Organizacja ślubu i wesela a konflikt pokoleń

W praktyce konsultanta ślubnego spotykam się czasem z problemem niezgodności poglądów pomiędzy narzeczonymi (szczególnie, jeśli są to osoby bardzo młode, wkraczające dopiero w życie po zakończeniu studiów), a ich rodzicami.
/ 17.12.2007 07:22
W praktyce konsultanta ślubnego spotykam się czasem z problemem niezgodności poglądów pomiędzy narzeczonymi (szczególnie, jeśli są to osoby bardzo młode, wkraczające dopiero w życie po zakończeniu studiów), a ich rodzicami.

Odnoszą się one zawsze do kwestii organizacyjnych i na ogół wynikają z faktu, iż rodzice, finansujący wydatki związane ze ślubem i weselem, pragną mieć głos w różnych sprawach: listy gości, doboru menu czy rodzaju oprawy muzycznej. Narzeczeni zaś nie potrafią tego zaakceptować. Rodzą się wówczas większe i mniejsze konflikty, które mogą z czasem osiągnąć (zupełnie niepotrzebnie!) katastrofalne rozmiary.

Ślub poprzedzają zawsze wielkie emocje i stres, którym zarówno rodzice, jak i przyszli młodzi małżonkowie dają się łatwo ponieść. Jeśli w okresie przygotowań dodatkowo pojawią się nieporozumienia - burza w szklance wody gotowa. A wraz z nią złość, rozgoryczenie i łzy.

Rzekłabym: "problem stary jak świat", a jednak nikt jeszcze nie znalazł dla niego uniwersalnego rozwiązania. Swoim Klientom radzę zawsze, aby w sytuacjach konfliktowych starali się znaleźć kompromis, spróbowali wsłuchać się wzajemnie w intencje obu stron.

Weźmy na początek listę gości, która najczęściej staje się przysłowiową kością niezgody. Niejednokrotnie zdarza się, że do wykazu sporządzonego przez Młodych, rodzice dodają drugie tyle nazwisk - swoich znajomych lub członków rodziny. Tak stało się w przypadku pewnej pary moich Klientów. Bardzo ich to zdenerwowało. Mieli pretensje, że to ich wielki dzień i woleliby bawić się w gronie ludzi młodych, a nie starszego pokolenia. Po szczerej, spokojnej rozmowie, kiedy emocje opadły, zrozumieli, że jedno nie wyklucza drugiego. Jak również to, że rodzice - osoby posiadające wielkie grono przyjaciół i szanowane w swoich środowiskach (rodzice Małgosi to lekarze, a Piotra - prawnicy) - mają rozległe zobowiązania towarzyskie, w które wpisane jest zaproszenie znajomych na ślub córki i syna. Nie muszę dodawać, że na weselu wszyscy bawili się znakomicie, a młodzi byli przez "ciocie" i "wujków" obtańcowywani do białego rana. Dzień ślubu potomków jest dla rodziców najważniejszym wydarzeniem w ich życiu, chcieliby tą radością podzielić się z całym światem, z dumą pokazać: "zobaczcie, jakie mamy wspaniałe dzieci". Nie zabierajmy im tej przyjemności, tym bardziej wtedy, gdy wyrażają gotowość i mają możliwość sfinansowania wydatków związanych z rozszerzeniem listy gości.

Kolejna różnica zdań pojawia się często przy komponowaniu menu. Paulina (jedna z "moich" Panien Młodych) postanowiła, że na weselu nie będą serwowane śledzie, bo ich nienawidzi, i już sam zapach przyprawia ją o mdłości. Mądrzy rodzice (z pewną pomocą konsultanta), zamiast zakrzyknąć "mają być i koniec!", wytłumaczyli, że poza nią na weselu będzie jeszcze kilkadziesiąt osób, które będą szukać przysłowiowej "rybki, która lubi pływać". W efekcie, na bufecie (z daleka od zasięgu węchu młodej mężatki) pojawiła się ciekawa kompozycja ze śledziem w roli głównej, która cieszyła się ogromnym powodzeniem. Konkluzja z tej historii niech będzie jednak szersza: starajmy się wczuć w oczekiwania gości. Wszak po to zapraszamy ich na wesele, by świetnie się bawili, a potem długo wspominali. Czy nie najmilszym podziękowaniem za zaproszenie, jakiego byśmy oczekiwali, jest stwierdzenie, że było to najlepsze wesele, w jakim brali udział? Wasi rodzice mogą stać się w tym przypadku prawdziwą skarbnicą wiedzy. Pamiętajmy, że kilkanaście lat wstecz, kiedy oni prowadzili najintensywniejsze życie towarzyskie, imprezy wydawało się w domu, tak zwanym własnym sumptem, do czego niezbędna była nie lada pomysłowość...

Nie sposób wymienić wszystkich trudnych sytuacji, jakie pojawiają się na drodze do ślubu i wesela. Zarówno rodzice, jak i ich pociechy dążą do ideału - aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, a jednocześnie fundusze (niemałe w przypadku wesela) zostały spożytkowane w optymalny sposób. Warto przygotować i wspólnie omówić bardzo precyzyjny preliminarz wydatków oraz wyznaczyć budżet (niestety najlepiej z pewną tolerancją przekroczenia).

Wszelkie niezgodności na linii rodzice - nowożeńcy trzeba wspólnie rozwikłać - jednak bez emocji, a poprzez rzeczową dyskusję na argumenty.

Konkludując, apeluję gorąco:

Drodzy rodzice!
Mimo, że finansujecie wydatki Waszych pociech, spróbujcie zaufać, że powierzone im pieniądze na organizację ślubu i wesela zostaną wydane z rozsądkiem. Udzielajcie rad i wskazówek, ale nie narzucajcie Młodym "jedynie słusznych rozwiązań" - bądźcie mądrymi doradcami, nie tyranami. Pomóżcie dokonywać zakupów, ale nie róbcie niespodzianek w stylu "zarezerwowaliśmy miejsce na wesele". Jeśli chcecie zrobić im prawdziwą niespodziankę, zafundujcie jakąś specjalną atrakcję na wesele: fajerwerki, wypuszczenie gołębi, czy pokaz artystyczny. Dajcie też Młodym szansę i satysfakcję przyznania Wam roli honorowych gości wesela. O ile to milsze od pełnienia funkcji zmęczonych i zestresowanych gospodarzy, którym po trudach przygotowań nie wystarczyło już energii na radość i zabawę.

Drodzy Nowożeńcy!
Bierzcie pod uwagę rady swoich rodziców. Bagaż doświadczeń, jaki posiadają z racji wieku jest nie do przecenienia! Oni często mają rację, tylko nie zawsze potrafią trafnie uargumentować swoje poglądy. Zamiast tupania nogą i płaczu, wykażcie dorosłość w dyskusji - tylko wtedy rodzice uznają Waszą dojrzałość do podejmowania ważnych samodzielnych decyzji.

Agnieszka Ćwikła-Suszek
Konsultant Ślubny
www.agencja-amp.pl

Redakcja poleca

REKLAMA