To, co zobaczymy na ekranach kin już 13 lutego, jest po prostu historią namiętnej miłości. Ale wymyśloną! Miliony kobiet dostają wypieków na samą myśl o erotycznych scenach, kiedy to aktorzy je odgrywający cierpieli niemalże katusze. Dlaczego?
Jamie Dornan wyznał, że zarówno on, jak i Dakota Johnson, byli bardzo onieśmieleni łóżkowymi scenami, które wymuszały na nich stuprocentowe zaufanie w stosunku do aktorskiego partnera.
Dlatego też momenty można by rzecz - brutalnego - seksu i wszelkie intymne sceny były kręcone na samym końcu.
Powód?
Jamie i Dakota chcieli oswoić się ze sobą nawzajem i poznać na tyle, by móc bez większego speszenia odgrywać łóżkowe harce.
Podczas kręcenia Fifty wypowiedziałem mnóstwo przepraszających słów. Trzeba było zachować intensywność scen i być profesjonalistą. Pod koniec dnia każdy, jako że jesteśmy tylko ludźmi, czuliśmy się niekomfortowo z odgrywaniem takich scen. Dlatego próbowałem zachowywać się jasno i odpowiednio.
Wiadomo, że w filmie to kobieta, Dakota Johnson, znajduje się w mniej komfortowej pozycji.
Dlatego też Jamie Dornan starał się jej ułatwić trudne sceny, by nie było między nimi nieporozumień pomimo niezręczności, poprzez mówienie jej za każdym razem, że nie zależy mu na tym, by te sytuacje w jakiś sposób wykorzystać
Prawdopodobnie nie będę czerpał z tego dużej przyjemności, musisz to wiedzieć.
Ten "zdrowy układ" sprawił, że aktorzy nie unikają siebie nawzajem, są szczerzy i otwarci.
Efekty tej współpracy oceni już widownia.
Premiera już 13 lutego!
Zobacz także:
Wszystkie twarze... Jamie'ego Dornana
"50 twarzy Greya" - trailer