Dziś, po wielu latach uczenia, w płatnych lekcjach dostrzegam wiele plusów i minusów. Z jednej strony jest to pewna wygoda dla rodziców, którzy czują się zwolnieni z kontrolowania własnych pociech. Płacą, więc wymagają, by ktoś inny sprawdzał, czy dzieci mają odrobione zadania, są przygotowane na kolejne lekcje lub też nie mają problemów z opanowaniem zadanego materiału. Często jednak to właśnie rodzice, swoimi wysokimi oczekiwaniami, wyrządzają dziecku największą szkodę. Korepetycje są w pewnych okolicznościach wskazane, bywa jednak i tak, że są niepotrzebnym wydatkiem. Uczeń, który nie chce się uczyć i ma lekceważący stosunek do przedmiotu, nie będzie współpracował z nauczycielem. Takie zajęcia są męczące dla obu stron – sama już po pierwszym spotkaniu zawsze wiedziałam, czy jest sens, by decydować się na udzielanie lekcji. Rodzicom wydaje się, że dodatkowa wiedza nigdy nie zaszkodzi, więc czasem wysyłają dziecko na lekcje z matematyki, języka polskiego, angielskiego… bo kiedyś będą te korepetycje procentowały. Nic bardziej mylnego. Jeśli syn lub córka świetnie radzi sobie w szkole, mogą się zniechęcić do nauki, gdy po lekcjach będą biegać na kolejne (bywa że nudne!) zajęcia. Często jest tak, że korepetytor omawia materiał, jaki dopiero będą uczniowie poznawać, zamiast poszerzać wiedzę ucznia. W szkole dziecko usłyszy to samo - znudzone, zacznie przeszkadzać innym. Skąd więc rodzic ma wiedzieć, że płatne lekcje przynoszą jakiś pożytek? Lepsze oceny w szkole wcale nie oznaczają, że uczeń ma większą wiedzę. Część nauczycieli, wystawiając końcowe stopnie, oblicza średnią – świetne oceny za wypracowania (nierzadko dyktowane przez nauczyciela), ćwiczenia (znów dyktowane przez korepetytora) i prace projektowe (stworzone przy niewielkim wkładzie ucznia) mogą podnieść ocenę o stopień. Uczeń wcale jednak nie upora się ze swoimi problemami – za jakiś czas już nie wystarczy jedna godzina w tygodniu, a potrzebne będą lekcje z kilku przedmiotów! Może więc rodzic powinien więcej interesować się tym, co dzieje się w szkole i jak wyglądają dodatkowe (płatne, często niemało!) lekcje?
Nasze dziecko ma problemy natury emocjonalnej. Czuje się w szkole niepewnie, bojąc odezwać przy innych uczniach i nauczycielu. Zdarza się bowiem, że klasa wybucha śmiechem, gdy ktoś się pomyli – niektórzy zamykają się w sobie, inni z uśmiechem przyznają do niewiedzy. W każdej szkole jest jednak wielu uczniów, których nauczyciele nie dostrzegają. Znalezienie dobrego korepetytora może pomóc dziecku pokonać strach przed szkołą i nabrać większej pewności siebie.
Szkoła, do której uczęszcza nasz syn, ma niski poziom. Tak niestety bywa. Powodów jest wiele, ale warto zwrócić uwagę na fakt, iż nauczyciel, który prowadzi zajęcia dla ok. 25 uczniów, ma jedynie 45 minut lekcji. W każdej klasie jest tzw. grupa przeciętna, która dominuje i do której poziomu dostosowywany jest materiał, oraz uczniowie słabsi i bardziej uzdolnieni. Teoretycznie, można tak planować zajęcia, by wszyscy pracowali według swoich możliwości. Ale według teorii uczniowie nie przeszkadzają, potrafią skupić się na pracy i po otrzymaniu polecenia grzecznie wykonują ćwiczenia. Praktyka wygląda inaczej, a w wielu szkołach problemem jest brak dyscypliny, ciekawych pomocy naukowych czy… słabo przygotowana kadra pedagogiczna. Prywatne lekcje mogą pomóc słabszemu uczniowi nadrobić zaległości (spowodowane przykładowo dłuższą chorobą) lub uczniowi szczególnie uzdolnionemu rozwinąć własne zainteresowania.
Zbliża się ważny egzamin, a nasze dziecko osiąga bardzo słabe wyniki w nauce. Jeśli syn lub córka czują się zniechęceni i przytłoczeni nadmiarem materiału, dodatkowe zajęcia z matematyki czy języka polskiego mogą zmobilizować je do samodzielnej pracy. Nauczyciel, nawet świetnie przygotowany merytorycznie, nie ma tak podzielnej uwagi, by każdemu poświęcić wystarczającą ilość czasu. Na jednego ucznia przypada… 2 minuty lekcji!!! W przypadku języków obcych, w szkołach gdzie nie ma podziału na grupy, bardzo często uwaga nauczyciela jest skoncentrowana na dzieciach, które radzą sobie z materiałem. Pozostałe? Mają umieć i już!
Ciężko jednak odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy lepszym korepetytorem jest student, czy nauczyciel z bogatym doświadczeniem zawodowym. Młodzi ludzie często mają większy zapał do pracy i ciekawsze pomysły, starsi wiedzą zaś, jak wyglądają wymagania egzaminacyjne. Jeśli nauczyciel podczas prywatnych lekcji ma jedynie pomóc odrobić lekcje, jego rolą staje się nadzór - taka praca nie wymaga większych umiejętności. Trudniej jest spotkać korepetytora, który świetnie tłumaczy, potrafi zainteresować tematem oraz, jeśli będzie to konieczne, okaże się dobrym psychologiem.
Ile kosztują korepetycje? Nie ma jednej stawki. Ceny zaczynają się już od 15 zł za godzinę lekcyjną, choć można znaleźć nauczycieli, którzy bardzo wysoko (i drogo!) ocenią swoje kwalifikacje. Ministerstwo Edukacji zapowiada, iż od przyszłego roku pojawią się w szkołach zajęcia wyrównawcze, co ma ograniczyć zjawisko korepetycji. Czy tak się stanie? Nie! Dużo rodziców wychodzi z założenia, że wiedza zdobyta w szkole nie wystarcza, by w przyszłości dziecko miało szanse zaistnienia na rynku pracy. Korepetycje stały się dziś… modne! Jeszcze do niedawna na prywatne lekcje posyłały swoje pociechy osoby zamożniejsze – obecnie, często kosztem wielu wyrzeczeń, płacą za dodatkowy angielski, polski czy matematykę również osoby o niższym standardzie życia.
Warto jednak przemyśleć decyzję o posłaniu dziecka na prywatne lekcje - jeśli wychodzimy z założenia, iż korepetycje rozwiążą wszelkie szkolne problemy, jesteśmy w błędzie. Większą korzyścią jest poświęcenie dziecku nieco czasu na wspólną zabawę, rozmowę i naukę, niż zostawanie po godzinach w pracy, by opłacić dodatkowe lekcje.
Anna Curyło