W co ty się ubrałaś? Jak ty wyglądasz? Ona zakłada na siebie pas do pończoch, pończochy, buty do pół uda, albo lateksowe ubranko, a ty wypalasz niby żartem: "Wyglądasz w tym jak..." Doceń to, że twoja partnerka chce stworzyć podniecającą atmosferę, o co ty zazwyczaj w ogóle nie dbasz. Spójrz na siebie - na pewno nie zdjąłeś skarpetek i wyglądasz w nich jak dziesięć nieszczęść. Twoje slipy odziedziczone po dziadku okres świeżości dawno mają już za sobą, więc zamiast krytykować swoją ukochaną, że postarała się i chciała coś dla ciebie zrobić zajmij się kreowaniem swego wizerunku od początku.
Dlaczego nie masz na to ochoty? Przecież wszyscy tak robią? Wszyscy to znaczy kto? Czy również ta pani z naprzeciwka, która okres klimakterium przeszła czterdzieści lat temu? Dlaczego kobieta z którą jesteś powinna to lubić? Czy to powszechnie obowiązująca zasada? Zamiast używania argumentów przedszkolaka, spróbuj z nią porozmawiać. Być może dowiesz się czegoś ciekawego o swojej kobiecie i również o sobie. Gdy się tylko postarasz. A jak nie chcesz się starać to już twój problem. Daruj sobie. Może czas najwyższy pomyśleć o celibacie.
Kochanie, jakoś inaczej wyglądasz. Czyżbyś trochę przytyła? Kwestionowanie przez mężczyznę atrakcyjności swojej partnerki w taki właśnie sposób świadczy dobitnie na niekorzyść faceta. Zanim wypowiesz powyższe słowa spójrz uważnie na siebie. Prawdopodobnie brakuje ci wiele, aby zostać misterem uniwersum i nie zostaniesz nim przez następne dziesięć lat.
Zrozum człowieku, że zanim zaczniesz czegoś wymagać od swojej partnerki najpierw musisz dać coś sam od siebie. Jeszcze jakieś pytania? Grzech chyba najtrudniejszy do wybaczenia. On wypowiada imię swojej byłej. Być może lepiej by było dla niego, aby wybierał kobiety o takich samych imionach, albo używał jednego zdrobnienia w stosunku do wszystkich wybranek. Czyż słowo słoneczko nie brzmi uroczo?