Czy można sobie wychować faceta?

Maksyma naszych prababek – „Męża trzeba sobie wychować” – wcale nie traci popularności. Na pogaduchach w sieci panie dzielą się sprawdzonym sposobami. Ale, czy to w ogóle możliwe? Psycholog ma mieszane uczucia.
/ 27.07.2012 06:05

Maksyma naszych prababek – „Męża trzeba sobie wychować” – wcale nie traci popularności. Na pogaduchach w sieci panie dzielą się sprawdzonym sposobami. Ale, czy to w ogóle możliwe? Psycholog ma mieszane uczucia.
 

Czy można sobie wychować faceta?

Żaden mężczyzna nie ucieszy się słysząc, że jest wychowywany. Jak zauważa Katarzyna Górka, psycholog samo sformułowanie budzi negatywne emocje i jest poniżające, bo stawia go na pozycji 5-10-letniego dziecka.

- Nie oczekujmy, że się na to zgodzi – mówi K. Górka.

Kiedy mąż jest kanapowcem
Dziś zanika tradycyjny podział ról w małżeństwie na gospodynię domową i żywiciela rodziny. Zdarza się, że kobieta zarabia więcej niż mężczyzna, a małżeństwo opierają się na partnerstwie i podziale domowych obowiązków. W tej sytuacji „wychowywanie” traci ten sens co kiedyś.
Z drugiej strony wiele kobiet występuje wciąż na tym samym obrazku, co ich matki: Mąż wraca z pracy, kładzie się na kanapę i nogi w górę, tak do wieczora, a ona podsuwa obiadek, zmywa, zajmuje się dziećmi. Aż prosi się, żeby go wychować.
- Jeśli taka sytuacja trwa od 10-20 lat, nawyki zostały mocno utrwalone. Wtedy trudno je zmienić – zauważa psycholog. - Dlatego obowiązkami trzeba się dzielić od początku wspólnego życia. Najlepiej przed ślubem ustalić, jaki ma się obraz żony, męża.

Fot. Depositphotos

Trzeba rozmawiać
Jak dodaje Katarzyna Górka, trzeba rozmawiać. Jeśli związek opiera się na wzajemnym szacunku i miłości, to rozmowa wystarczy. Skąd mąż ma wiedzieć, że żona ma już dość, jeśli ona mu o tym nie powie. Jak ona ma zrozumieć, że mąż musi poleżeć godzinę na kanapie, bo potrzebuje odreagować kosmiczną awanturę z szefem w pracy – jeśli nie usłyszy tego od niego?
Bywa, że pomoc w domu jest szokiem dla maminsynka, którego mama wyręczała we wszystkim.
- Wzorce rzeczywiście wynosimy z domu – przyznaje psycholog. - Ale to nie dotyczy tylko mężczyzn. Córka też może mieć obraz matki, która sama prała, sprzątała, gotowała. Potem realizuje ten wzór. Po pewnym czasie zaczyna odczuwać zmęczenie, chciałaby, aby mąż jej pomógł, ale albo nic nie mówi, albo utyskuje na głos i dalej sprząta. Bo tak trzeba. A sprawa męża, który był wypieszczonym synem nie jest beznadziejna. Warunek: to wzajemna miłość i chęci.

Tylko nie szantaż

Psycholog odradza branie męża szantażem – ty przestajesz sprzątać i gotować, a w nim budzi się gosposia – bo efekty mogą być mizerne. Lepiej powiedzieć: „Kochanie, jestem dziś zmęczona, nie będę zmywać. Zrób to za mnie. Może być jutro.” W normalnym związku to podziała.
Ważne, żeby partnera nie zniechęcić. Nie poprawiać go, nie mówić, że trzeba coś było zrobić inaczej, że źle umył, źle posprzątał. Motywująco działają pochwały. Dobrze też sprzątać razem – np. ona -kuchnię, on – łazienkę. Wtedy szybciej można usiąść do wspólnej kawy.
- Mężczyźni pragną ciepłego, bezpiecznego domu, azylu, do którego chce się wracać – wylicza psycholog. - Dlatego, kiedy mąż przyjdzie z pracy i się położy, nie zaganiaj go krzykiem do roboty. Usiądź. Porozmawiaj.
 

Anna Pachorek/mwmedia

Redakcja poleca

REKLAMA