Cała prawda o hałasie
Już od dawna wiemy, że dźwięki o zbyt dużym poziomie głośności to silne stresory. Mogą prowadzić nie tylko do uszkodzenia słuchu (szumy, niedosłuch), ale także to obniżenia samopoczucia, zburzeń koncentracji i umiejętności skupiania uwagi, a w skrajnych sytuacjach do nerwicy i depresji.
Pogorszenie wyników w nauce, problemy w pracy i w życiu osobistym – czy ktoś powiązałby je z hałasem? A jednak to prawda.
Prawo unii europejskiej jasno określa na jak dużą liczbę decybeli możemy być narażeni w miejscu zamieszkania.
Jest to maksymalnie 50 dB (decybeli).
Aby dobrze zrozumieć jaka jest głośność otaczającego nas świata, posłużmy się przykładami:
- szelest suchych liści – 10 dB
- szept – 30 dB
- rozmowa – 50 – 60 dB
- ruch uliczny 80 dB
- muzyka dyskotekowa – ponad 110 dB
- silnik startującego odrzutowca – 140 dB
Czytaj również: Ulubiona muzyka pomaga w muzyce
Hałas, który lubimy?
A jak jest z odtwarzaczami muzyki, którymi tak chętnie posługujemy się w codziennym życiu? To zależy od nas.
Jeżeli słuchamy muzyki przez słuchawki bezpośrednio wkładane do uszu, jesteśmy narażeni najbardziej, gdyż cała energia trafia przez ucho zewnętrzne do błony bębenkowej i dalej do głębszych struktur ucha środkowego i wewnętrznego.
Słuchawki obejmujące całą małżowinę uszną są nieco lepsze, ale należy to uzależnić od tego jak głośno słuchamy muzyki.
Jeżeli idąc ruchliwą ulicą bądź jadąc pociągiem czy metrem jesteśmy narażeni na około 80 dB „z otoczenia”, to muzyka, której chcemy słuchać musi mieć jeszcze większą głośność. Należy przypomnieć, że od 85 dB zaczyna się poziom szkodliwy dla ludzkiego ucha. Próg bólu to ok. 140 dB.
Zatem słuchanie w tych warunkach muzyki jest zdecydowanie złym pomysłem! Pogłaśnianie naszego odtwarzacza muzyki do ponad 100 dB oznacza narażenie na hałas równy pracy młota pneumatycznego.
A co ze słuchawkami redukującymi hałas z otoczenia?
Owszem, są skuteczne, ale aby dobrze spełniały swoje zadanie trzeba na nie wydać kilkaset złotych. Nie zmienia to faktu, że nie należy ich używać dłużej niż 30 – 60 minut dziennie, kilka razy w tygodniu.
Złe prognozy
Bez żadnej przesady należy powiedzieć, że nasze społeczeństwo głuchnie. A będzie coraz gorzej.
Już trzydziesto-, czterdziestolatkowie cierpią na nieodwracalny niedosłuch i szumy (piski, trzeszczenia, trzaski), które prawdopodobnie będą im towarzyszyć do końca życia.
Młodzież szkolna badana za pomocą audiometrii często wykazuje wybiórczy niedosłuch w niskich (100 – 200 Hz) oraz średnich częstotliwościach (ok. 4000 Hz). Coraz liczniejsze są młode osoby zgłaszające się do laryngologów, mające problemy ze słuchem, zwłaszcza szumem.
Obecne możliwości leczenia tych dolegliwości są ograniczone, dlatego najskuteczniejsza jest prewencja pierwotna – słuchanie muzyki nie za pomocą słuchawek, a klasycznie, w zaciszu domowego ogniska.
Polecamy: Co łączy mutację głosu z fortepianem?