Dom jest pełen zabawek. Słychać mnóstwo pokrzykiwań. Maja i Nina właśnie wstały i głośno domagają się śniadania. Dzień jak każdy w rodzinie z dwójką dzieci. Tyle tylko, że tutaj maluchy często chcą tego samego i to w tym samym momencie. Czasem niełatwo więc nadążyć.
– Najtrudniejsze były pierwsze trzy miesiące – wspomina Kasia, która na łamach „Mamo, to ja” pisała ciążowy pamiętnik. Dziś jej córeczki mają prawie dwa lata. – Zupełnie nie miałam pojęcia, co mnie czeka. Dosłownie cały dzień zajmowało mi karmienie i przewijanie córeczek. Cały dzień! Na nic innego nie miałam czasu. Po kilku tygodniach byłam wykończona. Każda młoda mama jest, ale ja byłam... podwójnie.
Niania
Grzesiek, mąż Kasi, bardzo jej pomagał, ale pracował, więc mógł zajmować się małymi tylko wieczorami. Wspólnie więc podjęli decyzję, że powinni zatrudnić pomoc. Okazało się jednak, że to wcale nie takie proste. – Wydawało mi się, że opiekunki z ogłoszenia miały więcej wymagań niż ja! – wspomina mama. Narzekały, że podanie herbaty nie należy do ich obowiązków, na spacer to wolą wychodzić z maluchami bez ich mamy, a w ogóle to chcą opiekować się dziećmi samodzielnie. – Po „przetestowaniu” trzech pań (dwie odeszły same, jedną odprawiłam) znalazłam się w punkcie wyjścia.
Wtedy swoją pomoc zaoferował tata Kasi. – Jest chory na serce i codziennie musiał do mnie dojeżdżać ponad godzinę, ale nie był w stanie dłużej patrzeć na to, jak mi ciężko. Jego pomoc i gosposia do gotowania obiadów sprawiły, że wszystko zaczęło się układać. Teraz małe nie widzą świata poza dziadkiem: uwielbiają się z nim bawić, chodzić na spacery i zasypiać w jego ramionach. – Aż miło popatrzeć, jak się kochają – wzrusza się Kasia.
Na diecie
Szybko okazało się, że Nina ma alergię. Kasia karmiła piersią, więc musiała przejść na dietę. Nie czuła się najlepiej, wiele osób namawiało ją do zakończenia karmienia. – Ale moje panny wcale nie chciały o tym słyszeć – śmieje się. Pierwsze próby odstawienia podjęła, gdy dziewczynki miały rok – ale nic z tego nie wyszło. Udało jej się kilka miesięcy później. Wtedy jednak pojawił się nowy problem. – Muszę przygotowywać dwa oddzielne obiady albo obie jedzą to, co może Nina – tłumaczy Kasia. Nie chorują!
Pediatra często sprawdza wagę i wzrost małych, kieruje je na badania krwi. To wszystko dlatego, że bliźniaki mogą mieć problemy z prawidłowym przybieraniem na wadze czy odpowiednią ilością żelaza w organizmie. Na szczęście Maja i Nina nie były do tej pory poważnie chore. Kilka razy miały wysoką temperaturę, no i przeszły ospę! Zawsze chorują razem. – Jeśli któraś budzi się z gorączką, jestem przygotowana na to, że niebawem druga do niej dołączy – mówi Kasia. – Ale tak jest chyba z każdym rodzeństwem, między którym jest niewielka różnica wieku – dodaje.
Uśmiech losu
Bliźniaki to dla każdej mamy wyzwanie. Ale Kasia często podkreśla, że to przede wszystkim ogromne szczęście i radość. Już na początku ciąży cieszyła się, że będzie miała od razu parkę. – Na drugie dziecko dzisiaj trudno się zdecydować – tłumaczy. – Ciągle odkłada się decyzję o kolejnym potomku, aż w końcu często jest już na to za późno. Tymczasem za mnie zdecydował los. I, choć początki nie są proste, jestem mu za to bardzo wdzięczna – wyznaje
Ogień i woda
Dziewczynki uwielbiają być ze sobą, to samo je ciekawi – są przecież na tym samym etapie rozwoju. Choć z drugiej strony mają już swoje charakterki. Maja to trzpiot i buntownik: domaga się swego tak uparcie, że trudno jej nie ustąpić. Natomiast Nina to delikatna, wrażliwa osóbka, która często zamyka się w swoim świecie. Mai na podwórku jest wszędzie pełno, Ninka potrafi przez pół godziny siedzieć w piaskownicy i robić babki. Ogień i woda.
Ale choć dziewczynki są tak różne, wystarczy, że któraś zaczyna płakać, a już przybiega druga i przytula siostrę. W końcu ich przyjaźń zaczęła się jeszcze w brzuchu mamy.
Aleksandra Sokalska