Co mnie tak denerwuje?
Na pewno słyszałaś, że przeciwieństwa się przyciągają. W Twoim mężczyźnie zauroczyło Cię to, czego potrzebowałaś akurat wtedy, gdy go spotkałaś. Sytuację możesz odwrócić. Czasem warto się zastanowić, co Cię teraz w nim
denerwuje. Jeśli więc wściekasz się, że Twój facet zbyt długo myje auto, to może znaczyć, że potrzebujesz czasu na swoją pasję. Pomyśl: może nie potrafisz odpoczywać, nie umiesz się wyłączyć i dlatego dążysz do tego, by być cały czas w kontakcie z partnerem.
Kto się czubi, ten się lubi
Często na pierwszym spotkaniu terapii małżeńskiej psychoterapeuci mówią skłóconej parze: „To dobrze, że się kłócicie, bo jeszcze Wam na sobie zależy”. – Brak sporów mógłby oznaczać, że skapitulowaliście, uznaliście, że nie ma już sensu inwestować w związek. Konfrontacja jest przecież pewnego rodzaju zaangażowaniem – tłumaczy Joanna Dulińska.
– Jeśli unikasz za wszelką cenę konfliktów, warto, byś wiedziała, że to może się obrócić przeciwko Tobie. Gdy próbujesz unikać starć i podporządkowujesz się drugiej osobie, to nie rezygnujesz ze swoich pragnień – są one jedynie chwilowo zepchnięte na dalszy plan. Wtedy tylko pozornie w Twoim domu nie dochodzi do konfliktu. Tak naprawdę on się czai i w każdej chwili może wybuchnąć – dodaje Joanna Dulińska. Zdarza się, że osoba podporządkowana próbuje swoje potrzeby realizować na boku. Bywa, że z przyjaciółką, ale czasem z kochankiem.
Przegrać znaczy wygrać
Ludzie kłócą się na nieskończenie wiele sposobów. Jedne pary gwałtownie, głośno krzyczą. Inne milczą całymi dniami. Jeszcze inne dokuczają sobie ostrymi słowami. – Nie ma jednego optymalnego sposobu prowadzenia sporu z partnerem – twierdzi Joanna Dulińska. – Styl kłótni zależy od wielu czynników, w tym również od naszego temperamentu. Najważniejsze, by w wyniku starcia udało się osiągnąć kompromis.
Oczywiście najłatwiej dojść do niego, po prostu rozmawiając ze sobą. Ale czasem nawet ciche dni mogą wyjść na dobre. Pod jednym warunkiem: że obie osoby przemyślą sobie wszystko w samotności i każda z nich chociaż trochę się zmieni. Bo podczas konfliktu nie powinno Ci zależeć, by wygrać. Jeśli wygrasz, to tak naprawdę przegrasz. – Natura ludzka ma to do siebie, że osoba pokonana szuka sposobności, by się odegrać – podkreśla Joanna Dulińska. Więc we wspólnym interesie jest zadbanie o to, by wypracować kompromis, który zadowoli obie strony konfliktu. Kłótnia ma wtedy jakiś sens, jeśli w wyniku starcia spotkasz się z partnerem w połowie drogi. Nie ma zaś sensu, gdy nie zmienia niczego. Bo wtedy związek zamiera, nie ewoluuje.
O co Ci chodzi?
Gdyby ktoś Cię spytał, o co się najczęściej kłócisz, pewnie odpowiedziałabyś: „O drobiazgi”. Joanna Dulińska twierdzi, że pod tymi drobiazgami kryją się zwykle jakości, które odbieramy jako zagrażające nam samym. Często okazuje się, że sprzeczka o niepozmywane naczynia jest tak naprawdę sporem o rolę kobiety i mężczyzny w związku, walką o to, kto będzie rządził w domu. By kłótnia była konstruktywna, warto się zastanowić: „O co mi tak naprawdę chodzi i czy chcę o to walczyć?”. Ludzie krzyczą na siebie, zajadle
wypominają zaszłe sprawy, a po jakimś czasie ze zdziwieniem stwierdzają, że stracili z oczu faktyczny przedmiot sporu. – Zachowują się, jakby nie byli przekonani o słuszności swoich argumentów. Nie umieją nawet przypomnieć sobie, od czego się zaczęło i o co im chodziło. Dlatego w sporze warto dobrze znać swój punkt widzenia – mówi Joanna Dulińska.
Bez interpretacji, kochanie
Porównaj dwie wypowiedzi. Pierwsza: „Ty mnie ignorujesz! Ciągle tylko czytasz gazetę”. Druga: „Czuję się samotna, kiedy czytasz gazetę”. Na pierwszy tekst facet najprawdopodobniej odpowie zdenerwowaniem: „Kobieto, wcale Cię nie ignoruję! Po prostu czytam sobie gazetę”. I pole do kłótni będzie otwarte. Ale na drugą nie zareaguje już tak opryskliwie, bo partnerka mówi tylko o konkretnych faktach i swoich uczuciach, nie oskarżając przy tym nikogo. Podczas sprzeczki warto dać do zrozumienia, że jesteś otwarta na argumenty drugiej osoby. Niestety, nasze kłótnie zbyt często przypominają przeciąganie liny. A wtedy szanse na kompromis równają się zeru.
Pozwól sobie na emocje
Masz prawo płakać podczas kłótni, a nawet mówić podniesionym tonem. Naprawdę! – Nie jestem zwolenniczką spierania się w każdej sytuacji w sposób wyważony. Pewnych spraw nie da się przekazać spokojnym głosem. Podniesiony ton jest niejako fizjologicznie wpisany w ludzką emocjonalność – mówi Joanna Dulińska. Wyobraź sobie, że jakaś kobieta dowiaduje się o zdradzie swojego partnera. Jest roztrzęsiona, płacze. A on mówi: „Jak chcesz o tym rozmawiać, to musisz się uspokoić!”. Ona: „Ale jak mam mówić o tym spokojnie, kiedy to boli?”. On: „No i właśnie na tym polega problem z Tobą: jesteś zwyczajną histeryczką!”. – Pytanie tylko, jakim cudem ta kobieta ma przekazać to, co czuje, bez emocji? Z jej punktu widzenia racjonalne argumenty są teraz nieistotne. Jeśli ona ulegnie i zmusi się do stoickiego spokoju, to rozmowa przestanie dotyczyć tego, co dla niej najważniejsze – twierdzi Joanna Dulińska.
Czerwone światło
Co robić, jeśli podczas kłótni partner przekroczy granice: zacznie krzyczeć albo Cię obrażać? – Możesz zastosować zasadę czerwonego i zielonego światła. Czerwone dla sposobu kłócenia się, a zielone dla treści: „OK, rozumiem, że jesteś bardzo wkurzony! Ale absolutnie nie zgadzam się, byś mnie obrażał, klął i wrzeszczał!” albo inaczej: „Rozumiem, że coś jest na rzeczy! Ale ja bardzo się boję krzyku i dlatego nie mogę uczestniczyć w takiej rozmowie” – proponuje Joanna Dulińska. Ważne, byś była stanowcza. Siłę i lepszą pozycję daje Ci świadomość tego, co podczas sporu dzieje się z Tobą i Twoim partnerem. Nie bój się więc spierać, walczyć o swoje, konfrontować się. Przecież w takich sytuacjach uczysz się czegoś od partnera, zbliżacie się wzajemnie, stajecie się jednością.
Iwona Zgliczyńska