Jeśli karać, to jak?

Skutecznie i spokojnie. To trudne, ale bardzo ważne. Kara wymierzona pod wpływem emocji jest jedynie zemstą.
/ 19.05.2006 17:29
Jesteś mężczyzną. Przyszłym lub świeżo upieczonym ojcem. Do tego racjonalnym facetem, który ma świadomość, że w relacjach ze swoim największym szczęściem – dzieckiem – będzie musiał wymierzyć mu wiele kar. Tak jak dziesiątki kar wymierzył ci twój tata, a jemu z kolei jego ojciec.
Zastanawiasz się, które kary są odpowiednie, a które nie. Myślisz o nich – klapsach, zakazach, nakazach. Tymczasem powinieneś zacząć od podstaw. A podstawa podstaw jest taka, że kara musi być skuteczna. Musi czemuś służyć! Wychowaniu, zahamowaniu niewłaściwego zachowania dziecka, zapobiegnięciu kolejnemu złamaniu zasad. Jeśli kara nie pomoże osiągnąć któregokolwiek z tych celów, będzie zwyczajną zemstą. Agresywną reakcją na zawód, jaki rodzicowi sprawiło dziecko. Co więcej, będzie prawie na pewno niewspółmierna do winy. A na dodatek nieprzewidywalna – dziecko nie zrozumie, za co zostało ukarane. Nie odniesie kary do swojego czynu. Następnym razem zrobi więc zapewne to samo.
Żeby kara (a właściwie wyciągnięcie konsekwencji z tego, co się wydarzyło) była skuteczna, powinna być finałem czteroetapowego ciągu zdarzeń. Tylko wówczas będzie miała pozytywny wpływ na wychowanie dziecka. Żadnego z etapów nie wolno pominąć. Nie należy też cofać się do poprzedniego, bo dziecko dostrzeże twoją niekonsekwencję, a więc zostanie poinformowane, że bezkarnie może grać ci na nosie. Co to za etapy?

Ustal zasady
To wolno, a tego nie. „W naszym domu nie siadamy na stole” – mówisz. Dziecko najpierw musi dowiedzieć się od ciebie, co jest złe, żebyś później mógł je ukarać, jeśli naruszy zasadę. Bez klarownych reguł nie zrozumie, dlaczego poniosło konsekwencje. To na etapie ustalania zasad tłumaczysz, dlaczego podejmujesz takie, a nie inne decyzje. Oczywiście są też reguły, które ustalasz, a których szczegółowo wyjaśniać nie musisz. Trudno, żebyś dwulatkowi robił wykład z fizyki po tym, jak zabroniłeś mu dotykać kontaktu.

Ostrzegaj
Jeśli maluch postępuje źle, wyrażasz swoją dezaprobatę. Zdecydowanym i surowym tonem, aby nie pomyślał, że żartujesz. „Przestań wchodzić na stół. Nie wolno ci tego robić. Natychmiast zejdź” – mówisz. To powinno poskutkować.
Jeżeli nie, to grozisz. „Jeśli nie zejdziesz ze stołu, nie wolno ci będzie bawić się samochodem” – ostrzegasz. Dziecko zna już konsekwencje swojego czynu. I kalkuluje, czy przeciąganie struny mu się opłaca, czy nie. Pamiętaj, że jeśli będziesz niekonsekwentny, maluch zacznie cię lekceważyć!

Wyciągaj konsekwencje
Gdy jednak dziecko złamie zakaz (a to nieraz się maluchom zdarza), przychodzi pora na karę. Jeżeli jesteś w stanie, powinieneś zabrać malca z „miejsca zbrodni”, postarać się ochłonąć, nie starając się na siłę kryć złości. Jeśli nie dasz rady tego zrobić, natychmiast wymierz karę, która będzie współmierna do czynu, możliwa do wyegzekwowania.

Jaką karę?
Wszystkie można przyporządkować do jednej z czterech grup. Kar z dwóch pierwszych nie stosuj, z dwóch drugich – jak najbardziej.
- Bicie to najgorszy pomysł. Na temat kar cielesnych powstały setki naukowych prac. Rodzice i pedagodzy spierają się o nie od lat. Do tego tematu mieszają się światopoglądy, religie, kultury i polityka. My nie polecamy bicia, przede wszystkim dlatego, że jest ono nieskuteczne. Nie tylko narusza cielesną nietykalność dziecka i sprawia, że zaczyna się ono bać najbliższej mu osoby, ale także podkopuje autorytet rodzica. Jak maluch ma uwierzyć ojcu, który mówi, że nie wolno bić słabszych, a jednocześnie bije własne (słabsze od niego) dziecko?
- Straszenie malca przyniesie więcej szkody niż dobrego. Strasząc dziecko (kimkolwiek i czymkolwiek), kreujemy się na słabszych od tego, czym straszymy. Mówiąc: „Za to, co zrobiłeś, zabierze cię zły wilk”, mówimy jednocześnie: „Jesteśmy na tyle słabi, że nie potrafimy ochronić cię przed złym wilkiem”. Dziecko przestaje traktować nas jako ostoję swojego bezpieczeństwa.
- Odbieranie przywilejów jest OK. Zakaz jedzenia słodyczy, zabawy kochaną lalką, obejrzenia ulubionej dobranocki jest dobry, bo spełnia swoją wychowawczą rolę. Dziecko dostaje jasny komunikat: złamałem zasady i w konsekwencji tego poniosłem karę, która była dla mnie dotkliwa. Następnym razem tego nie zrobię, bo mi się to nie opłaca.
- Stawianie malucha w kącie zwykle działa. To tak zwana kara przez nudę, dawniej utożsamiana ze staniem w kącie. Podobnie jak w przypadku odebrania przywilejów jest dobra, bo skuteczna i dotkliwa. Żeby wykluczenie było prawdziwą karą, dziecko trzeba umieścić w miejscu, które jest naprawdę nudne (własny pokój to nie najlepsze miejsce, podobnie jak łazienka – wodą lecącą z kranu dziecko potrafi bawić się godzinami), i ustalić czas trwania kary na powyżej czterech minut.
Odwołać wykluczenie może jedynie rodzic, który je zastosował. Niedopuszczalne jest, żeby tata kazał stać synowi przed lodówką, a potem przychodziła mama i głaszcząc go po główce, mówiła: „Teraz już możesz iść się bawić”.

Tekst: Marcin Kowalski
Konsultacja: Beata Chrzanowska, psycholog, pedagog specjalny