Miłośc leczy

Rozmowa z Joanną Wysogląd-Wolniak , lekarzem psychiatrą, kierownikiem Poradni Zdrowia Psychicznego i Terapii Uzależnień przy klinice WOLMED.
/ 16.02.2008 01:19
Rozmowa z Joanną Wysogląd-Wolniak , lekarzem psychiatrą, kierownikiem Poradni Zdrowia Psychicznego i Terapii Uzależnień przy klinice WOLMED.

Jaki wpływ wywiera miłość na nasze życie?

To jedna z najważniejszych potrzeb człowieka. Według pięciostopniowej skali opracowanej przez Abrahama Maslova, znajduje się na trzecim miejscu. Tuż po potrzebie przetrwania i poczucia bezpieczeństwa. Każdy – zarówno dziecko, dorosły i starzec potrzebuje miłości i akceptacji, aby jego stan psychiczny i fizyczny był w pełni równowagi.
Można więc powiedzieć, że miłość to jedna z podstaw naszej egzystencji.

Czy to oznacza, że bez kołatania serca, natrętnych myśli i bezsennych nocy nie uzyskamy pełni dobrostanu?

Te objawy są tylko jedną z faz zakochania. Towarzyszą im gwałtowne procesy chemiczne, zachodzące w organizmie. Zwiększa się ilość hormonów odpowiedzialnych za stan pobudzenia, pożądanie seksualne, przywiązanie. Łatwo zauważyć te objawy w płonących oczach kobiet czy napiętych mięśniach mężczyzn Pod wpływem takiej burzy hormonalnej ludzie są zdolni do niezwykłych czynów. Nie trwa to jednak wiecznie, nad czym boleją zarówno poeci jak i zwykli śmiertelnicy...

Czy można taki stan porównać do nałogu?

W pewnym sensie. Substancje podobne do adrenaliny utrzymują nasz organizm w stanie najwyższego pobudzenia. Tęsknota i potrzeba kontaktu z ukochaną osobą może przypominać objawy uzależnienia.

Ile może trwać takie napięcie?

U wielu kończy się po akcie spełnienia. U innych mija po kilku miesiącach, a w nielicznych przypadkach utrzymuje latami.

Czy to oznacza koniec miłości?

Czasami koniec, a czasami jej wyższy etap. Wyciszony organizm otwiera się na nowe informacje o partnerze. Rośnie siła zaangażowania , nakładają się na siebie różne inwestycje uczuciowe. Oczywiście działają też hormony, które teraz mogą przynieść uspokojenie, harmonię i pragnienie tworzenia silnego związku.

A jeżeli stany emocjonalne partnerów nie pokrywają się: on chce się ożenić i zbudować dom, a ona wciąż chce romansu jak z harlequina, ale bez zobowiązań?

Ludzie nie są naczyniami przetwarzającymi hormony. Potrafią rozpoznać i nazwać swoje stany emocjonalne i potrzeby. Powiązać je z kontekstem kulturowym, ekonomicznym i psychicznym. Jeśli ich oczekiwania nie są zbieżne, powinni dać sobie czas na ich dopasowanie. Miłość – jeżeli już jest, to bardzo cenny dar, nad którym warto się pochylić.

Wspomniała Pani o hierarchii potrzeb i o tym, że miłość jest jedną z najważniejszych. Czy to oznacza, że ludzie samotni z wyboru albo owdowiali nie mają szansy na pełną równowagę?

Miłość i potrzeba akceptacji. Ludzie niespełnieni w miłości, jak i ci, którzy ją utracili, zawsze będą czuli niedosyt. Ale zarówno przyczyny tego niespełnienia jak i skala konsekwencji mogą objawiać się bardzo różnie. Niekochane kobiety przeleją miłość na dzieci, wdowy – zajmą się wnukami, samotnicy znajdą pasje, które wypełnią pustkę. Warto pamiętać, że miłość, to uczucie ogromne, przypisywane tylko ludziom. Ale nie dotyczy wyłącznie relacji między kobietą i mężczyzną.

Czy wśród Pani pacjentów wiele osób cierpi na zaburzenia związane z brakiem miłości?

Wielu. Najczęściej deficyt uczuć pojawia się już we wczesnym dzieciństwie. Zmniejsza odporność na ból związany z odrzuceniem lub brakiem akceptacji w dorosłym życiu .
Ale nie brakuje też dowodów na siłę działania uczuć. Zakochani partnerzy ratują swoich mężów i żony przed tragedią nałogu. Przywożą ich w strasznym stanie – przedawkowania narkotyków, alkoholowego ciągu czy zaburzeń psychicznych. Często wydają ostatnie oszczędności, żeby ratować bliską osobę. Towarzyszą w spotkaniach terapeutycznych, wspierają i – stawiają twarde warunki. Każdego dnia zbieram dowody na to, że miłość może również leczyć.

Redakcja poleca

REKLAMA