Laura jest wcześniakiem

W dniu narodzin ważyła mniej niż torebka cukru – 920 gramów.
/ 26.06.2006 11:36
Mierzyła około 34 centymetrów. „Około”, bo nikt nie miał głowy do dokładnego mierzenia. Trzeba było walczyć o jej życie. Dziś ma dwa lata, jest ruchliwa, radosna i ciekawska jak sroka. W wielu sytuacjach potrafi tupnąć nóżką. Kocha auta, Teletubisie, zwierzęta i książeczki. Zna już niektóre literki! Aż trudno uwierzyć że była wcześniakiem.

Kilka tygodni piekła
Dziewczynka urodziła się pod koniec 27. tygodnia ciąży. Nic nie zapowiadało, że stanie się to tak szybko. – Moja ciąża przebiegała książkowo, a ja czułam się znakomicie. I bezpiecznie, bo opiekował się mną tata, ginekolog położnik – opowiada mama Luiza.
Jej córeczka miała przyjść na świat na początku kwietnia. – Ponad trzy miesiące wcześniej, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, obudziłam się w nocy z potwornym bólem głowy. Okazało się, że mam bardzo wysokie ciśnienie. Od tej chwili wszystko potoczyło się bardzo szybko. Szpital, leki, kroplówki... Diagnoza była poważna: błyskawicznie postępująca bardzo ciężka gestoza.
Dziadek Laury musiał podjąć najtrudniejszą w życiu decyzję. – Zakończenie ciąży na tym etapie oznaczało niewyobrażalne ryzyko dla mojej wnuczki, niezakończenie jej – i dla niej, i dla córki. Musiałem zrobić wszystko, by ratować obie – mówi.
Pierwszego stycznia okazało się, że nie można dłużej czekać. Luiza została przewieziona do lepiej wyposażonego szpitala. Laura urodziła się dzięki cesarskiemu cięciu. Dostała pięć punktów w skali Apgar. Jej stan określono w dokumentacji jako średnio ciężki.
Pierwsze cztery tygodnie życia spędziła na oddziale intensywnej terapii, gdzie oddychał za nią respirator. Kolejne dwa w zwykłym inkubatorze. Trzykrotnie przetaczano jej krew. Musiała brać m.in. antybiotyki, leki przeciwbólowe, uspokajające, moczopędne, przeciwkrwotoczne... Była karmiona przez kroplówkę. Kiedy została przeniesiona z OIOM-u na oddział wcześniaków, wszyscy odetchnęli z ulgą. Na krótko, bo kilkanaście godzin później zapomniała o oddychaniu. Kryzys trwał trzy tygodnie, na szczęście wszystko skończyło się dobrze. W trzecim miesiącu życia operowano jej oczy (miała retinopatię wcześniaczą III stopnia).
Nie sposób opisać, co przez ten cały czas przeżywali jej bliscy. Do dziś trudno im o tym mówić spokojnie. Wierzyli jednak, że wszystko będzie dobrze.
– Ani przez chwilę nie dopuściłam do siebie myśli, że Laurze może się coś stać – mówi mama dziewczynki. – Była pod wspaniałą opieką. Nie potrafimy nawet wyrazić wdzięczności dla doktora Kowalika, który się nią opiekował – dodają dziadkowie.

Malutka jak kociątko
Luiza mogła zobaczyć córeczkę po sześciu dniach. Była w zbyt ciężkim stanie, by pozwolono jej na to wcześniej. – Laura była tak maleńka, że nie wierzyłam własnym oczom. Później, gdy ważyła niecałe półtora kilo, wydawało mi się, że jest ogromna.
– Wyglądała jak młode kociątko: maleńka, chudziutka, pokryta ciemnym meszkiem. Miała niemal przezroczystą skórę, przez którą widać było żyłki – wspomina babcia.

Wreszcie w domu
Opuściła szpital 30 marca. Ważyła niewiele ponad dwa kilogramy. – Byłam w euforii. Wreszcie mogłam ją mieć przy sobie – wspomina Luiza. – Byliśmy tak szczęśliwi, że nie myśleliśmy o strachu. Nerwy puściły dopiero później. Każde z nas w jakiś sposób odchorowało ten wielotygodniowy stres – dodaje.
Na zdjęciach z tamtego okresu widać, że wszystkie ubranka są na Laurę za duże. Podwinięte rękawy, za długie nogawki... Teraz dziewczynka rośnie jak na drożdżach. Na szczęście nie miała problemów neurologicznych, musiała jednak jeździć do okulisty na kontrole i przeszła mnóstwo dodatkowych badań. – Do dziś przeżywam każdą wizytę u lekarza. Lęk mam już chyba wkodowany na stałe – mówi Luiza.
Laura zaczęła siadać, gdy skończyła rok. Osiem miesięcy później zrobiła pierwszy krok. – Trochę się baliśmy, że zbyt późno, ale gdy już zaczęła chodzić, robiła to świetnie. Nawet się nie przewracała – mówią jej bliscy. Szybko dogoniła rówieśników, a pod niektórymi względami nawet ich wyprzedziła.
Pięknie trzyma kredkę i potrafi narysować kółko, czego większość dzieci w jej wieku nie umie. Układa puzzle z wprawą czterolatka, wypytuje o literki, potrafi włączyć DVD. Uwielbia śpiewać, nawet przez telefon. Niedawno wymyśliła piosenkę dla babci.
– Ale na skrzypcach jeszcze nie gra – dodaje ze śmiechem dziadek.
Ze skrzypcami czy bez, jest uroczą, zdrową dziewczynką. I nikt, patrząc dziś na Laurę, nie zgadnie, jaki był początek jej życia.

Tekst: Beata Turska