Jest taki bardzo stary dowcip:
- Co zrobić, żeby zawsze pamiętać o rocznicy ślubu?
- Raz zapomnieć!!!
Coś w tym jest... Jeśli bliżej przyjrzeć się wielu związkom, to faktycznie, obrazek, w którym mąż wraca do domu z pracy i dopiero w drzwiach, widząc rozczarowaną minę żony, przypomina sobie, że to jakaś rocznica (czasem ślubu, czasem czegoś innego, podciągnijmy pod to również różnego rodzaju urodziny czy imieniny). Bywa i tak, że przypominają mu znajomi lub rodzina. Szczerze przyznam się, że o ile mogę zrozumieć wiele rzeczy, to nigdy nie pojmę do końca, jak można zapomnieć o dniu, w którym brało się ślub (wiem, wiem - złośliwi powiedzą, że czasem człowiek stara się usilnie zapomnieć o takim feralnym dniu) czy o imieninach lub urodzinach, było nie było, najbliższej wszak osoby.
Nie od dziś znanym faktem jest, że kobieta z reguły oczekuje, iż pamiętać się będzie o tego typu świętach, stąd też pojedyncze nawet zapomnienie urasta do rangi grzechu wręcz śmiertelnego, niewybaczalnego. Łączy się to poniekąd ze wspominanymi we wcześniejszych rozważaniach dowodami miłości. Bardzo często dla kobiety schemat: pamiętasz o rocznicy i moich świętach = nadal ci na mnie zależy. Zapomnisz chociaż raz - już mnie nie chcesz...
Pamiętać trzeba, że o ile chłodnologiczne rozumowanie przypisane jest mężczyznom, o tyle kobiety do większości rzeczy podchodzą (generalizując oczywiście) emocjonalno-empatycznie. Stąd rada dla panów - pamiętajcie o rocznicach, świętach itd. Jeśli trzeba, zapisać sobie w kalendarzu, w terminarzu, ustawić przypomnienia we wszędobylskich komórkach. Ale zrobić wszystko, by pamiętać... Bo niestety - jednorazowe nawet zapomnienie - może się ciężko odbić na zdrowiu, tak fizycznym (ciężkie pobicie) jak i psychicznym (wypominanie przez wiele lat)...
Rys. Marek Lenc