Głodnemu i chytremu liskowi Eustachemu przydarzyła się niesłychana historia. Eustachy długo i ochoczo hasał po chaszczach, dlatego jego futerko było całe rozczochrane. Próżno jednak czyhał na zdobycz. Hodowców drobiu tam nie było, za to rosły pochyłe orzechy laskowe. Na pniach poprzewracanych przez wicher olch sporadycznie rosły huby. Las chełmski cieszy się bogatą fauną i flora, dlatego to nie jedyne grzyby w tym lesie.
Rosły tam również czerwone muchomory i olbrzymie purchawki. Jego zwinne łapki stąpały po kępkach mchu. W pewnym momencie usłyszał donośne chrapanie. Natychmiast podniósł wysoko głowę i nadstawił ucha. Dostrzegł w krzakach śpiące warchlaki, obok nich leniuchowała ich mama – locha. Na leśnej drodze rozpoznał, za pomocą węchu, odchody wilków - to znak, że przeszła tędy ich wataha. Przez dróżkę przeszedł schorowany tchórz, który natychmiast uciekł na widok rudego zwierza. Obserwacje były ciekawe, jednak brzuch lisa cały czas był pusty, a burczenie odbijało się głośnym echem.
Zauważył małego chomika polnego. W ślad za nim zbliżał się na skraj lasu, wreszcie przez chwiejne chojary lasu dostrzegł wioskę. Dym z kominów chałup wzlatywał wprost do jasnoniebieskich chmur. Chociaż była to wczesna pora, dużo się tam działo. Ujrzał dzieci. Chłopców bawiących się w chowanego oraz dziewczynki uprzyjemniające sobie czas zabawą hula-hop. Grupka bliżej rzeki rozkładała hamak, młodsze dzieci huśtały się na huśtawce. Jedna z gospodyń wybiegła w fartuchu i haftowanej chustce na głowie i wymachując chochlą krzyczała na męża by zaczął wyrywać chwasty w ogrodzie. Mężczyzna natychmiast zabrał się za chędożenie krzaczków.
Gdy lisek cicho skradał się ku chatom, rozległ się rechot płochliwych ropuch i ujadanie psa. Eustachego ogarnął strach, jednakże po chwili zorientował się, że kłapołuchy czworonóg jest na łańcuchu i nie ma czego się obawiać. Przechodząc obok hodowli trzody chlewnej złowił uchem chrumkanie pulchnych prosiąt. Jednocześnie dało się usłyszeć liczne hałasy i ogólny harmider dochodzący z gospodarstw. To kogut Horacy wyśpiewywał swój natchniony hejnał, fałszując przy tym ohydnie. Lis zawahał się, gdyż opodal harcowała hałastra chartów, a ptak był haniebnie chudy. Drapieżnikowi jednak udało się przezwyciężyć strach, hart ducha do niego powrócił i pochwalił koguta za harmonijne tony hymnu. Zaproponował mu, aby będąc w tak wielkim natchnieniu zamykał oczy.
– Będziesz wyglądał bardziej heroicznie – Powiedział rudy kłamczuch.
Dla chełpliwego kura okazało się to błahostką. Zrobił głęboki wdech, zamknął oczy i przygotowywał się do piania. Lis nie wahał się ani chwili i wykorzystał chwilę zachwytu. Haps! I już chyżo czmychał z kogutem w zębach. Hardy chłop w moherowym kożuchu wybiegł z chaty z gorącym kubkiem herbaty w ręku. Gdy zorientował się, co się dzieje, co tchu złapał za strzelbę. Hukiem wystrzału pchnął charty do ataku. Hurmem rzuciły się w pogoń, a że lis nie hipopotam, to chmary psów się lęka.
Chłop strzelał jeszcze kilka razy, ale za każdym razem, był to strzał chybiony. Kogut bohatersko próbował wyrywać się z paszczy Eustachego.
- Oszukałeś mnie! I to chwytając się tak niehonorowej sztuczki! Jesteś zwykłym hultajem i łachudrą! - Ochryple zaskrzeczał.
– Miałeś pecha! - Zachęcony do odpowiedzi lis krzyknął z uśmiechem.Kogut tylko na to czekał. Rozhuśtał skrzydła, puścił w ruch nogi i umknął rychło do zagrody. W ten sposób chytrego rabusia wystrychnął na dudka. Niepocieszony lis uciekł hen za horyzont i schował się do swojej nory, aby nie wyniuchały go zuchwałe psy. Znów musiał zasnąć z pustym żołądkiem.