Co takiego ważnego jest w chodzeniu na czworakach?
To doskonały trening całego ciała. W takiej pozycji wzmacniają się mięśnie wokół bioder, kręgosłupa, barków, pracują dłonie, palce i nadgarstki, stopy ustawiają się prosto. Dziecko ćwiczy też utrzymywanie równowagi, bo dźwiganie pupy oraz brzuszka i jednoczesne poruszanie nóżkami i rączkami to nie taka łatwa umiejętność. Raczkujący maluch szybciej rozwija się intelektualnie, bo nagle powiększył się świat, który można poznawać.
Podobno raczkowanie rozwija też mózg. Jak?
Podczas gdy dziecko skupia się na wykonywaniu precyzyjnych ruchów rączkami i nóżkami, jego mózg intensywnie pracuje. Maluch musi odkryć, że aby ruszyć z miejsca, nie może kicać jak zajączek. Musi poruszać jednocześnie lewą rączką i prawą nóżką, a potem odpowiednio prawą z lewą. To tzw. ruch krzyżowy naprzemienny, który pobudza obie półkule mózgu i tworzy nowe połączenia między nimi. A to
z kolei jest potrzebne, by informacje z prawej półkuli (twórczej) szybko docierały do lewej (logicznej). Niedostateczna komunikacja między półkulami mózgu jest m.in. przyczyną dysleksji, problemów z nauką, koncentracją.
Jak zachęcić malucha, by podjął próby?
Już gdy skończy sześć miesięcy, staraj się nie nosić go bez potrzeby. Za to jak najczęściej kładź go na brzuszku na podłodze i pozwalaj na swobodną zabawę. Nawet gdy nie masz maty edukacyjnej, możesz zorganizować atrakcyjny kącik zabaw na kocu. W tym wieku dziecko zaczyna podnosić się na rączkach. Leżąc na brzuszku, może unosić głowę, podnosić się na rączkach i ćwiczyć mięśnie podtrzymujące kręgosłup. Niedługo wykorzysta to, by ruszyć przed siebie, pełzając jak foczka.
Twoje dziecko zaczyna raczkować? To wspaniale - porozmawiaj o tym na www.mamacafe.pl
Czy jako wstęp do chodzenia nie wystarczy pełzanie?
Pozwala ono maluchowi dotrzeć do upatrzonego celu samodzielnie (choć czasem na wstecznym biegu), jednak taka pozycja ogranicza poznawanie otoczenia i zabawę. Nie można np. otwierać szuflad, wejść po schodach. Maluch leży na brzuszku i podpierając się na przedramionach, unosi górną część ciała. Następnie przesuwa się do przodu, ciągnąc za sobą całe ciałko. To dobra rozgrzewka przed kolejnym etapem, choć niektóre dzieci jej nie potrzebują i od razu zaczynają raczkować.
A co robić, jeśli maluch woli nadal pełzać?
Pełzanie nie powinno trwać dłużej niż dwa, trzy tygodnie. Zwykle mniej więcej w ósmym, dziewiątym miesiącu dziecko umie już unieść bioderka do góry. Gdy klęczy, przez chwilę kołysze się w przód i tył oraz na boki. Tak trenuje mięśnie i utrzymywanie równowagi. Dlatego jeszcze opada na pupę, balansuje ciałem, eksperymentuje z przenoszeniem ciężaru. Najłatwiej zachęcić malucha do podnoszenia brzuszka ciekawą zabawką powieszoną nieco wyżej – gdy leży płasko, trudno mu wysoko podnieść głowę.
Kiedy dziecko jest gotowe do raczkowania?
Najczęściej około 10. miesiąca, ale to bardzo indywidualna sprawa. Nie można malucha do tego zmuszać. On sam musi się upewnić, że da radę oderwać rączkę od podłogi. Chce poczuć, że panuje nad ciałem na tyle, by się nie przewrócić, gdy za punkt podparcia będzie miał jedno kolanko i jedną dłoń. Do tego potrzebne są mocne mięśnie, które najlepiej kształtują się, gdy dziecko ma pełną swobodę ruchu. Nie krępuje go ubranie, pielucha, ma dość przestrzeni wokół. Nie dziw się też, jeśli na początku maluch raczkuje do tyłu. To pierwsze próby.
Dlaczego niektóre dzieci od razu zaczynają stawiać pierwsze kroczki?
Około 10 proc. maluchów nie raczkuje, nie do końca wiadomo, z jakiego powodu. Być może mięśnie ich rączek i podtrzymujące kręgosłup nie były dość mocne, by dźwigać ciało. A może zachęcane, od razu spróbowały unieść się i stanąć przy jakimś meblu albo były prowadzane za rączki przez mamę lub tatę i zaczęły od razu doskonalić tę umiejętność. Rzadziej raczkują też dzieci wsadzane do chodzika i często noszone na rękach. Choć połączenia między półkulami mózgu powstają też przy innych okazjach, warto sprowokować raczkowanie, np. zabawą w pieska czy kotka albo przechodzeniem przez tunel, na końcu którego czeka uśmiechnięta mama.
konsultacja: dr n. med. Kamil Hozyasz, pediatra