Wygraj z baby blues
Szczęśliwa młoda mama, którą wraz z waszym skarbem przywieziesz do domu, może się szybko okazać... nie do końca szczęśliwa. Prawdopodobnie dopadł ją tzw. baby blues. To reakcja na zmiany wywołane porodem: rozchwianie emocjonalne, nerwowość, poczucie bezsilności, bezradności, niepewności siebie. Mimo że dziecko jest zdrowe, przybiera na wadze, a wszystko układa się doskonale, jego mama jest załamana. Co robić? Po prostu być jeszcze bardziej kochającym mężem i troskliwszym ojcem. Zapewniaj żonę o swoim uczuciu, pomagaj jej, dawaj oparcie, pokazuj, że wszystko kontrolujesz, nie ma rzeczy, z którą byś sobie nie poradził. I cierpliwie czekaj, aż baby blues ustąpi. To zwykle kwestia kilku dni.
Słuchaj rad i rób swoje
Przed pojawieniem się dziecka panem i panią domu byliście ty i twoja partnerka. Teraz może się okazać, że jest co najmniej kilka osób, które chcą wam to pierwszeństwo odebrać. Co prawda nie z niskich pobudek, lecz z troski o dziecko, ale nie zmieni to faktu, że możecie się poczuć odsuwani na boczny tor. Co robić? Uruchomić w sobie wszystkie możliwe pokłady asertywności. Słuchać, kiedy trzeba, ale i protestować, gdy uważa się za stosowne. Dziadkowie, ciocie i koleżanki z pracy mają prawo do wypowiadania swoich opinii i udzielania porad, ale do kierowania twoim życiem i do instruowania, jak powinieneś wychowywać swoje dziecko – nie.
Kąp, ubieraj, bądź dzielny
Już przed narodzinami malca miałeś więcej domowych obowiązków, wynikających z tego, że musiałeś pomagać ciężarnej żonie. Teraz dojdzie ci kilkadziesiąt nowych. Nie ma zmiłuj, musisz je wziąć na siebie. Najprostsze to oczywiście przewijanie maluszka, jego wieczorna kąpiel (przez większość ojców uwielbiana), zabawy (w przypadku noworodka to po prostu mówienie do niego i tulenie). Czekają cię jednak także trudniejsze zadania. Prawdopodobnie twój skarb nie będzie przesypiał każdej nocy. Jeśli tak, nie wolno tego robić także tobie. Zmęczonej, karmiącej żonie podawaj dziecko tak często, jak to tylko możliwe, ulżysz jej w ten sposób. Nie sądź, że noszenie na rękach krzyczącego wniebogłosy maleństwa to wyłącznie jej sprawa. Twoja także.
Na karmienie nie masz z oczywistych powodów szans, ale już na opiekę nad dzieckiem po posiłku – jak najbardziej. Odciążaj żonę chociażby tym, że to w twoich ramionach dziecku będzie się odbijać. Po dwóch, trzech tygodniach od powrotu do domu pojawi się też kwestia spacerów (najpierw werandowania, czyli quasi-spaceru na balkonie). Jeśli nie będziesz chciał sam nauczyć się, jak ubierać dziecko, zrobi to za ciebie żona. Ale czy jesteś przekonany, że na tym właśnie, czyli na rezygnowaniu z przyjmowania na siebie obowiązków, polega ojcostwo?
Weź urlop
Prace domowe nie należały do twoich ulubionych? Przynajmniej na pierwsze 30 dni po powrocie żony i maluszka niech się jednak takie staną. Musisz wiedzieć, że organizm kobiety w połogu (tak właśnie nazywa się te 30 pierwszych dni) jest obciążony ponad miarę. Karmienie, nocne wstawanie, noszenie na rękach oraz wiele rzeczy niewidocznych na pierwszy rzut oka (np. nerwy związane z obawą, czy dziecko się najada) są głównymi winowajcami tej sytuacji. Dlatego tak prozaiczne czynności jak sprzątanie, gotowanie i załatwianie drobiazgów musisz wziąć na siebie. Najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście udanie się na krótki urlop, który poświęcisz żonie i maluszkowi. Troszkę gorszym, ale też dobrym – zakasywanie rękawów do domowych prac już po powrocie z pracy.
Przygotuj się na kryzys
W pierwszym miesiącu przytrafi się wam co najmniej kilka z kilkudziesięciu możliwych zdarzeń, z których nie życzymy wam oczywiście ani jednego.
Tak to już jest z noworodkami, że cierpią na kolki, wysypki, szybko przeziębiają się lub poważniej chorują. I tak już jest, że dochodzi do tego właśnie wtedy, kiedy są małe i bezbronne. Postaraj się zatem przygotować do większości „kataklizmów”. Nie mamy na myśli zaopatrzenia domu w lek na wszystkie dolegliwości, bo to przecież niemożliwe. Chodzi o podstawowe rzeczy rozwiązujące najczęstsze problemy. Weź na siebie – możesz wszystko konsultować z żoną, a w razie potrzeby z rodzinnym lekarzem – rolę domowego logistyka, zaopatrzeniowca i magazyniera w jednym. Po co? Żeby twój ukochany szkrab, gdy będzie cierpiał na bóle brzucha, mógł liczyć na to, że masz w domu środek łagodzący kolki. Abyś z powodu wysypki lub temperatury maluszka nie musiał wzywać Pogotowia Ratunkowego. I żebyś swoją beztroską nie dał do zrozumienia żonie (i sobie samemu), że tak naprawdę średnio sobie radzisz, gdy sytuacja zmienia się nagle i diametralnie.
Marcin Kowalski