Hekathe:
Przeciwnie - powodów mam za dużo, by je wszystkie opisać.
Powiem tylko... a może aż, że Mama to najpiękniejsze słowo na świecie. Moja Mama zasługuje na to, co najlepsze i teraz, kiedy już każda z nas - moje siostry i ja - żyją własnym życiem - kawałek swojego "ja" oddajemy Jej, pamiętając, że to Ona zawsze oddawała nam kawałek swojego życia. Taka wzajemna budowa - budowa więzi, miłości, fundamentów szczęścia. Gdyby nie moja Mama - nie byłoby mnie tu, nie byłabym taka, jaka jestem, nie robiłabym tego, co robię, nie kochałabym tak, jak kocham. Gdyby nie Mama - nie byłoby takiego cudownego Taty, takich sióstr, baaa, nawet takiego Narzeczonego. Wszystko, co dobrego spotkało mnie w życiu - zawdzięczam Jej, bo uczyła mnie, jak być dobrym człowiekiem, jak pokazać pazur, kiedy trzeba, jak się cieszyć, jak doceniać to, co mam, jak być wdzięcznym, jak żyć, by być z siebie dumnym.
Pokazywała mi zakręty losu, pozwalała na nie wejść, bym mogła spaść i przekonać się, że nie było warto. Pokazywała mi góry, stojąc na dole, by złapać mnie, gdybym się potknęła. Pokazywała doliny, w których echo odpowiadało Jej imieniem, pokazywała swoją ulubioną muzykę, której "Mamy nie słuchają", zaszczepiając we mnie miłość do rocka. Malowała, jak śpiewa ptak. Płakała, śmiała się, chorowała i zdrowiała, krzyczała, dała lanie, złościła się i nie rozumiała. Przytulała, pogłaskała zranione miejsce, śmiała się, tak słodko się trzęsąc, przegadywała ze mną godziny, szalałyśmy po sklepach, kawiarniach i po polach z psem. Zawsze wiedziała, co robić. Dama w każdym calu, kobieta z klasą, budząca szacunek, podziwiana i uwielbiana. Nie miała ani swojego początku, ani końca.
Wszystkiego mi w życiu może zabraknąć. Mogę być biedna, brzydka i nieszczęśliwa. Ale wiem, że mojej Mamy nigdy nie zabraknie. I to mnie wzbogaca. Z taką myślą... z taką Mamą... jestem najbogatsza, najszczęśliwsza i najpiękniejsza, bo Ona jest moją ozdobą, gdy idziemy razem po ulicy, Ona jest moim uśmiechem, moją iskrą w oku i moim dobrym słowem. Moją myślą, moim oddechem, moją krwią. Ona jest moją Mamą...
I nic się nie zmieniło. Mam wrażenie, że to ja się starzeję, że dla mnie czas nie ma litości. A Mama... fikuśna, filigranowa kobietka, mały trzpiot biegający w adidaskach i getrach, z figurą nastolatki, uśmiechem jak z żurnala, oczami pełnymi blasku i tym cudownym charakterem! I wszystko jest takie, jak zawsze... To niesamowite. Rozmowy, szaleństwa, poznawanie świata... Nic się nie zmienia. Cóż - cuda są cudami na zawsze...
I jeśli tak ma być, jeśli faktycznie tylko dla mnie płynie czas - przyjmę to z otwartymi ramionami. Mogę się zestarzeć w ciągu dwóch lat, może mnie połamać, może mnie szlag trafić... Niech tylko moja Mama będzie taka, jak zawsze...
Coś się jednak zmieniło. Teraz to ja oddaję Mamie wszystko, co od Niej dostałam. Kiedyś to ja uczyłam się od Niej - teraz Ona uczy się ode mnie... Kiedyś to Ona gotowała, sprzątała, prasowała... Teraz to ja to robię, by jej pomóc. Kiedyś to Ona mnie rozpieszczała... Teraz to ja rozpieszczam ją. Bo chcę, bo lubię, bo tak łatwiej dać komuś szczęście, bo Ona na nie zasługuje jak nikt inny...
Mamusiu:*