Co powiedziałby twój facet, gdyby dowiedział się, że właśnie wychodzisz na zajęcia sexy aerobiku? Mój od razu przeszedł do konkretów. – Będziecie ćwiczyć w parach? – zaniepokoił się. Ćwiczyłyśmy solo.
We wtorkowy wieczór wmieszałam się w tłumek (18 kobiet) zebranych w sali warszawskiego Gymnasionu dla Kobiet. Wszystkie przyszły tu albo z ciekawości, albo z założeniem, że nauczą się tańczyć, tak by gubić kalorie i... ubrania. Nasza trenerka Kasia przyciemniła światło. Zrobiło się nastrojowo, a ja odetchnęłam, bo półmrok dał mi poczucie mniejszej kompromitacji. Zaczęłyśmy rozgrzewkę. Tego mniej więcej się spodziewałam, idąc na zajęcia sexy aerobiku – kręcenia biodrami ósemek w tempie, którego nie powstydziłaby się tancerka samby, potrząsania biustem itd. Zrobiło się gorąco (dosłownie i w przenośni).
Po rozgrzewce czas na choreografię. Jako początkująca miałam z nią kłopot. Trudno było śledzić wzrokiem Kasię i jednocześnie miziać się po biuście, wypinać pupę i wykonywać rytmiczne ruchy biodrami. Kasia porusza się fantastycznie – jest tancerką i w jej wykonaniu to prawdziwe mistrzostwo. Reszta tańczących, cóż, prawda jest taka, że daleko nam do niej.
Ja osobiście miotałam się jak reklamówka na wietrze, nie mogąc zapamiętać która pierś z którym biodrem, kiedy rozkrok na leżąco, a kiedy cza-cza-cza. Z boku rzeczywiście może to przypominać taniec początkujących striptizerek. Jeśli facetom podoba się to, co myślimy, że im się podoba, to s-aerobik zdecydowanie jest kluczem do ich serc. (A tak przy okazji, to czy wiedziałyście, że jeśli przejeżdżacie dłonią między piersiami, to bardziej sexy będzie zrobić to jej zewnętrzną krawędzią?). Ręce, szyja, cycki, pupa – Kasia wykrzykuje kolejność ćwiczeń.
Dotykanie własnego ciała to podstawa – cały czas przesuwamy ręce po udach, brzuchu, pośladkach. Przez 45 minut robię rzeczy, których dobrze wychowana dziewczyna nie robi w miejscu publicznym – moim hitem jest lubieżne czołganie się po podłodze a la kociak. Po zajęciach nie czuję szczególnego zmęczenia, dlatego trudno mi uwierzyć, że w ciągu godziny aerobiku spaliłam ok. 400 kcal (wiarę odzyskuję nazajutrz, kiedy nie mogę się ruszyć, bo boli mnie każdy mięsień).
Zajęcia cieszą się popularnością. – Dziewczyny chcą spróbować czegoś nowego, nauczyć się poruszać w atrakcyjny sposób – mówi Kasia. Wiele z nich tańczy potem przed swoimi facetami, a oni są tym zachwyceni – śmieje się. Ale taki taniec ma też walor czysto fitnessowy – ćwiczenia (trzy razy w tygodniu) pozwalają utrzymać dobrą kondycję i figurę. Moim zdaniem to także rodzaj treningu dla nieśmiałych. Co do tańczenia przed facetem – jeszcze się zastanowię. Podobno wyższy poziom zaawansowania obejmuje tańce przy rurze. Może wtedy?
Co to jest s-aerobik?
W klubie Gymnasion tak naprawdę nazywa się to sexy-class. To forma zajęć tanecznych łączących elementy aerobiku, jogi, strechingu i przede wszystkim tańca wzorowanego na ruchach striptizerek. Główną częścią zajęć jest trenowanie układu choreograficznego pełnego przeciągania, kocich ruchów, kołysania biodrami, obrotów. Modę na s-aerobik wylansowała w Hollywood aktorka Sheila Kelly, przygotowując się do filmowej roli tancerki go-go (potem zaczęła uczyć tego tańca).
Gdzie na sexy aerobik?
Na zajęcia możesz zapisać się do klubów Gymnasion (www.gymnasion.pl) lub Ladies First (www.ladiesfirst.pl) albo trenować w domu z kasetą "Carmen Electra’s Aerobic Striptease".