Iwona Zgliczyńska: Kiedy powiedziałam koleżance, że podczas zabaw erotycznych można się śmiać, była zdziwiona. Zawsze kochała się z romantyczną miną. Dlaczego tak rzadko to, co robimy w łóżku, jest zabawne, na luzie?
Violetta Skrzypulec: Wychowanie w naszej kulturze nadal budzi w nas poczucie winy. Jesteśmy uczeni, że seksualność jest czymś nieczystym, zwierzęcym. A przeżywanie radości w sypialni wykracza poza powszechnie akceptowaną prokreację. A dlaczego chętniej odgrywamy w łóżku spektakle romantyczne niż perwersyjne? Ponieważ perwersyjne praktyki nasuwają nam wyobrażenia o dewiacjach. Nie są utożsamiane z etosem miłości romantycznej, lecz z upadłością i wyuzdaniem.
I.Z.: A może odgrywamy scenki z filmów? Seks na ekranie jest zwykle mało zabawny. Raczej romantyczny i pompatyczny...
V.S.: Często myślimy, że orgazm to jakieś nieziemskie doznanie. Mamy przed oczami telewizyjne symbole orgazmu: wystrzeliwane korki od szampana. A tu, w życiu, wykraczające poza naszą świadomość doznanie nie nadchodzi. Nie oczekujmy telenowelowych doznań, lecz zacznijmy czerpać radość z tego, co możemy dać lub otrzymać od partnera w grze miłosnej. Naprawdę warto! Chęć dorównania wykreowanym przez mass media modelom prowadzi do ustawicznej frustracji. Bo tamten wizerunek łóżkowego spełnienia odbiega znacząco od prozy seksualności, z jaką spotykamy się w naszych łóżkach.
I.Z.: Czy, żeby mieć udany związek, warto robić coś, by ta proza stała się choć odrobinę zabawna?
V.S.: Naprawdę to, czy lubimy śmiech w łóżku, jest sprawą drugorzędną. Zależną od naszych preferencji. Udany związek powinien być budowany na otwartości i zaufaniu. Zaakceptujmy to, jacy jesteśmy. Zaprzyjaźnijmy się z naszymi ciałami, z naszymi doznaniami. A nie powielajmy nierealnych wzorów. Ideałów nie ma.
I.Z.: Moje znajome twierdzą, że mężczyźni nie lubią żartować w łóżku i że one tęsknią za partnerem, który by nie reagował alergicznie na śmiech w sypialni. Może mężczyźni uważają takie spontaniczne zachowanie za dezaprobatę dla ich seksualnej sprawności?
V.S.: Z mojego doświadczenia wynika, że śmiech w łóżku lubią zarówno kobiety, jak i mężczyźni. A to, czy lubimy żartować w sytuacjach intymnych, bardziej zależy od naszego charakteru aniżeli płci. W związku z tym unikałabym tezy, że żarty w łóżku dotykają poczucia męskości kochanków. Twierdząc tak, utrwalamy tylko stereotyp. Może widzimy to, co chcemy zobaczyć?
I.Z.: A może żartowanie w pościeli to pułapka? Kobieta prowokuje zabawne sytuacje, bo etap wielkiego pożądania już minął, a ona nie chce się do tego przyznać?
V.S.: To kolejny mit. Radość seksu nie jest przykrywką dla utraconych namiętności.
Konsultant: Violetta Skrzypulec, ginekolog i położnik Śląskiej Akademii Medycznej, wojewódzki konsultant do spraw seksuologii. Nurkuje, jeździ na nartach i świetnie pływa. Można ją spotkać w kinie na ostatnich, nocnych seansach.
Wyluzowani i pogodni
Iza, nauczycielka historii, 28 lat: Z moim poprzednim facetem kochałam się na śmiertelnie poważnie. Nasz seks był taki, jaki widzieliśmy w telewizji. Aktor dotyka piersi aktorki i na ekranie rozlegają się fanfary. Na końcu ekstaza, orgazm za orgazmem, spocone ciała. Byłam wtedy niepewna swojej seksualności, miałam kompleksy. Pamiętam, że wciągałam brzuch podczas stosunku, by wydawać się szczuplejszą. Kiedy obejrzałam "9 i pół tygodnia", byłam zdziwiona, że można sobie urządzać erotyczne zabawy. Ach, te truskawki, bita śmietana i śmiech... Kiedy poznałam Marka, wszystko się zmieniło. Okazało się, że w łóżku można też żartować, robić głupie miny. Kiedyś, w "tym momencie", zaczęliśmy naśladować naszych byłych partnerów. Robiliśmy to przesadnie, karykaturalnie. To było złamanie tabu. Trochę na granicy dobrego smaku. I właśnie dlatego nas rozśmieszyło. Ale, moim zdaniem, na taki luz w pościeli trzeba zapracować - zaufać sobie, by dobrze się ze sobą poczuć.
Wesoło, ale do czasu...
Anka, muzyk, 31 lat: Często żarty w sytuacji intymnej nie sprzyjają atmosferze podniecenia. Co innego gra wstępna albo zabawa "po". Czasem wołam: "Bądź rosyjskim sołdatem, który rzuca się na swoją ofiarę". I to jest dla mnie zabawne. Ale jednak, gdy już dochodzi do "tego", nie sposób dalej się tak bawić. Bo seks nie jest stworzony do odbywania go na wesoło. Jak się śmiejesz, to słabiej się podniecasz. Wyobraź sobie sytuację, że już zabierasz się do romantycznych amorów, a facetowi przypomina się dowcip i wybucha śmiechem. Po chwili poważnieje i zaczynacie się całować i... znowu to samo. I tak raz, dwa, trzy, pięć. Za szóstym razem musicie zrezygnować z miłości, bo już mija ochota. Inną skrajnością jest seks na śmiertelnie poważnie. Paradoksalnie właśnie taki seks jest śmieszny. Ale to się chyba zdarza tylko z pompatycznym facetem, którego w dodatku dobrze nie znamy. Trzeba rozgraniczyć dwie rzeczy: wesołą atmosferę w łóżku (która jest super) od śmiania się i dowcipkowania w trakcie stosunku. To drugie jest moim zdaniem niewykonalne. Tak a propos: spróbuj się zaśmiać zaraz "po", gdy on jeszcze jest w środku. Zobaczysz, jak będzie wrzeszczał: "Przestań, to takie nieprzyjemne".