Człowiek jest istotą wrażliwą, istotą emocjonalną. W swoim działaniu przejawia emocje różnego rodzaju. Czasami mówimy o emocjach negatywnych lub pozytywnych. Lepiej byłoby podzielić je na wygodne i niewygodne.
Emocje uczymy się wyrażać. Zaczyna się to we wczesnym dzieciństwie. Dziecko w okresie prenatalnym też okazuje swoją emocjonalność. Denerwuje się na mamę, gdy ona przebywa w pomieszczeniu, gdzie jest zbyt głośna muzyka, puka i kopie ze złości, gdy coś nie pozwala mu spać. Zagrożony dynamicznie się porusza, ma podwyższone ciśnienie krwi, czyli przejawia emocje człowieka dorosłego. Noworodek i niemowlę wyrażają proste emocje dobitnie. Głodne lub zmęczone dziecię płacze. Matki mówią, że ten płacz jest za każdym razem inny. Zadowolony bobas głuży, mruczy, czy też się uśmiecha. Reagowania emocjonalnego dziecko uczy się z otoczenia, przede wszystkim w rodzinie.
Często zdarza się rodzicom patrzeć na własne - ukochane przecież dzieci - tylko przez pryzmat ich zachowania. Dbając o własny rodzicielski wizerunek, bo któż nie pragnie mieć grzecznego, dobrze wychowanego dziecka, tłamszą dziecko, przywołując je do porządku, nie pozwalając na wyrażanie uczuć, po prostu tłumiąc je. Ileż to razy mówimy dziecku: Jak się nie uspokoisz, to inaczej pogadamy!, Jak nie przestaniesz się wściekać to pożałujesz!, Przestań beczeć!, Przestań się mazać! Tłumienie emocji stanowi szantaż emocjonalny. Dziecko szybko uczy się i dostosowuje. Wie, że rodzice nie lubią, gdy wyraża złość, agresję, smutek. Rodzice wysyłają wiele sygnałów, że kochają dziecko radosne i uśmiechnięte. Jednym z wielu błędów wychowawczych popełnionych przeze mnie było zmuszanie syna do wykonywania "zleconych prac domowych". Oczywiście nie to, że wychowywałem przez pracę ale forma polecenia była mocno chybiona. Jak każde dziecko, moja latorośl czasami przejawiała bunt, czy niechęć. Zamiast zaakceptować te niewygodne uczucia dziecka (a któż z nas wykonuje każdą pracę z radością?) mówiłem, że oczekuję, iż nie dość, że wykona pracę, ale że będzie czynił to z entuzjazmem. Dziś widzę, że moje myślenie nie było zdrowe. Dziecko nie musi śpiewać, zmywając naczynia, powinno jedynie porządnie wykonać swoje zadanie. Zresztą występuje tutaj interesująca prawidłowość. Dziecko zaczyna często pracę niechętnie jako symboliczny niewolnik, ale w trakcie jej trwania coś jakby "uskrzydla je", po jej wykonaniu ma nawet głęboką satysfakcję.
My rodzice musimy uczyć się akceptować uczucia naszego dziecka. Jeśli płacze, raczej zrozumieć jaki jest powód smutku, niż zmuszać do szybkiego zaprzestania. Musimy pewnie częściej mówić, a na pewno przynajmniej o tym myśleć: Wiem, że to cię boli, rozumiem cię, popłacz sobie. Powinniśmy częściej przytulać latorośl i akceptować niewygodny dla nas stan dziecka. Żal i smutek musi zawsze być przeżyty. W innym przypadku będzie szukał ujścia na wiele różnych sposobów. Akceptacja uczuć dziecka wymaga czasu, brania na kolana, rozumienia dziecka i jego potrzeb. Jego małe smuteczki wydają się być dla nas dorosłych błahostkami, dla niego są natomiast poważnymi problemami. To, że ktoś zniszczy jego zamek z piasku, domek z klocków, zapodzieje się gdzieś ulubiona zabawka, czy przedszkolny przyjaciel zareaguje inaczej niż zwykle, dla malucha może być powodem dramatu. Dla nas to głupotki ale dla dziecka nieraz poważny kłopot. Wczuwajmy się zatem jak najczęściej w rolę aktywnego słuchacza emocji naszego dziecka. Emocje mówią bowiem ważne rzeczy.
Andrzej Ładyżyński
Rodzicielska www
Rodzicielska www