Zapomnieli, że "ozdoba" - znaczy partnerka, uzupełnienie, przedstawienie sobą obrazu spełnionego, szczęśliwego związku. Żona będąca ozdobą męża to przecież taka, u której znajdziemy zrozumienie dla spraw codziennych (co jednak nie oznacza np. zrozumienia i akceptacji dla codziennych wyskoków do baru "na jednego"), pobłażliwość dla drobnych dziwactw (ale nie przyzwolenia dla szaleństw) oraz umiejętności wybaczania drobnych potknięć (lecz nie wykroczeń przeciw małżeństwu popełnianych z premedytacją). Żona taka sprawia, że ludzie widząc ich razem odruchowo dochodzą do wniosku, że oto mają przed sobą zgodną, szczęśliwą, kochającą się rodzinę...
Drugi rodzaj "ozdobników" zaś to kobiety, które przypisać można mężczyznom lubiącym się popisywać. Takim, którzy owe dziewczyny trzymają przy sobie właśnie po to, by pokazać "jaką laskę podłapali". Taką kobietą-ozdobnikiem można się pochwalić przed kumplami, przewieźć w kabriolecie, zabrać na imprezę, na której będzie się nachalnie ją obejmować, całować, przytulać tylko po to, by wszyscy załapali wymowę owych gestów: "ona jest moja".
Dziwię się kobietom, które taką rolę przyjmują, które na taką rolę się zgadzają. Widać wszak dobrze, że jest to niesamowicie krótkotrwałe... Uroda przemija, "ozdobnik" się nudzi, facet wkrótce zmieni ją na "inny model". Co z tego, że nawet czasem odsunie krzesło, usunie paproch z włosów, otworzy drzwi... To nie rycerskość wówczas, moi drodzy... Jest to nic innego, jak dbanie o trofeum. Tak samo jak polerowanie karoserii ukochanego samochodu, tak samo jak czyszczenia płyt z ulubioną muzyką, tak samo jak glancowanie lakierków... Wszyscy widzimy to na co dzień, wszyscy to sobie uświadamiamy...
I warto sobie zadać pytanie: panowie - czy chcecie mieć ozdobę czy ozdobnik; panie - czy chcecie być ozdobą czy ozdobnikiem...???
Tekst: Rafał Wieliczko
Rys. Marek Lenc
Tekst: Rafał Wieliczko
Rys. Marek Lenc