Właśnie przeczytałam "Księgę kobiecych sylwetek" napisaną przez Trinny i Susannah z programu "Jak się nie ubierać" i już wiem, że jako typowa "gruszka" (drobna góra, masywny dół) mogę sobie darować szpilki, w których moje nogi wyglądają jak kloce. Pożegnam się też z dżinsami rurkami. Nigdy więcej wąskich portek!
2. Nauczę się hiszpańskiego.
A w każdym razie paru zwrotów, którymi pochwalę się podczas wakacji na Costa Brava. I zrobię to con mucho gusto!
3. Przestanę zarywać noce.
Zasypiam po północy, wstaję po szóstej. W efekcie przez cały dzień jestem zmęczona i zużywam mnóstwo korektora, którym maskuję sińce pod oczami. Koniec z filmami i prasowaniem po nocach!
4. Nauczę się... oddychać.
Przeczytałam rozmowę z Wojciechem Eichelbergerem o oddychaniu. Podobno większość ludzi robi to źle: za płytko, byle jak, a przez to są zmęczeni i jeszcze bardziej zestresowani. W połowie tekstu uświadomiłam sobie, że ja też oddycham na pół gwizdka, tak, jakbym się bała głębiej zaczerpnąć powietrze. Pewnie dlatego jestem taka spięta. Teraz ćwiczę oddychanie przeponą!
5. Nie będę się spieszyć.
W każdym razie nie aż tak jak dotąd. Szybko mówię, szybko chodzę, jem, żyję, a co gorsza, nieustannie poganiam dziecko, męża, a nawet psa! I robię to ciągle, czy trzeba, czy nie. Koniec z tym! Muszę się pilnować, bo czasem mnie ponosi. W przedpokoju i w kuchni powiesiłam wydrukowany z internetu znak STOP, żeby nie krzyczeć na dziecko, kiedy ubiera się albo je w swoim żółwim tempie. A gdy zaczynam pędzić, mówię sobie "Ssssssssssspokojnie, proszę pani, nikt pani nie goni". To pomaga!
6. Zabiorę dziecko i męża za miasto.
Zimą sobie obiecuję, że gdy zrobi się ciepło, zabiorę rodzinę do lasu, nad jezioro albo na zwiedzanie ruin zamku. Ale potem okazuje się, że trzeba zrobić zakupy, w domu jest bałagan, teściowa zaprosiła na obiad... I tak mija weekend za weekendem, znów robi się zimno, a ja żałuję, że poza wakacjami nie wyruszyliśmy dalej niż do parku. Kupiłam już przewodnik po okolicy i planuję krótkie wycieczki.
7. Wezmę przykład z hollywoodzkich gwiazd i będę nosić markowe okulary przeciwsłoneczne.
Mam wadę wzroku i nie mogę nosić szkieł kontaktowych, więc zafunduję sobie superoprawki + przyciemniane szkła korekcyjne. Zadbam o wzrok, przestanę wreszcie mrużyć oczy i przy okazji pracować na zmarszczki. No i będę tajemniczo wyglądać!
8. Koniec z naszą graciarnią na balkonie.
Mamy duży balkon, ale zarósł gratami, sama nie wiem kiedy. Zabrałam się za porządki i zrobię tam nasz prywatny miniraj: z masą zieleni (zasieję w doniczkach maciejkę – ona tak pięknie wieczorami pachnie), stolikiem i lampionami. I z tablicą, na której córeczka będzie mogła rysować kredą.
9. Pochwalę się dekoltem.
Kupiłam już nawet fantastyczny, świetnie dopasowany biustonosz, dzięki któremu mój biust (a przy okazji cała sylwetka) wreszcie wygląda jak należy. Ramiączka nie wrzynają mi się w ciało, a zapięcie nie podjeżdża w górę – myślałam, że to niemożliwe! Dzięki stronie stanikomania.blox.pl dowiedziałam się, że istnieje rozmiar 65J i nie muszę wierzyć ekspedientkom, które mówią, że takich staników się nie produkuje. Biustonosz nie był tani, ale dzięki niemu lepiej wyglądam nawet w swoich najstarszych ciuchach!
10. Sprawdzę, co się dzieje w mieście.
W moim mieście ciągle odbywają się jakieś festiwale, pokazy, imprezy plenerowe, a ja o wszystkim dowiaduję się po fakcie. W tym roku ich nie przepuszczę!
11. Będę nosić sukienki.
W tym roku zamierzam być kobieca i sexy. A na zakupy wybiorę się z mężem. Będzie mnie pilnował, żebym znów nie kupiła bojówek albo czarnego T-shirta.
12. Zrobię coś z włosami.
Postanowiłam zrezygnować z usług fryzjerki, która od lat strzyże mnie tak samo i wybrać się do stylisty, który zmienił moją przyjaciółkę nie do poznania. Ja też tak chcę!
13. Będę się więcej uśmiechać.
Tysiące razy czytałam o tym, że osoba, która się dużo uśmiecha, uchodzi za ładniejszą, dowcipniejszą i bystrzejszą niż ta, która tego nie robi, i że uśmiechanie się, nawet na siłę, poprawia humor – to dowiedzione naukowo. Ostatnio córcia zapytała mnie: "Mamo, jesteś na mnie zła?". Nie byłam, ale skąd ona miała to wiedzieć, skoro miałam ponurą minę?
14. Puszczę z dzieckiem latawiec.
Właściwie nie mam pojęcia, dlaczego dotąd tego nie zrobiłam, ale pamiętam z dzieciństwa, że to wielka frajda.
15. Urządzę składkowe kinder party w plenerze.
Bez okazji albo z okazji Dnia Dziecka. W zeszłym roku też je zrobiłam i było fantastycznie: wszyscy świetnie się bawili: i dzieci, i rodzice.
16. Nauczę się mieć frajdę ze spacerów.
Szczerze mówiąc, zawsze traktowałam je jak dopust boży. Wychodziłam z dzieckiem na dwór, bo wiedziałam, że trzeba. Teraz powolutku uczę się od synka, że fajnie jest chować się za drzewem, karmić kota bananem (nawet bez sukcesu) i straszyć gołębie. Albo po prostu wygrzewać się w słońcu czy rozmawiać z nieznajomymi.
17. Porozpieszczam swoje stopy.
Zafunduję im profesjonalny pedicure – w eleganckim gabinecie kosmetycznym. A potem bez wstydu założę piękne, nowe sandałki!
18. Będę regularnie chodzić na wagary.
Przynajmniej raz w tygodniu pójdę na kawę z koleżankami (przy kawiarniach są już ogródki letnie, hurra!), do kina albo jeszcze gdzieś. I nie będę wydzwaniać do domu, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Przynajmniej nie co kwadrans ;-)
19. Przestanę się wreszcie nabierać na diety cud.
Większość swoich nadprogramowych kilogramów zawdzięczam właśnie im i efektowi jo-jo. Teraz już nie liczę na to, że zrzucę do wakacji 15 kilogramów. Chudnę sobie spokojnie, pod uważnym okiem dietetyczki, w tempie kilograma na tydzień. I postaram się wytrwać.
20. Popracuję nad formą.
Bartuś jest już duży, nie karmię go piersią od roku, więc mogę trochę zająć się sobą. Zapisałam się na fitness. Po południu trudno byłoby znaleźć czas, wybrałam zajęcia o ósmej rano.