Krok pierwszy
– jestem z ciebie dumny
Mężczyźni zwykle nie są wylewni w opowiadaniu o osiągnięciach malca, lecz w głębi duszy rozpiera ich ojcowska duma. Nawet jeśli mu tego nie mówią, potrafią okazać gestem, uśmiechem, błyskiem w oku. A zachwyt taty ma wyjątkową moc. Także dlatego, że jest dla dziecka czymś mniej oczywistym niż uwielbienie ze strony mamy – do niej wystarczy się przytulić, uśmiechnąć, żeby je poczuć. By wywołać zachwyt taty, trzeba się bardziej postarać, ale gdy się pojawi – jest prawdziwą nagrodą. Warto dla niej chwycić piłeczkę, przekręcić się na plecki... Dążyć do celu, pokonując trudności.
Krok drugi
– powiedz, o co ci chodzi
Jak większość mam lepiej od swojego męża wiesz, kiedy dziecko jest głodne, senne, zmarznięte, zmęczone. Szybciej orientujesz się, czego mu potrzeba nie tylko dlatego, że uważniej je obserwujesz. Wyczuwasz jego potrzeby także intuicyjnie. Mężczyzna naprawdę chce się dowiedzieć, o co maluch prosi, bo tego nie wie, nie rozumie, nie domyśla się. Mobilizuje go więc, by zaczął się porozumiewać: wyciągnął rączkę w stronę kubeczka, ściągnął czapeczkę, podpełzł do zabawki. Ale zanim szkrab to zrobi, potrzebuje zdać sobie sprawę, czego tak naprawdę potrzebuje i kombinuje, jak to osiągnąć. Męska nieporadność okazuje się niekiedy wielką zaletą.
Krok trzeci
– pokażę ci coś ciekawego
Maluch, który spędzałby z tobą sobotnie przedpołudnie, wiedziałby, co go czeka: jedzonko, spacer, drzemka, zabawa klockami. Gdy zajmuje się nim tata, pojawia się wiele niespodzianek. Mężczyza sam potrzebuje zrobić coś ciekawego i konkretnego, zwłaszcza gdy nie ma wprawy w zajmowaniu się swoją pociechą. Chętniej więc zabierze ją na basen, wózek zastąpi nosidełkiem, na spacer pójdzie do lasu, a z klocków zbuduje małe miasteczko blisko autostrady (no bo jak tu nie urządzić miniwyścigów!). Nie zabraniaj mu tego. Przełamywanie rutyny czasem jest potrzebne. Dostarcza dziecku mnóstwa nowych wrażeń, a potem chętnie powróci do stałego rytmu dnia.
Krok czwarty
– zaraz sobie poradzimy
Kiedy ma się mniej obaw, wszystko idzie sprawniej, to oczywiste. Wie o tym doskonale twój mąż. W porównaniu z tobą jest mniej emocjonalnie związany z dzieckiem, nie przeżywa tak silnie jego płaczu, mniej się denerwuje jego dolegliwościami. To wcale nie jest przejaw lekceważenia ani trzymania się na dystans. To naturalna różnica między mamą a tatą. Gdy ty każdym nerwem czujesz dziecięcą rozpacz, on zachowuje spokój. Potrafi ocenić sytuację, zapanować nad nią, znaleźć rozwiązanie. Podobnie postępuje, gdy sam zajmuje się malcem. Nie próbuje we wszystkim go wyręczać, nie przeżywa tego, że maluchowi nie smakuje zupka, że protestuje podczas ubierania, potrafi więcej wymagać i... rzadziej zmienia zdanie pod wpływem emocji.
Krok piąty
– biegnij mały, dasz radę
Gdybyś z ukrycia podpatrzyła ich podczas spaceru w parku, pewnie zdziwiłabyś się samodzielnością swojej pociechy. Przy tobie stawia niepewne kroczki, domaga się noszenia na rękach. Kiedy jest z tatą – spokojnie jedzie w wózku, a może nawet przez chwilę pozwala prowadzić się za rączkę. W domu zaś chętnie oddala się, raczkując, zamiast siedzieć wtulony bliziutko. Czuje, że może śmiało stawiać coraz pewniejsze kroki – także w dosłownym tego sensie. Skoro tata jest przekonany, że sobie poradzę, właściwie czemu by nie spróbować...?
Agata Teleżyńska
Konsultacja: Justyna Święcicka, psycholog dziecięcy. Od 15 lat pomaga rodzicom, prowadzi zajęcia dla dzieci. Pracuje w Uniwersytecie dla Rodziców