W rodzinach naturalnych odtworzenie wydarzeń z pierwszych dni życia dziecka nie stanowi żadnego problemu. Można tu wykorzystać zdjęcia, filmy video. A jak poradzić sobie z tym problemem w rodzinach adopcyjnych? Czy powiedzieć prawdę, czy też - bazując na tajności przysposobienia - przekonać dziecko, że zostało urodzone w sposób naturalny przez matkę adopcyjną? Najważniejsze są tu konsekwencje. Bywa, że te - pozornie niewiele znaczące - rozmowy rzutują na całe życie dziecka i wpływają na kształt jego relacji z rodzicami.
Małżonkowie oczekujący na przysposobienie sieroty mają wiele wątpliwości, obaw, dylematów. Adopcja jest przecież połączeniem na całe życie zupełnie obcych sobie osób. Z czasem wytworzą się między nimi silne więzi rodzinne, a ich wzajemne kontakty będą takie jak w naturalnej rodzinie. A jednak, gdzieś w głębi rodzicielskich refleksji, pojawiają się wątpliwości i pytania: "Co będzie, jeśli nasz syn, córka dowie się, że urodził go ktoś inny?", "Może przestanie nas kochać? Odejdzie od rodzonej matki?".
W przypadku adopcji starszego dziecka, które pamięta swoich biologicznych rodziców, sytuacja jest przejrzysta. Jednak przysposobienie niemowlęcia stwarza pokusę zatajenia prawdy o jego pochodzeniu. Ukrywając ten fakt, rodzice adopcyjni żyją w ciągłym napięciu, które pogłębia się wraz z rozwojem dziecka. Niejednokrotnie - aby zataić prawdę - zmieniają miejsce zamieszkania, zrywają dotychczasowe kontakty towarzyskie. To jednak nie gwarantuje zachowania tajemnicy. Znane są przypadki, kiedy zbuntowany trzynastolatek dowiaduje się od "życzliwej" osoby o tym, że jest adoptowany (to oczywiście najgorszy moment na ujawnienie prawdy). Nietrudno się domyślić, że jego uczucia i całe wyobrażenie o sobie w jednej chwili ulega zburzeniu a bezpośrednie skutki tego "kataklizmu" dotkną rodziców adopcyjnych. Najważniejszy zarzut, jaki zostanie im postawiony, to kłamstwo, oszustwo. Młody człowiek jest rozczarowany, rozgoryczony i zdruzgotany. Przyczyną tego stanu jest nie tyle samo pochodzenie rodzinne, ale ukrycie tego faktu przez przybranych rodziców. Dzieci nie znoszą fałszu, zwłaszcza w okresie dojrzewania, kiedy poddają krytycznemu osądowi wszystko i wszystkich. Konsekwencją przedstawionej sytuacji bywa często ucieczka z domu, odrzucenie emocjonalne rodziców adopcyjnych, rozpaczliwe poszukiwanie swoich "korzeni", przyłączenie się do grupy przestępczej, sięgnięcie po "pociechę" w postaci alkoholu czy narkotyków. Tłumaczenie rodziców, że działali dla dobra dziecka, w imię miłości, nie jest dla niego żadnym argumentem.
Czy takiego dramatu można uniknąć, mówiąc prawdę? Zdecydowanie tak, co potwierdza doświadczenie życiowe licznych rodzin adopcyjnych. Problem ten jest szczegółowo analizowany w ośrodkach adopcyjnych podczas cyklu przygotowań do przysposobienia. Punktem wyjścia może być tu refleksja dotycząca stosunku rodziców do dziecka (bez względu na sposób, w jaki zaistniało ono w naszej rodzinie). A zatem - czy nasze dziecko jest naszą własnością? Czy otrzymując postanowienie sądu o pełnym przysposobieniu, nabywamy praw do tego małego człowieka, a wśród nich prawa do zafałszowania prawdy o jego życiu? Trzeba sobie jasno uświadomić, że dziecko nie jest niczyją własnością. To osoba - jedyna w swoim rodzaju - i jako taka ma prawo do szacunku, a także do życia w prawdzie.
Mądra rodzicielska miłość nie zawiera w sobie fałszu, a kochający rodzic, wyjawiając dziecku prawdę o przysposobieniu, zapewnia go jednocześnie o miłości (która przecież nie zależy od więzów krwi). "Kochamy cię, chociaż cię nie urodziliśmy; oczekiwaliśmy spotkania z tobą tak, jak rodząca matka oczekuje widoku swojego dziecka i pokochaliśmy cię, dlatego chcemy, abyś znał prawdę. To, że urodziła cię inna kobieta, nie ma wpływy na naszą miłość do Ciebie" - takie słowa mogłyby popłynąć z ust niejednego ojca czy matki. W niektórych poradniach adopcyjnych zachęca się małżonków oczekujących na przysposobienie do napisania listu, którego adresatem będzie ich dziecko. Mają wówczas okazję zmierzyć się z tym trudnym wyznaniem prawdy.
Analizując losy wielu rodzin adopcyjnych, można zdecydowanie potwierdzić, że lepiej żyć w prawdzie niż zakłamaniu, a prawda, choćby bolesna, jest lżej przyjmowana z ust osób kochających niż obcych.
Kiedy powiedzieć dziecku, że jest adoptowane?
Jeżeli rodzice adopcyjni podejmują decyzję o wyjawieniu dziecku prawdy o przysposobieniu, pojawi się kolejny problem, kiedy to zrobić. Czy w okresie wczesnego dzieciństwa, czy też później, licząc na większą dojrzałość swojej pociechy?
Doświadczenie życiowe wielu rodzin adopcyjnych wskazuje na to, że znacznie łatwiej przeprowadzić taką rozmowę z małym dzieckiem - w wieku przedszkolnym, wykorzystując "etap pytań" - niż z dojrzewającym nastolatkiem. Przedszkolak w wieku 4-6 lat jest w sposób naturalny bardzo dociekliwy. Wszystko go interesuje i - w związku z tym - zadaje mnóstwo pytań. Wśród nich pojawia się sakramentalne: "Mamusiu, skąd się wziąłem?".[1] I to jest najlepszy moment na powiedzenie prawdy o adopcji. Dziecko w tym wieku przyjmuje taką informację jako coś oczywistego. Natomiast w zbuntowanym nastolatku - przeżywającym kryzys autorytetów, dążącym do niezależności - z pewnością wywoła ona burzę emocji. Poza tym, jeśli młody człowiek wzrasta w przekonaniu, że jest przysposobiony, to ta rzeczywistość staje się niejako częścią jego egzystencji. Jeśli nawet ktoś obcy przekaże mu złośliwie tę "sensacyjną wiadomość", nie będzie to dla niego zaskoczeniem.
Ilustracją tego niech będzie autentyczna historia adoptowanego chłopca, któremu (w wieku 6 lat) kolega z podwórka oznajmił: "A ty nie masz mamy, bo jesteś adoptowany!". Na co usłyszał taką odpowiedź: "Nieprawda. Ja mam dwie mamy, bo jedna mnie urodziła, a druga mnie kocha. A ty masz tylko jedną!".
Jak powiedzieć dziecku prawdę o przysposobieniu
Dorośli, wyjaśniając dziecku trudne sprawy, niejednokrotnie gmatwają problem, podając zbyt wiele szczegółów. W rzeczywistości przedszkolakowi wystarczy proste wyjaśnienie: "Bardzo chcieliśmy mieć dziecko, więc poszliśmy do domu dziecka, a ty już tam na nas czekałeś. Zabraliśmy cię do domu i jesteś naszym skarbem". Taka wypowiedź wystarczy, a jeżeli dziecko będzie zaciekawione, samo zapyta o szczegóły. Najważniejsze jest zapewnienie o miłości. Kandydaci na rodziców adopcyjnych, odwiedzając sierotę w domu dziecka, robią zdjęcia, nagrywają filmy video. W wielu rodzinach wykorzystuje się te materiały, opowiadając maluchowi jego historię.
Wraz z upływem czasu temat ten powróci w rodzinnych rozmowach. Potrzeba wiele otwartości i dojrzałości rodziców adopcyjnych, aby omawiać tę sprawę, zwłaszcza gdy dziecko jest starsze i domaga się szczegółów.
Rodzice adopcyjni a rodzice biologiczni dziecka
Każdy człowiek odczuwa potrzebę poznania swoich korzeni. Nie należy się dziwić, że dziecko przysposobione w pewnym momencie zapyta o swoich rodziców biologicznych. Z uwagi na to, że adopcja w naszym kraju jest tajna, rodzice adopcyjni nie posiadają żadnych informacji na ten temat. Błędem jest tworzenie fałszywych wyobrażeń o rodzicach biologicznych, zwłaszcza jeśli dochodzi tu do głosu chęć wzbudzenia w dziecku wrogości czy innych negatywnych uczuć.
Jeśli usłyszy ono: "Twoja matka była złą kobietą. Urodziła cię i porzuciła, nie chciała cię. Musiałeś tułać się po domach dziecka", z całą pewnością poczuje się nieswojo. Nie zapominajmy, że dzieci przejawiają tendencję do przypisywania sobie winy za niepowodzenia rodzinne. Niewykluczone więc, że pierwszą reakcją, jaka wyzwoli się w dziecku, będzie rozgoryczenie w stosunku do siebie: "Jaki ja musiałem być brzydki, okropny, że moja mama mnie nie chciała". Konsekwencją tego może być znaczne obniżenie poczucia jego własnej wartości: "Jestem do niczego, skoro rodzice mnie nie chcieli."
Taka postawa dziecka wobec siebie samego może być przyczyną licznych problemów, począwszy od patologicznej nieśmiałości, wycofywania się w przypadku trudności życiowych, głębokiego introwertyzmu, a skończywszy na zachowaniach agresywnych, które przywracają (na krótko) poczucie ważności, siły, znaczenia.
W rzeczywistości dziecko żyjące z piętnem wczesnego odrzucenia nie będzie do końca szczęśliwe. Poza tym u podstaw tej sytuacji znajduje się fałsz. Nikt do końca nie zna przyczyn porzucenia dziecka przez rodziców biologicznych. Niejednokrotnie są to bolesne decyzje, wynikające z chęci ochrony dziecka przed przemocą, np. ze strony ojca czy konkubenta matki. Bywa też tak, że małżeństwo decyduje się na oddanie swojego niemowlęcia, gdyż - posiadając już kilkoro dzieci i dramatycznie trudną sytuację - nie jest w stanie zapewnić mu właściwych warunków życiowych (np. gdy wymaga ono kosztownego leczenia). Jak wynika z doświadczeń rodziców adopcyjnych najlepiej jest powiedzieć prawdę: "Nie znam kobiety, która cię urodziła, ale cieszę się, że to ja mogę być twoją mamą".
Problem dotyczący powiadomienia dziecka o tym, że jest adoptowane, pojawia się w większości rodzin adopcyjnych. W krajach, w których adopcja jest jawna, postrzega się go nieco inaczej. W naszej rzeczywistości wciąż tworzy się wokół niego atmosferę niezdrowej sensacji. Tymczasem rodzicielstwo adopcyjne jest równie trudne, piękne i ważne jak naturalne. Różnica między nimi wyraża się w sposobie zaistnienia dziecka w rodzinie, zaś fakt biologicznego urodzenia nie wpływa na człowieka tak jak wychowanie w rodzinie adopcyjnej i więź, która łączy jej członków dozgonnie. Powiedzenie dziecku, że jest adoptowane, nie umniejsza roli rodziców adopcyjnych ani nie stanowi dla nich zagrożenia, choć z całą pewnością jest trudne a nawet bolesne.
Trzeba przezwyciężenia wielu mitów, uprzedzeń, stereotypów, aby w świadomości ludzi rodzicielstwo adopcyjne było traktowane na równi z biologicznym. Wówczas powiedzenie dziecku: "Nie urodziłam cię, ale jestem twoją mamą, bo cię kocham", będzie znacznie łatwiejsze.
Małgorzata Kramarz
Rodzicielska www
Rodzicielska www