Narodziny... matki

Ile czasu potrzeba, aby kobieta poczuła się mamą? Dwadzieścia lat? Trzydzieści, czterdzieści? Może gdy będzie w ciąży? Albo dopiero po porodzie? Na pewno pomoże jej w tym... instynkt macierzyński.
/ 09.07.2007 12:33
Przeczytaj o jego sile i wpływie na twoje życie.

Kiedy dopada
Instynkt macierzyński chodzi różnymi drogami. Czasami budzi się naprawdę bardzo wcześnie (przynajmniej tak się mówi, że to instynkt). Pewnie każda z was zna takie kobiety, które myślały o dziecku już jako nastolatki. Dla nich bycie mamą to sens życia, o niczym innym nie marzyły. I jeśli los nie pokrzyżował ich planów, bardzo szybko je realizowały. Młoda mama pisze na forum internetowym: "Mam dwuletnią córeczkę. Urodziłam ją, mając 19 lat. I nie żałuję tej decyzji! Macierzyństwo to wspaniała rzecz".
"Instynkt" pojawia się też, gdy... kogoś mocno kochasz. I całą sobą czujesz, że tak, z TYM człowiekiem chcę żyć, chcę się zestarzeć i chcę mieć dzieci. Bez cienia wątpliwości. Znacie tę oszałamiającą radość, gdy nagle przychodzi ta pewność? To tak, jakby po burzy wpłynąć statkiem do spokojnego i bezpiecznego portu. Wiem, brzmi to pompatycznie, ale jakież to prawdziwe! Oczywiście, zanim urodzi się maluszek, może minąć wiele lat, ale myśl o dziecku została zasiana. I od tej pory w tym domu, w tej rodzinie czeka się na dzidziusia bardzo, bardzo mocno.
"Dopadł mnie instynkt macierzyński. Od jakiegoś czasu marzę o tym, by być w ciąży. Wybierać ubranka, czuć ruchy dziecka, szykować pokoik dla niego, trzymać maleństwo na rękach, patrzeć jak się rozwija. Nie przeraża mnie wizja spuchniętych kostek, częstego sikania, dodatkowych kilogramów. Zazdroszczę kobietom z brzuszkami" – pisze przyszła mama na jednym z forów internetowych. I dalej: "Póki co jeszcze trzeba poczekać, bo co prawda wiek odpowiedni i mężczyzna ten, ale za krótko się znamy, aby takie poważne decyzje podejmować. No i chcemy się sobą nacieszyć... Ale jak wreszcie usłyszę >mamusiu<, to chyba zwariuję!".

Pojawia się o czasie
Czasami jest zupełnie inaczej. Zaprzątnięte myślami o studiach, pracy, własnym mieszkaniu, podróżach, o pieniądzach, stwierdzamy, że w naszym życiu nie ma miejsca na dziecko. Jeszcze nie teraz, może później. I co? I jakoś tak się dzieje, że spóźnia się miesiączka, a test ciążowy jest bezlitosny: "Będziesz mamą". W takiej sytuacji mało która kobieta czuje się tak, jakby wygrała los na loterii. Wstrząs, szok, to koniec, wyrok, więzienie... Mieszanka raczej negatywnych myśli. Instynkt macierzyński? Jaki instynkt?
Aneta Górnicka-Boratyńska, dziennikarka "Wysokich obcasów", zwierza się w książce "Jestem mamą": "Na samym początku (ciąży) miałam poczucie katastrofy. Nie myśleliśmy z mężem w ogóle o dzieciach, oboje znajdowaliśmy się w niezwykle ważnych, jeśli chodzi o karierę, momentach życia, poza tym chcieliśmy objechać razem świat, a w dodatku – zaczęłam się okropnie czuć! Z mojej perspektywy mówienie o ciąży jako o stanie błogosławionym jest jakąś mistyfikacją". Dalej pisze, że z dnia na dzień przestała czuć się atrakcyjną kobietą, a przecież jeszcze nie matką ("Staję się... no właśnie kim?"), kipiała ze złości, nie umiała rozmawiać ze swoim brzuchem, a z dzieckiem, które w nim było, nie miała żadnego kontaktu. Uczucie: "Ktoś ukradł moje ciało!" było wszechogarniające.
Poruszające? Nieprawdopodobne? Normalne? A jak jest teraz? Aneta Górnicka-Boratyńska: "Moje dzieci kocham do szaleństwa!".
Trzydziestoletnia inernautka: "Dowiedziałam się, że jestem w ciąży i... dramat. Nic nie czułam, oprócz totalnej złości. Urodziłam i znów ta złość. Opiekowałam się dzieckiem automatycznie i... Mój malec ma teraz trzy lata, a ja go KOCHAM. To przyszło z czasem. Nie wiem, czy to instynkt, czy miłość? Jestem w stanie poświęcić dla niego życie".

A gdy go nie ma...
Też tak bywa. Kobieta NIC nie czuje. Pewnie wzrusza się na widok dzieci, uśmiecha się do malutkich buziek w wózkach. Potrafi się nimi opiekować, zabawić, nakarmić, przewinąć... Jednak gdy zamyka drzwi własnego mieszkania, oddycha z ulgą: "Całe szczęście, że to koleżanki, a nie moje". Niektóre o swoim braku zainteresowania macierzyństwem mówią z zawstydzeniem, czasami czują się winne: "Dzieci mnie lubią, ale nie odczuwam potrzeby ich posiadania. I nieprawdą jest, że kocham tylko siebie i dlatego nie chcę ich mieć. Bo jeśli miałabym być złą matką... To chyba nie jest grzech?". Lub: "Moja rodzina patrzy na mnie jak na wariatkę. Ubóstwiam maluchy mojego brata, ale na myśl o swoich skóra mi cierpnie. Nie wspominając już o byciu w ciąży i wszystkich jej urokach. Czy coś ze mną nie tak?".
Inne buntują się, domagają się akceptacji. Trudno się im dziwić, gdy wszyscy wokół podważają ich decyzje, udowadniają, jak bardzo się mylą – bo świadoma bezdzietność zwykle nie jest akceptowana. "Nie rozumiem ludzi, którzy starają się wmówić, że kobieta POWINNA mieć dziecko. Jeśli ja nie chcę mieć dziecka, to co? Mam je sobie zrobić na siłę? Bo obudzę się i wtedy będzie za późno? To może lepiej teraz się zdecydować, tak na zaś... A jeśli to przemyślana decyzja? Po co mi dziecko? I po co ta dyskusja, że kobiety bezdzietne nie wiedzą, co tracą?".
Zwykle po takich deklaracjach na forach internetowych rozpętuje się burza. Kobiety, które mają dzieci, przekonują do macierzyństwa: "Nie chcesz ich mieć, bo nie wiesz, jakie to wspaniałe być mamą. Trzymać małą rączkę w swojej, usłyszeć: >Mamuś, ja cię tak bardzo kocham<, patrzeć, jak się maluch rozwija".

Co to jest ten instynkt?
Aż się prosi powiedzieć, że to rodzaj magii. Bo to, co się dzieje między matką a dzieckiem, jest wręcz niewyobrażalne. Cóż... Instynkt, owszem, to magia, ale aby ją uwolnić, potrzebne są odpowiednie hormony (uwalniają się podczas porodu). Jeśli instynkt nie ujawnił się przed ciążą lub w jej trakcie, to na pewno da o sobie znać kilka dni po narodzinach. Nasze miękkie serca zmiękną jeszcze bardziej na widok malutkich paluszków, stópek i rączek, słodkich dołeczków, a do tego ten niesamowity zapach dziecka... Wszystko krzyczy, że teraz musimy się zaopiekować maleństwem. Nakarmić je, umyć, zadbać o jego bezpieczeństwo. Przecież robią to wszystkie mamy ssaki. I po to właśnie jest instynkt macierzyński, aby matka nie porzuciła swojego potomstwa, dbała o nie do czasu, aż się ono usamodzielni. Z tym że wśród zwierząt mama z dziećmi często rozstaje się po kilku tygodniach, a u ludzi... decyzja o posiadaniu dzidziusia jest na całe życie. Może dlatego tak trudno ją podjąć? Może dlatego niektóre kobiety mówią, że nie mają instynktu? Ponieważ strach przed odpowiedzialnością czy myślą, że nie będzie się odpowiednią mamą, jest obezwładniający. Ile znacie mam, które dziękują losowi za "podjęcie" tej decyzji, bo same pewnie nigdy by tego nie zrobiły?
I na koniec jeszcze raz Aneta Górnicka-Boratyńska: "Dziecko to jest rewolucja. I nie można jej sobie wcześniej wyobrazić. Zmienia się wszystko. Począwszy od rytmu dnia, a na relacjach z mężem kończąc. Najgorsza była radykalność zmiany w sferze mojej wolności. Pamiętam chwilę, gdy zrozumiałam, że nie mogę wyjść wtedy, gdy chcę i gdzie chcę. Pewnego dnia to wszystko minęło. Przestałam myśleć o swojej autonomiczności i tym podobnych bzdurach, pewne zniewolenie, jakim jest macierzyństwo, przestało mi przeszkadzać. Nie dość, że to zaakceptowałam, to stałam się niemal fanatyczną wyznawczynią nowego ładu. Po pracy zajmuję się tylko dziećmi. Kiedy ich nie widzę, tęsknię za nimi. Nigdy nie przypuszczałam, że można tak kochać". Która mama się pod tym nie podpisze?

Może to miłość
W instynkt macierzyński wyposażyła nas natura. To on nie pozwala nam na porzucenie maleństwa i sprawia, że natychmiast reagujemy na płacz dziecka. Niepotrzebnie jednak stawia się znak równości między instynktem a miłością. To pierwsze zapewnia dziecku bezpieczeństwo, drugie zaś sprawia, że chcemy się nim opiekować, stworzyć mu jak najlepsze warunki do życia i patrzeć, jak się rozwija. Myląc instynkt z miłością, obarczamy go odpowiedzialnością za niektóre matczyne umiejętności – kobieta POWINNA wiedzieć, jak się zajmować dzieckiem, jak je uspokoić, umieć rozróżniać po płaczu, czy maluszek jest np. głodny. Powinna? Przecież nie rodzimy się z tą wiedzą. Niektórym kobietom zarzuca się brak instynktu. Ba, same się oskarżają! Tylko dlatego, że nie wiedzą, jak postępować z maluchem. "Instynkt" pojawi się, ale do tego potrzebny jest spokój, a także wsparcie i wiedza innych mam.

Ważna więź
To, co powstaje między matką a dzieckiem, jest niezwykle silne. I z dnia na dzień ta więź staje się coraz mocniejsza. Zanim jednak kobieta przywiąże się do maluszka, reaguje instynktownie na różne rzeczy:

1. Budowa ciała. Co wzrusza nas w maluszku? Pytanie to intrygowało naukowców. W czasie eksperymentu okazało się, że jest kilka cech, które nakłaniają dorosłego do zaopiekowania się małym dzieckiem, np. duża w stosunku do ciała głowa, wystające okrągłe czoło, duże oczy osadzone głęboko, pucołowate policzki, krótkie i niezdarnie poruszające się nóżki. Wszystko to zapewnia maluszkowi bezwarunkową opiekę rodziców.
2. Płacz. Chociaż wydaje się to niemożliwe, jesteś w stanie odróżnić płacz swojego malca, który obudzi cię w środku nocy. Przeprowadzono eksperyment: po trzech nocach na sali poporodowej większość mam odróżniała przez sen płacz swojego dziecka (zaś nie reagowała na cudze). Budziły się od razu!
3. Zapach. O tym, że maluch rozpoznaje swoją mamę po zapachu, pewnie wiesz, ale czy wiedziałaś, że ty również jesteś w stanie odróżnić swego smyka po zapachu? Zdolność tę masz już sześć godzin po porodzie.
4. Bicie serca. Towarzyszyło dziecku przez dziewięć miesięcy. Bicie serca mamy działa na malca uspokajająco. Pewnie dlatego też kobiety instynktownie trzymają niemowlę na... lewym ramieniu. I przybliżają ucho malca do miejsca, gdzie słychać bicie serca. A to kojarzy się ze spokojem i bezpieczeństwem.
Na podstawie: D. Morris, "Zrozumieć niemowlę"

Tekst: Beata Turska
Konsultacja: Beata Chrzanowska, psycholog