Coraz więcej
Takie miejsca istnieją na świecie od dawna (są m.in. w Holandii, Czechach i w Niemczech). Pierwszy polski klub założyła na warszawskim Ursynowie Kasia Kordulewska, mama trójki dzieci. Pomysł chwycił, bo okazało się, że jest mnóstwo energicznych dziewczyn, które podobnie jak ona nie mają ochoty tkwić w czterech ścianach i zamiast czekać, aż coś im spadnie z nieba, wolą działać. Wkrótce potem powstały kolejne: na warszawskim Bemowie, Bielanach, przy Łazienkowskiej, a także w innych miastach, m.in. w Zielonej Górze, Olsztynie, Tychach.
Każdy inny
Każdy klub jest inny. Jedne skupiają się na tematach „okołomacierzyńskich”, inne na rozwoju kobiety jako kobiety właśnie, a nie tylko mamy. Jedne stawiają na luźne spotkania, inne na warsztaty ze specjalistami z różnych dziedzin. Wszystko zależy od dziewczyn, które je tworzą.
Poszukaj...
Informacji na temat klubów w swojej okolicy możesz szukać na tablicach ogłoszeń, w lokalnych mediach, w internecie (wiele z nich ma swoje strony internetowe), w serwisach dotyczących dzieci. Możesz też wpisać do wyszukiwarki „klub mam” i nazwę swojej miejscowości.
…albo załóż
Jeśli takiego miejsca nie ma w pobliżu twojego domu, możesz je po prostu… stworzyć. Tak jak np. Agnieszka Putkiewicz z „Żabki”, która najpierw jeździła do klubu na Ursynowie, a potem założyła własny.
Potrzebne są:
Chęci. To nie jest trudne, jednak trzeba chcieć: lubić organizować, być wśród ludzi, brać na siebie odpowiedzialność, coś z siebie dawać – mówi Agnieszka Putkiewicz. – Pieniądze? Nie są niezbędne – dodaje Agnieszka Amborska (Klub Mam na warszawskim Mokotowie). – Inwestujemy swój czas i energię, a wielu ludzi podobnie jak my uważa, że warto robić coś za darmo. Zapłaciłyśmy jedynie za serwer i domenę, bo chciałyśmy mieć stronę internetową (ale klub nie musi mieć strony).
Ktoś do pomocy. – Co dwie głowy, to nie jedna, poza tym jeśli się ma kogoś do pomocy, klub nie przestanie działać, gdy np. dziecko się przeziębi – mówi Agnieszka Amborska. – Warto też pamiętać o tym, że dzieci podrosną, my wrócimy do pracy i zrobi się trudniej. Trzeba komuś przekazać pałeczkę – dodaje Marta Puszakowska (Bemowo).
Sala. Katarzyna Kordulewska, założycielka klubu na Ursynowie, poszła do domu kultury i zapytała, czy nie znalazłoby się jakieś pomieszczenie dla klubu. Znalazło się. Marta Puszakowska wybrała się do burmistrza swojej dzielnicy. – Przygotowałam mnóstwo argumentów, żeby go przekonać, ale pomysł spodobał mu się, zanim skończyłam – opowiada. O salę można zapytać także w remizie, bibliotece, kościele. Nie musi być jakoś szczególnie wyposażona, choć byłoby dobrze, gdyby był dywan, na którym będą bawić się dzieci, jakieś krzesła, stół. Zabawki można przynieść.
Cierpliwość. Nie zawsze wszystko idzie gładko. Czasem trzeba próbować w wielu miejscach, zanim znajdzie się salę.
Reklama. Agnieszka wraz z koleżanką rozdawała ulotki na placach zabaw, rozwieszała plakaty na tablicach ogłoszeń. Można zawiadomić osiedlowe gazetki, założyć stronę WWW, zamieścić informację na forum dla młodych mam.
Z innymi mamami porozmawiaj też na mamacafe.pl