Zapach świeżej opalenizny

Zapach świeżej opalenizny
Naukowcy powiadają, że regularne uprawianie seksu wpływa stymulująco na naszą odporność, czyli: "więcej się kochasz, mniej kichasz"!
/ 21.04.2008 13:30
Zapach świeżej opalenizny
Jest poranek, wyglądam przez okno: na zewnątrz parszywie. Jako typowy przykład kanapowca, gdy temperatura na dworze spada poniżej piętnastu stopni, w ogóle odmawiam wszelkiej aktywności. Z wyjątkiem jednej... Zagrzewam do seksu, żeby się zagrzać.

Kontrowersyjna gwiazda "złotej ery" amerykańskiego kina Mae West powiedziała w jednym z wywiadów: "Jeden mężczyzna w domu wart jest dwóch na ulicy". Lata płyną, a ten prosty rachunek arytmetyczny wciąż obowiązuje. Szczególnie w chłodnej Europie Wschodniej, a przypominam, że Mae Szczęściara mieszkała w Kalifornii - miejscu, gdzie cytrusy prawie rosną na ulicach. "Ma pan w kieszeni banana, czy niektóre części pańskiego ciała wpadły na mój widok w entuzjazm?" - w pewnym starym filmie pyta gwiazda przytulonego w tańcu partnera. Tymczasem u nas temperatura spada, a ja ekscytuję się widokiem własnego męża. On uznaje to za ostateczną perwersję. Jego obecność w łóżku w chłodną jesienną noc może mi wynagrodzić brak zapachu świeżej opalenizny. Jesienią blednę, owszem, ale nie sinieję ze strachu. Chwalę się nie tyle posiadaniem męża, co posiadaniem łóżka. Z tym łóżkiem w moim życiu jest trochę na wyrost... Będąc świeżo po przeprowadzce, śpimy na podłodze.

Tak naprawdę jedyną zadowoloną z tego istotą jest nasz pies. Czarna suka rasy cocker spaniel, która regularnie próbuje pozbawić mnie pozycji samicy alfa. Kokosząc się na naszym legowisku, wypycha mnie z pościeli na dywan. Oczywiście budzi mnie zimno, frustruję się, pies jest szczęśliwy, a mąż nie narzeka. A dlaczego miałby narzekać? Pies grzeje jak centralne, w przeciwieństwie do mnie, bo ja mam wiecznie zimne stopy. Myślę, że lodowate palce na łydkach są tym, co najbardziej przeszkadza w nas facetom. Egoiści. Zauważyłam również, że pomimo rozwoju cywilizacji, wciąż mają jakieś "ale" do naszych wielosezonowych wagin. Nam ni burze, ni deszcze, ni ciemność, ni śnieg nie przeszkadzają w uprawianiu seksu. "Na zimnie tylko kaczor ma erekcję", wyjaśnił mój mąż, kiedy chciałam go uwieść podczas pewnego kuligu (nawiasem mówiąc, nie wiem, co mi odbiło). Dzisiaj taka wypowiedź ociera się o politykę, ale czy można jej odmówić prawdy?

Idealny facet jesienią nie otwiera okien, nie wyłuskuje kochanki z flanelowej piżamy, nie ściąga kołdry - rozpoznaje topografię kobiecego ciała "na dotyk". W dodatku to go podnieca. Facet w łóżku chłodnym wieczorem jest lepszy od brandy, no i zwykle mniej kacotwórczy. Ba, naukowcy powiadają, że regularne uprawianie seksu wpływa stymulująco na naszą odporność, czyli: "więcej się kochasz, mniej kichasz". Super!

Jednej rzeczy facet w łóżku nie znosi przez okrągły rok: konkurencji. Dlatego nim zaprosisz go, żeby zanurkował w pościel, to wykop z łóżka termofor. Po wtóre zapach gumy wciąż na niektórych mężczyzn, szczególnie tych ze starszego pokolenia, działa deprymująco. I po zabawie.

Jesienne igraszki w łóżku! Żadnych mrówek, żadnego piachu, martwienia się o fotogeniczność rozstępów w pełnym słońcu, żadnych wpadek w rodzaju dziecka, które akurat upodobało sobie ten sam kawałek plaży (grozi paragraf, a jeszcze gorzej, gdy dziecko jest nasze - będzie nas dręczyć wspomnieniem rodzicielskiego seksu, dopóki nie przejdziemy menopauzy). Rozmarzyłam się i nagle chłód przestał być taki straszny. Sęk w tym, że mąż radośnie (zbyt radośnie?) poinformował mnie, iż administracja właśnie konserwuje kaloryfery przed nowym sezonem grzewczym. Jeśli któraś z Pań wie jak zapowietrzyć kaloryfer, proszę o maila z informacją.

Redakcja poleca

REKLAMA