- Na ostatnie urodziny dostałam od niego kapcie z kiosku pod blokiem. A tylko dlatego, że zobaczył, jak sąsiadka do mnie idzie z kwiatami. I mu się przypomniało! - mówiła Judyta z powieści Grocholi. Rzeczone kapcie, czy widoczna dzisiaj bombonierka z przeceny - to chyba jednak nieco żałosne, prawda? Choć tutaj następuje duży skrót myślowy i "dowody miłości" = "prezenty", to nie tylko o to chodzi. O tych pierwszych rozprawialiśmy sobie jednak już wcześniej, skupmy się więc dzisiaj na prezentach.
Niekoniecznie drogich, wyszukanych, spłukujących doszczętnie portfele, lecz po prostu prezentach, które sprawią, że druga osoba poczuje się miło, radośnie, będzie wiedzieć, że o niej pamiętamy nie tylko "przy okazji". Musimy jednak rozróżnić, kiedy kupujemy prezent, bo chcemy, a kiedy, bo "nam się przypomniało". Najczęściej w momencie "przypomnienia" kupuje się tzw. byle co, co tylko jest na podorędziu: rzeczone bombonierki, które nie wiadomo ile stoją na sklepowej półce, porwany na chybił-trafił dezodorant w kiosku, wcale a wcale nie pasujący do tego, co używa nasza druga połowa, czy też najbardziej oklepane rękawiczki lub byle jaki świecący drobiazg, jakiego pełno po stoiskach targowych.
A przecież wcale tak dużo nie potrzeba, by pamiętać o drugiej osobie. Jeżeli jest się z kimś, zwłaszcza przez pewien już okres, to wiemy, co ta osoba lubi, co chciałaby mieć, co można jej kupić, a czego nie znosi. To nie jest trudne - wystarczy obserwować: co ogląda w sklepach, na co zwraca uwagę, jakie elementy stroju dobiera, jakich kosmetyków używa. Odrobina chęci i dobrej woli i niezależnie od tego ile świąt okazyjnych wypada nam w roku, jesteśmy w stanie wybrać jakiś drobny (i pasujący) prezent dla drugiej osoby. Nawet wtedy, gdy nie ma tej okazji, a chcemy jej sprawić przyjemność.
Działając w ten sposób nie dojdzie do sytuacji, w której staniemy przed drugą osobą, rozłożymy ręce i powiemy: "Nie wiedziałem, co Ci kupić..."
Rys. Marek Lenc