Dlaczego on, dlaczego ona...

Skłonność do nawiązywania więzi z innymi jest jedną z najważniejszych umiejętności w życiu człowieka i towarzyszy mu od urodzenia. W psychologii określa się ją mianem afiliacji. Ciekawym jest, u kogo tak naprawdę szukamy bliskości i jakie stawiamy kryteria odnośnie przyszłych partnerów. Czy wybierając, preferujemy osoby bardziej do siebie podobne czy może pociągają nas zupełnie odmienne charaktery?
/ 22.05.2010 09:37
Skłonność do nawiązywania więzi z innymi jest jedną z najważniejszych umiejętności w życiu człowieka i towarzyszy mu od urodzenia. W psychologii określa się ją mianem afiliacji. Ciekawym jest, u kogo tak naprawdę szukamy bliskości i jakie stawiamy kryteria odnośnie przyszłych partnerów. Czy wybierając, preferujemy osoby bardziej do siebie podobne czy może pociągają nas zupełnie odmienne charaktery?

Stare polskie przysłowia, określają zasady w myśl, jakich ludzie łączą się w pary. „Przeciwieństwa się przyciągają”, „kto się czubi, ten się lubi”, „ciągnie swój do swego” albo „dobrali się jak w korcu maku” to tylko niektóre z nich. Czy znajdują one potwierdzenie w życiu? Co tak naprawdę powoduje, że decydujemy się na związek z konkretną osobą, jej podobieństwo do nas czy odmienność?

Dlaczego on, dlaczego ona...

Ciągnie swój do swego?

Jedna z najstarszych zasad w psychologii odnośnie afiliacji i doboru partnera, mówi, że ludzie lubią osoby podobne do siebie. Jeśli posiadamy jakieś cechy i są one w naszym mniemaniu ogólnie ważne, to spotykając osobę, która podziela nasze poglądy, nawyki, sposób zachowania, czujemy do niej sympatię. Daje tutaj znać o sobie nasz wrodzony egocentryzm. Ponieważ z reguły cenimy własną osobowość i posiadamy dodatnią samoocenę, odnalezienie osoby, która przypomina nas samych zdaje nam się potwierdzać i uzasadniać nasze racje. Lubimy samych siebie, więc będziemy też lubić podobnych do nas. Ponadto, wysuwamy automatycznie nieświadome oczekiwanie, że podobni do nas będą nas również darzyć sympatią. Związek z kimś podobnym, daje nam również swego rodzaju poczucie równowagi. Ludzie dążą do tego by ich poglądy, uczucia i relacje z innymi były wzajemnie ze sobą zgodne – jest to gwarantem dobrego samopoczucia. W innym wypadku powstaje tzw. dysonans poznawczy i osoba czuje, że jakiś element jej życia nie współgra z pozostałymi. Podobnie jest w przypadku spostrzegania atrakcyjności innych osób. Jeśli dana osoba podziela czyjeś opinie i przekonania, to relacja tych osób będzie w równowadze. Jeśli dwoje partnerów ma np. odmienne poglądy polityczne, społeczne itp. to może to stanowić podstawę do napięć i konfliktów. Dlatego też, jak pokazują badania, choć z początku liczy się wygląd fizyczny drugiej osoby, to w miarę upływu czasu, wyznacznikiem atrakcyjności staje się jej psychologiczne podobieństwo do partnera.

Czy przeciwieństwa się przyciągają?

Z drugiej strony łatwo sobie wyobrazić, że bycie z osobą identyczną byłoby najprościej mówiąc nudne, a związki, w których partnerzy różnią się pod wieloma względami nie miałyby racji bytu, a przecież zdarzają się one nader często. Wybitny psycholog społeczny E.Aronson uważa, że lubimy ludzi, którzy darzą nas sympatią, ale lubimy ich znacznie bardziej, gdy dodatkowo się od nas różnią. W każdym człowieku, tkwi potrzeba bycia indywidualistą, zachowania poczucia swojej odrębności, a więc totalne podobieństwo drugiej osoby do nas, mogłoby być w pewnym sensie nawet zagrażające dla naszego dobrego samopoczucia. Wyniki badań par narzeczeńskich i małżeńskich są sprzeczne. Wiele z nich pokazuje, że ludzie wybierają siebie, w oparciu o zasadę komplementarności, a więc szukają osób z odmiennymi cechami osobowości, takimi, jakie sami chcieliby mieć. Inne wyniki mówią, że partnerzy w parach małżeńskich są zazwyczaj do siebie podobni. Jak więc jest naprawdę?

Jak dwie połówki jabłka

Wydaje się, że wszystko zależy od tego, jaki zestaw cech weźmiemy pod uwagę. Jeśli dana osoba ceni sobie jakieś wartości np. porządek, a ponadto ważne są dla niej kontakty towarzyskie, jest zawsze w centrum uwagi i zainteresowania wszystkich wokół, to niekoniecznie dobrze będzie się czuć z osobą, dla której kwestia porządku jest sprawą drugorzędną i która woli spędzać czas w zaciszu swego domu. Z drugiej strony Aronson zwraca uwagę na takie cechy jak np. zależność i opiekuńczość. Tutaj różnica w przypadku partnerów jest wręcz pożądana. Osoba o rysie osobowościowym zależnym, będzie czuła się komfortowo przy osobie o wysokim stopniu opiekuńczości. Widać więc, że w zależności od tego, co weźmiemy pod uwagę, jesteśmy skłonni inwestować uczucia w związek z osobą albo podobną do nas, albo różną, a ponieważ osobowość człowieka nigdy nie jest tworem jednowymiarowym sprawa wydaje się dość skomplikowana. Gdyby jednak dobrze się zastanowić nad najbardziej istotnym aspektem w związku, to będzie nim z pewnością zakres tolerancji względem drugiej osoby. Odnalezienie swoistego złotego środka w relacji między dwojgiem ludzi. Nie zmienimy drugiej osoby, ale możemy popracować nad tym, by różnice między nami i naszymi partnerami nie wpływały negatywnie na nasz wspólny związek. Wymaga to zaangażowania i pracy obojga partnerów by poznać swoje wzajemne oczekiwania, zaakceptować to, czego zmienić się nie da w drugiej osobie i potrafić odróżnić priorytet, jakim jest związek, od czasami mało znaczących sytuacji, które mogłyby nas poróżnić. Nie jest to praca łatwa, na efekty często trzeba poczekać, ale kiedy wreszcie się to uda, porozrzucane wszędzie kosmetyki naszej partnerki nie będą już tak razić, a kolejny wypad partnera z przyjaciółmi nie będzie podszyty brakiem zaufania i wizją końca świata.

Źródła:
B. Wojciszke „Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej”
E. Aronson „Człowiek, istota społeczna”


Anna Strzelczak

Redakcja poleca

REKLAMA