasy. Mimo to w zeszłym roku zdała maturę. Kosztowało ją to jednak sporo wysiłku, często wstawała o piątej rano przed treningiem, by się pouczyć. Zdobycie świadectwa dojrzałości uważa za jeden ze swoich największych sukcesów. Bo takie wykształcenie w świecie tenisistek jest rzadkością. I to nie koniec – Isia myśli jeszcze o studiach.

Nastolatka z k(l)asą
Sukces jej nie zmienił. Isia nie gwiazdorzy. Choć na koncie ma pokaźną kwotę półtora miliona dolarów, pozostała skromną dziewczyną. Przy tym jest pewna siebie, ma swoje zdanie, wie, co chce osiągnąć w przyszłości. „Mam dystans, wiem, że w sporcie się wygrywa i przegrywa”, powiedziała Piotrowi Najsztubowi w „Przekroju”. Ma świadomość, że kariera w sporcie zawodowym może skończyć się bardzo szybko. Dlatego nie szasta pieniędzmi – inwestuje. Ostatnio kupiła mieszkanie w Krakowie. Twierdzi, że jest dorosła, od kiedy zaczęła zarabiać na siebie. Pieniądze mają jej pozwolić na spokojne życie, gdy skończy 30 lat (to „wiek emerytalny tenisistek). Oczywiście, pozwala sobie na przyjemności. Ma słabość do zakupów i dba o wygląd. Woli sportową elegancję niż szpilki. Lubi markowe ubrania – od Armaniego, Tommy’ego Hilfigera czy Calvina Kleina, i torebki. Na zakupy najczęściej chodzi z siostrą, która jest jej najlepszą przyjaciółką. O mężczyznach na razie nie myśli. Nie ma czasu na randki. Przegrywają z tenisem.

Druga Martina?
Agnieszka jako pierwsza Polka w historii znalazła się w dziesiątce najlepszych zawodniczek rankingu WTA. Specjaliści porównują ją do słynnej Martiny Hingis. Tak jak Szwajcarka Agnieszka nie skupia się na jak najsilniejszym uderzeniu. Zresztą ze swoimi 172 cm i 56 kg jest dość krucha w porównaniu z rywalkami. Gra inteligentnie, z finezją. A przed nią jeszcze wiele lat kariery i sukcesów.
        

Marta Tabiś / Party

Redakcja poleca

REKLAMA