Według najnowszych badań – rzadko, lecz miejcie się na baczności. Podobno najczęściej do zdrady dochodzi, gdy w stałym związku zaczyna wiać nudą lub kłopotami, od których chcemy uciec. Wówczas pocieszające ramiona wyciąga do nas ponętna kochanka lub namiętny kochanek. Jak zdradzają Polacy oraz jak oceniają zdradę?
Poznając drugą osobę i tworząc z nią głębszą relację, rzadko zakładamy, że nasza miłość się nie uda. Patrząc na świat przez „różowe okulary”, które zakłada nam na nos miłość, wierzymy, że nasza relacja jest wyjątkowa, a całe zło świata z pewnością nam nie zagraża. Ze zdradą jest trochę jak z rakiem. Zawsze wydaje nam się, że chorują na nią związki innych. Czy aby na pewno?
Jak często zdradzamy?
Jeśli sądzicie, że temat zdrady was nie dotyczy, głęboko się zastanówcie. Temat jest przecież stary jak świat i wciąż tak samo aktualny. W badaniach CBOS'u prawie połowa (48%) z nas deklaruje, że ma w swoim kręgu znajomych kogoś, kto pozwala sobie na flirt z osobą pozostającą w stałym związku. Zaskakujące? Czytajcie zatem dalej.
Otóż jak się okazuje prawie 40% z nas zna kogoś, kto dopuścił się fizycznej zdrady partnera lub partnerki. Na pytanie wprost, czy kiedykolwiek flirtowałeś poza związkiem twierdząco odpowiada 22% z nas. Czyli co piąty z nas ma coś na sumieniu! A teraz rozejrzyjcie się wokół... Nadal twierdzicie, że „co zdrada, to nie wy”? Do fizycznego aktu zdrady przyznaje się 12% z nas. To dużo czy mało?
Co pcha nas w kierunku zdrady?
Okazuje się, że nasze intuicyjne myślenie o powodach zdrady ma swoje potwierdzenie w badaniach. Ponad 44% ankietowanych uważa, że zwykle dochodzi do zdrady, gdy w naszym stałym związku da się odczuć znużenie – partnerem i relacją z nim. Pojawia się nuda, więc zaczynamy szukać czegoś nowego, ekscytującego, co sprawi, że jeszcze raz poczujemy subtelne trzepotanie słynnych motyli w brzuchu. A ponieważ w długoletnich związkach trudno wzniecić na nowo ten stan ducha, często idziemy na łatwiznę i poszukujemy go w ramionach kogoś nowego.
Prawie tyle samo (41%) ankietowanych uważa, że taki stan rzeczy wynika z tego, że w naszym związku nie dzieje się dobrze. Jest nam albo nudno, albo czujemy się zmęczeni kłótniami, sporami i ciągłym poszukiwaniem kompromisów. Aż tu nagle na naszej drodze staje ktoś – zwykle o cechach przeciwnych do tych, które najbardziej drażnią nas w obecnym partnerze. I nie zawsze wystarcza nam silnej woli, by w tę relację nie wejść.
Inne powody, dla których szukamy szczęścia poza stałym związkiem, to jednocześnie ucieczka od własnych problemów (26%) i chęć dowartościowania się (23%). Bo kiedy w pracy stres, a w domu wrzeszcząca żona z obwisłymi po dwóch ciążach piersiami, nic tak nie koi nerwów jak pełne wdzięku ramiona młodej kochanki. Lub inaczej – gdy partner przestaje dostrzegać urodę kobiety, ona chętnie przejrzy się w oczach mężczyzny, który zobaczy w niej to, o czym jej mąż już dawno zapomniał.
Lubimy czuć się dowartościowani. Wszyscy i bez wyjątków. Często szukamy potwierdzenia własnej wartości w oczach drugiej osoby, gdy jej nie odnajdujemy w źrenicach tej nam najbliższej, wcześniej czy później znajdzie się ktoś, kto powie, że jesteśmy wspaniali, piękni, mądrzy i sypiemy dookoła skrzącym dowcipem. I prawdopodobnie na moment sami w to uwierzymy. Szczególnie jeśli właśnie tego brakuje nam na co dzień. Wejdziemy w tę relację jak w masło.
Są i tacy, i jest ich całkiem sporo (23%), którzy w związkach czują się samotni. Żyjemy dziś szybko, intensywnie, a umiejętność rozmowy traktujemy równie ekonomicznie, jak prowadzenie samochodu, gdy ceny benzyny coraz wyższe. Aby tylko za bardzo się nie spalać. Ta oszczędność nie ma jednak długofalowych zalet.
Oddalamy się od siebie. Już nie rozumiemy się już bez słów, nie skupiamy się na słuchaniu i spełnianiu potrzeb drugiej strony, a stąd już prosta droga do poczuci samotności w związku z drugim człowiekiem. I gdy nagle z innej strony zaczyna powiewać zefirek zrozumienia, ustawiamy się w jego kierunku. Czasem bardzo subiektywnie wydaje nam się, że ma on moc tornada. Porywa nas...
Gdy już dojdzie do zdrady...
Większość z nas (73%) ocenia jej skutki jako zdecydowanie negatywne. Wiele par po zdradzie postanawia się rozstać. Są jednak i takie, które postanawiają, by trwać, mimo wszystko. Jednak przekłamaniem byłoby stwierdzenie, że dla każdej pary zdrada ma wymiar wyłącznie negatywny.
Co szósty z nas deklaruje ambiwalentne odczucia wobec zdrady, a niektórzy (3%) uważają, że można mieć ona pozytywne skutki dla stałej relacji. Czasem po otrząśnięciu się z tego, co się stało, relacja znów nabiera tempa. Wraca namiętność, znów nam zależy, doceniamy to, o czym na chwilę zapomnieliśmy. Przeżywamy reemisje stanu zakochania.
Jeśli nie zdrada, to co?
Nie zawsze jednak dochodzi do czysto fizycznej zdrady. Czasem poszukując nowości i powiewu świeżości zdarza nam się wcale nie „iść na całość”. Zadowalamy się zainteresowaniem nowej osoby, subtelnym flirtem, platonicznym zauroczeniem. Czy to już zdrada? Czy takie zachowanie jest społecznie akceptowane?
Okazuje się, że również tego typu interakcje damsko-męskie oceniamy krytycznie. Żegnajcie dwuznaczne żarty i ukradkowe uśmieszki do kolegów z pracy! Większość (66%) z nas uważa, że flirtowanie jest niedopuszczalne. Z badań wynika, że bardziej pobłażliwy stosunek do flirtu mają mężczyźni. Pytanie, czy jednoznacznie odnoszą się do tego zjawiska, gdy sami flirtują i gdy flirtuje ich partnerka pozostaje jednak bez odpowiedzi.
A na poważnie - szczególnie krytycznie oceniamy znajomości, w których dochodzi do „kontaktu fizycznego”, choć w badaniu nie sprecyzowano, czy chodzi tu „jeszcze” o pocałunki czy „już” o pełny akt seksualny. Tak czy siak, ogólny wniosek wyciągnięty z badań CBOS'u jest jednoznaczny – zdradę oceniamy negatywnie. I co ciekawe, zdrada jest uznawana za niedopuszczalną zarówno przez osoby, które nigdy nie zdradziły, jak i przez te, które mają romans na swoim sumieniu. Jaki z tego morał? Niech każdy na to pytanie odpowie sobie sam.
Źródło danych: CBOS, raporty "Zdrady i romanse" z lipca 2011 oraz "Polacy o romansowaniu - akceptują czy potępiają" z sierpnia 2011 roku