Tatuś drżącą ręką wybrał numer lekarza i po chwili zamówił wizytę domową. Za godzinę przyjechał lekarz. Nam, dzieciom, kazano opuścić pokój mamy. Wszyscy ze strachem i wielkim oczekiwaniem wpatrywaliśmy się w zamknięte drzwi. Po pewnym czasie otworzyły się, zobaczyliśmy tatę, na którego twarzy malował się wielki smutek. Po chwili powiedział:
„A kto ugotuje nam teraz obiad?” - pytała Kasia
„Musi przecież też być ktoś, kto zrobi porządki w domu.” - uważała Justynka
Oj dzieci, dzieci pomyślałam sobie, mama jest ciężko chora, a one zajmują się takimi przyziemnymi sprawami. Co to takiego trudnego ugotować obiad czy posprzątać w domu? Z mojej zadumy wyrwały mnie słowa Justynki:
„Co myślicie o tym, byśmy zrobiły to za mamę? Ja zrobię kolację i nakryję do stołu. A ty możesz potem pozmywać naczynia.”
Niemożliwe - moje młodsze siostry zaczęły w końcu myśleć poważnie. Teraz ja zgłosiłam się do prania, prasowania, sprzątania, pomocy w odrabianiu lekcji oraz innych rzeczy, z którymi młodsze rodzeństwo nie poradziłoby sobie. W końcu byłam najstarsza z nich.
„Musimy ułożyć porządny plan pracy. Chodź, gońmy do Marcina. On musi nam w tym pomóc. A właściwie, to mógłby codziennie zrobić zakupy” - wołała Kasia.
Przyznaję, że to był bardzo dobry pomysł. Marcin był silny, a do tego miał prawo jazdy i samochód więc zrobienie zakupów byłoby dla niego tylko chwilką. Dziewczynki pobiegły na górę i z wielkim hukiem wpadły do pokoju Marcina. Nasz brat, gdy usłyszał entuzjastyczny plan sióstr, o mało co nie spadł z krzesła. Mało uradowany podniósł wzrok znad swojej książki. Bardzo popsuł mu się humor. Ale po chwili namysłu, postanowił się odezwać:
„A co za to dostanę?” - zaczepnie marudził.
Ja już się zdenerwowałam na niego, ale postanowiłam chwilę poczekać zanim się odezwę.
„No tak, ale.. zrobimy to przecież z miłości do mamy” - cierpliwie tłumaczyła Kasia.
„Przecież nie pozwolimy sobie za to płacić” - uważała Justynka.
Nasza mała Justynka miała rację. Ona pamiętała zasadę, która zawsze powtarzała mama - „Służcie jedni drugim w miłości”. Po przypomnieniu tej zasady, Marcin już nigdy nie wspomniał o zapłacie za wykonywane zakupy. Najlepszą dla niego nagrodą był uśmiech mamy i taty oraz ich piękne słowo „dziękuję”.
Celina Fręczko