– Mówi się, że Paulina odebrała ci palmę pierszeństwa w Polsacie oraz tytuł pupilki Niny Terentiew. Ile jest w tym prawdy?
Agnieszka Popielewicz: I tu cię zaskoczę! Do tej pory nic przez Paulinę nie straciłam. Jestem prowadzącą program „Się kręci” razem z Maćkami: Dowborem i Rockiem, a Paulina z nami współpracuje. Jestem też gospodynią najważniejszych imprez stacji: Sylwestra czy TOPtrendów. To, że nie prowadziłam programu „Must be the Music”, nie oznacza, że Paulina mi go zabrała. Jeżdżę na zagraniczne wywiady, robię w Polsat Café program „Grunt to rodzinka”. Z Pauliną współpracujemy. Jesteśmy inne, a w telewizji jest miejsce dla każdego.
– Obie wychodzicie za mąż w wakacje. To może choć rywalizujecie o to, czyj ślub będzie piękniejszy?
Agnieszka Popielewicz: Na pierwszy rzut oka widać, że mamy inny styl, więc nie będziemy mieć na pewno takiej samej sukienki (śmiech). A ślub na pewno nie powinien być przedmiotem rywalizacji.
– Jaka więc będzie twoja wymarzona suknia ślubna?
Agnieszka Popielewicz: Od kiedy byłam małą dziewczynką, chciałam pójść do ołtarza w klasycznej sukni typu „rybka”. Ale kiedy w bliskim mi babskim gronie zaczęłam mierzyć takie kreacje, okazało się, że taką mnie już wszyscy znają, a w tym szczególnym dniu chciałabym wyglądać naprawdę wyjątkowo. Mama namówiła mnie, żebym przymierzyła bajkową suknię. I gdy ją włożyłam, poczułam, że to jest to! Wioletta Piekut szyje mi suknię z długim trenem i welonem.
– Czyli będziesz na swoim ślubie księżniczką a’la Kate Middleton...
Agnieszka Popielewicz: Może nie księżniczką, ale jak wiele kobiet marzyłam o wyjątkowej ceremonii. Jesteśmy z Mikołajem bardzo rodzinni, przywiązani do tradycji. Jeśli chcę z kimś mieszkać i mieć dzieci, to musimy być małżeństwem. Ślub traktuję jako najważniejszy moment dla dwojga ludzi i on jest w tym dniu najistotniejszy. Natomiast wesele to już zabawa, kojarzy mi się z balem i biesiadowaniem. Mamy dużą rodzinę, wielu znajomych. Jak u nas jest impreza, to zawsze do białego rana, koniecznie z tańcami. I takie będzie też nasze wesele.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– Do tej pory nigdy nie mówiłaś o swoim życiu prywatnym. Co się teraz zmieniło?
Agnieszka Popielewicz: Dalej nie zgadzam się na wspólne wywiady z moim narzeczonym, nie udzielamy się publicznie. Nie zamierzam jednak robić tajemnicy ze swojego ślubu, ukrywać się. Wolałabym mówić o sobie w kontekście mojej pracy, ale pracuję w telewizji i wiem, że pewna sfera mojego życia będzie upubliczniona. Ale nie chcę mówić o sprawach intymnych...
– Ale od tego pytania się nie wykręcisz: Dlaczego Mikołaj to właśnie ten jedyny?
Agnieszka Popielewicz: Trudno jest odpowiedzieć tak jednoznacznie i ostatecznie. Na to składa się bardzo wiele czynników. Wygląd – lubię prawdziwych mężczyzn, którzy wyglądają dojrzale i męsko. Niezmiernie cenię sobie w moim narzeczonym to, że zapewnia mi poczucie bezpieczeństwa. Mogę być niezależna i budować swoją pozycję zawodową, ale wiem, że dla niego będę zawsze delikatną kobietą. Mikołaj zaczarował mnie swoją pewnością siebie, ma mocny charakter i rozbrajające poczucie humoru. I jeszcze jedno, on mnie wciąż inspiruje. Fascynują mnie ludzie, którzy są ode mnie lepsi, mądrzejsi, poszerzają mi horyzonty. Mikołaj otworzył przede mną choćby świat muzyki, na której świetnie się zna.
– Ty z kolei musiałaś sama szybko odnaleźć się w świecie show-biznesu, a jesteś bardzo związana z rodzicami. Trudno ci było wyfrunąć z gniazda?
Agnieszka Popielewicz: Moje pojawienie się w mediach wiązało się niestety z ostatecznym odcięciem pępowiny. Wyjechałam z Katowic, zamieszkałam sama i sama musiałam sobie ze wszystkim radzić. A jestem jedynaczką i do tamtej pory życie rodziny kręciło się wokół mnie. Zaczęłam pracować w Polsacie, gdy miałam 22 lata. Byłam najmłodszą prowadzącą w tej stacji. I temu dziecku, bo byłam naprawdę młodziutka, dano do poprowadzenia najważniejsze imprezy, od razu zaczęłam pracować z najlepszymi nazwiskami w tym kraju. Myślę, że dużo w tym zasługi rodziców, że mi się nie przewróciło w głowie.
– Czyli telewizja to już dziś twoje przeznaczenie?
Agnieszka Popielewicz: To moja praca. Marzę o programie ze światowymi gwiazdami, dobrze czuję się w wywiadach. Ale w telewizji nie zawsze musisz być frontmanem, można robić dużo innych ambitnych rzeczy. Może się zdarzyć, że będzie taki okres, że nie będę prowadzić żadnego programu, bo skupię się na rodzinie i prowadzeniu domu. I wcale mnie to nie martwi. Bo dziś wiem, że choć na razie moje życie jest intensywne i barwne, to największą przyjemnością jest wrócić do domu i bliskiej osoby.
Marta Tabiś-Szymanek / Party