Zarówno w aptekach jak i w sklepach na całym osiedlu jest to produkt zdecydowanie deficytowy. Płynne – proszę bardzo, chyba ze cztery rodzaje, a w żelu żadnej. Zwlekałem z kupnem, dopóki poprzednia oliwka całkiem się nie skończyła, a potem wziąłem pierwszą z brzegu (płynną, rzecz jasna). Bambino – która mi osobiście nie podeszła, bo jak dla mnie to zbyt tłusta i o nieco intensywnym zapachu. Ale Mały nie może przecież być bez oliwki po kąpieli...
Jakiś czas później, przed kąpielą, rozbierając Młodego zauważyliśmy cały przód pokryty krosteczkami. Wysypka na całego! Wielka, czerwona, plackowata. Krostka koło krostki. Zsypany maksymalnie. No ładnie – popatrzyliśmy po sobie. Pierwsza myśl – nie trzeba było zamawiać wczoraj tej pizzy. Zwłaszcza pikantnej! Za dużo różnych dodatków! Ale może to nie po pizzy? Bo przecież już kiedyś jedliśmy i Danielowi nic nie było. Ale, ale! Przecież niedawno kupiliśmy sobie oscypki. I wcinaliśmy na potęgę! Może on na to uczulony? Kurczę, a takie dobre były. I następne mieliśmy kupić... Ech...
No nic – wykąpaliśmy go. Tego dnia jeszcze normalnie, a następnego już w krochmalu. I następnego też. I nic. Zamiast się cofać, wysypka przeszła na rączki i nóżki. I wtedy dopiero rodzice poszli po rozum do głowy, zastanowili się wspólnie i doszli do wniosku, że być może Mały nie toleruje oliwki. Tej nowej, fantastycznej, nie cieknącej, o miłym zapachu, oliwki w żelu. No i odstawili żelową, wracając do płynnej, lepkiej i intensywnie pachnącej oliwki Bambino, nie zaprzestając jednocześnie kąpieli krochmalowych. Minął dzień, drugi, trzeci, minęła i wysypka. Co prawda Mały miał jeszcze chropowatą skórę, ale widać było, że sytuacja już opanowana...
Ufff... Tośmy Danielowi dogodzili. Oliwkę mu lepszą sprawiliśmy. Wracamy do tej używanej wcześniej...
A mama ma nową, fajną oliwkę, do stosowania po kąpieli... w żelu...
Rafał Wieliczko