Wychowanie bezstresowe - ślepa uliczka nowoczesności

Przychodzące na świat dziecko od pierwszych chwil swego życia jest wychowywane przez rodziców lub opiekunów. Wychowanie, bowiem, jest niczym innym, jak towarzyszeniem małemu człowiekowi w stopniowym osiąganiu dojrzałości. O ile dawniej wzory, postawy, schematy działań przekazywano z pokolenia na pokolenie, o tyle obecnie młodzi rodzice, bombardowani rozmaitymi informacjami i nowinkami w tej dziedzinie, czują się zdezorientowani.
/ 08.07.2008 22:27
Przychodzące na świat dziecko od pierwszych chwil swego życia jest wychowywane przez rodziców lub opiekunów. Wychowanie, bowiem, jest niczym innym, jak towarzyszeniem małemu człowiekowi w stopniowym osiąganiu dojrzałości. O ile dawniej wzory, postawy, schematy działań przekazywano z pokolenia na pokolenie, o tyle obecnie młodzi rodzice, bombardowani rozmaitymi informacjami i nowinkami w tej dziedzinie, czują się zdezorientowani.

Pytanie "Jak wychowywać?", coraz częściej pojawia się w czasie moich spotkań warsztatowych z rodzicami w akademii familijnej. Owo "jak" najczęściej dotyczy dylematu: bezstresowo czy tradycyjnie. Niezbędne jest tu wyjaśnienie, z czym kojarzą się młodym rodzicom obie opcje. Otóż prowadzenie dziecka w sposób tradycyjny opiera się na wykorzystaniu szeregu zakazów, prezentacji norm, stosowaniu kar, ograniczaniu wolności i narzucaniu dyscypliny lub bezkrytycznym powielaniu postaw wychowawczych własnych rodziców. Natomiast bezstresowo to, iWychowanie bezstresowe - ślepa uliczka nowoczesnościch zdaniem, liberalnie, bez żadnych ograniczeń, kar, zakazów, nauczania norm i zasad. Patrząc na "produkt końcowy" w krzywym zwierciadle, z jednej strony otrzymujemy człowieka wytresowanego, ułożonego, karnego (nic mu nie wolno), z drugiej zaś rozpuszczonego, zmanierowanego, pozbawionego skrupułów (wszystko mu wolno). Ujmując zaś problem z punktu widzenia dziecka, wydaje się, że żadne z tych stanowisk nie przyniesie mu pożytku w postaci przygotowania do samodzielnego , dojrzałego funkcjonowania w dorosłym życiu. W rzeczywistości każda rodzina ma swój styl prowadzenia dzieci. Najczęściej jest on wypadkową tradycji, osobistych doświadczeń rodziców oraz informacji płynących z zewnątrz (poradniki, literatura, wiedza innych rodziców i specjalistów). Jeśli towarzyszy temu mądra rodzicielska miłość - maluchy w jej cieple rozkwitają, osiągając kolejne etapy rozwoju. A jednak poradnie psychologiczne i rodzinne przyjmują rzesze zagubionych, zdruzgotanych rodziców, którzy nie radzą sobie z wychowaniem dzieci. Wciąż słychać to jedno pytanie: "Gdzie popełniliśmy błąd?".

Czym jest wychowanie bezstresowe?

Nie wikłając się w rozprawy na temat postaw rodzicielskich i stylów wychowania, chciałabym przyjrzeć się bliżej tzw. wychowaniu bezstresowemu. Jak wspomniałam wcześniej - młodzi rodzice, poszukując najlepszych sposobów prowadzenia swoich dzieci, stykają się z wieloma sprzecznymi informacjami w tej dziedzinie. Kluczowym zagadnieniem jest tu stres. Niewątpliwie, w związku z dyskomfortem psychicznym i emocjonalnym, jaki mu towarzyszy, chcieliby osłonić swoje dziecko przed jego wpływem. Czy słusznie?

Jak piszą pracownicy naukowi UAM w Poznaniu:
Stres pełni funkcję stymulującą, dynamizującą wszelkie poczynania człowieka, jest jednak także potencjalnym czynnikiem zagrażającym jego rozwojowi, szczególnie wtedy, gdy człowiek nie potrafi radzić sobie z jego przedłużającym się trwaniem.

I dalej:
Zadaniem rodziców i wychowawców jest więc nie tyle chronienie dzieci (uczniów) przed oddziaływaniem czynników mogących stanowić dla nich źródło stresu, ile kontrolowanie siły oddziaływania tych czynników, uczenie dzieci takiego kontrolowania, ale przede wszystkim wspieranie ich wtedy, gdy podejmują próby radzenia sobie z nimi[1].

Ujmując rzecz obrazowo, można by stwierdzić, że stres podobny jest do specyficznej trucizny. Dawkowana w małych ilościach, pod kontrolą, stanowi lekarstwo, lecz jej przedawkowanie może być szkodliwe, a nawet niebezpieczne.

Rozwijające się dziecko, ze swoją potrzebą eksploracji otoczenia, zmuszone jest do uczestniczenia w różnych sytuacjach. Poznawanie świata wiąże się nieuchronnie z przeżywaniem napięć. Dotyczy to również szerokiej gamy zachowań społecznych. Rodzice, którzy świadomie rezygnują z używania słowa "nie", akceptują wszelkie poczynania dziecka, nie ingerują w proces jego socjalizacji, poprzez wprowadzenie norm, przepisów, zasad - prezentują postawę skrajnie liberalną. Taki model wychowania, dla potrzeb niniejszego wywodu, nazywać będziemy bezstresowym.

Wychowanie bezstresowe w świetle analizy transakcyjnej

Koncepcja analizy transakcyjnej, której twórcą jest Eric Berne, zakłada, że w osobowości każdego człowieka występują trzy stany istnienia (realności psychologiczne ): rodzic, dorosły i dziecko. Podstawową jednostką stosunków społecznych jest transakcja. Jak wyjaśnia autor, (...) jeżeli dwu lub więcej ludzi spotyka się (...) prędzej lub później jeden z nich zacznie mówić lub w jakiś inny sposób zasygnalizuje, że dostrzega obecność innych. Nazywamy to bodźcem transakcyjnym. Ta druga osoba odpowie lub zrobi coś takiego, co w jakiś sposób będzie się odnosiło do bodźca i nazwiemy to reakcją transakcyjną[2]. Analiza transakcyjna jest metodą badania takich transakcji oraz dochodzenia do tego, która z wymienionych części osobowości dominuje w danej sytuacji. Konieczne wydaje się w tym miejscu przywołanie wniosków z badań Wildera Panfielda, nerochirurga z Uniwersytetu McGill w Montrealu, który stwierdził, że: mózg działa podobnie jak bardzo czuły magnetofon, (...) rejestruje wszystkie emocje, które towarzyszyły określonym przeżyciom w przeszłości[3]. Badania te dowiodły również, że zarówno doświadczenia, jak i uczucia z nimi związane można odtworzyć i ponownie przeżyć. Zapis tych informacji oraz związanych z nimi emocji wpływa na większość transakcji społecznych człowieka.

Już od momentu narodzin kształtuje się w dziecku jego RODZIC oraz wewnętrzne DZIECKO. Jest to proces niezależny od rozumu, woli, świadomości.

W RODZICU znajdują się zapisy zdarzeń zewnętrznych (w tym wypowiedzi oraz zachowania rodziców biologicznych, opiekunów, starszego rodzeństwa i innych dorosłych ludzi, a także zdarzenia i słowa przedstawione w programach telewizyjnych), z którymi dziecko miało kontakt od urodzenia do - mniej więcej - ukończenia piątego roku życia. Jest to olbrzymia baza danych przekazanych w formie zakazów, nakazów, upomnień, norm, uprzedzeń, wzorów, ostrzeżeń, przepisów. Niezwykle ważne jest to, że dane te zapisują się jako jedynie słuszne i prawdziwe, bez zastrzeżeń i korekty.

Każdy z nas posiada swojego niepowtarzalnego RODZICA. Jest to szczególna część w strukturze osobowości, bowiem zawarte w niej informacje pozwalają uniknąć niebezpieczeństw (w chwili zagrożenia uruchamia się zapis: "Uważaj! Nigdy nie przechodź na czerwonym świetle!" itp.). Poza tym, z niej czerpiemy instrukcje pod hasłem: "Jak żyć?"

Oprócz cennych wskazówek RODZIC to również uprzedzenia, posądzenia, szkodliwe maksymy w stylu: Nie ufaj nigdy kobiecie! Tylko praca przynosi szczęście, wypoczynek jest lenistwem! Podstaw nogę innym, zanim inni podstawią ją tobie! Itp. Rejestruje też wszystkie rozbieżności między zasadami głoszonymi przez dorosłych, a postrzeganą rzeczywistością. Jeśli matka mówi "Nie kłam!", a sama tego nie przestrzega lub też oboje rodzice nie są zgodni w poglądach dotyczących np. wychowania, powstaje dysonans w zapisie i powoduje osłabienie bądź nawet zablokowanie RODZICA. To z kolei prowadzi do dezorientacji, której towarzyszy lęk i niepewność.

O ile RODZIC zapisuje informacje zewnętrzne, o tyle DZIECKO rejestruje wewnętrzne reakcje człowieka, towarzyszące zdarzeniom, w których uczestniczył we wczesnym dzieciństwie (do około piątego roku Wychowanie bezstresowe - ślepa uliczka nowoczesnościżycia). Inaczej mówiąc, zawiera to, co maluch widział, słyszał, odczuwał i rozumiał. W DZIECKU znajdziemy wszystkie emocje (pozytywne i negatywne), towarzyszące różnym zdarzeniom codziennego życia, a także ciekawość, potrzebę odkrywania, twórczości, popęd do dotykania, odczuwania, doświadczania. Jeśli mały człowiek wychowywany był przez rodziców-tyranów, w jego DZIECKU dominują uczucia przerażenia, strachu, gniewu, bezsilności. Czasami ich intensywność jest tak duża, że dezorganizuje życie człowieka na wiele lat (wciąż "odgrywają" się stare zapisy emocjonalne w sytuacjach zbliżonych do tych z dzieciństwa). Życiorysy wielu przestępców obfitują w tego typu dane: "Zobaczyłem faceta przy stole i - nie wiem czemu - poczułem straszną nienawiść. Musiałem go zabić; wiedziałem, że to, co robię, jest złe, ale nie mogłem nic na to poradzić."

Wyjaśnienie tego destruktywnego impulsu, który zainicjował zbrodnicze działanie, znajdziemy w dzieciństwie mordercy. Jego brutalny ojciec znęcał się nad rodziną, co w oczach dziecka było przerażające. Jednocześnie mały chłopiec odczuwał swoją bezsilność i narastającą nienawiść. Te emocje zapisane w DZIECKU ujawniły się z całą intensywnością w chwili kontaktu z człowiekiem, który sylwetką, sposobem bycia przypominał owego patologicznego ojca.

Niejednokrotnie postępowanie ludzi jest determinowane przez ich skrzywdzone lub rozkapryszone DZIECKO.

Zapisów w RODZICU i DZIECKU nie możemy zmienić ani wymazać, istnieje jednak możliwość kontrolowania ich, a nawet wyłączania. Służy temu DOROSŁY. Jest to niejako komputer, przetwarzający dane zebrane w toku własnej eksploracji i refleksji oraz te, które pochodzą od RODZICA i DZIECKA. Wykrywa on różnice pomiędzy tymi trzema źródłami informacji, sprawdza ich prawdziwość i słuszność, a następnie podejmuje decyzje, określa prawdopodobieństwa. Począwszy od 10 miesiąca życia, mały człowiek rozwija w sobie tę zdolność do samodzielnego myślenia i weryfikowania danych. Zdarzają się jednak takie sytuacje, w których DOROSŁY zostaje zablokowany. Człowiek zachowuje się wówczas tak, jakby stracił zdolność trzeźwej oceny rzeczywistości, jego reakcje przeczą zdrowemu rozsądkowi, a on sam nie panuje nad swoimi odruchami. Chciałoby się wtedy zawołać: "Włącz swój komputer! Zweryfikuj dane!"

Rozwijanie DOROSŁEGO odbywa się poprzez ćwiczenie umiejętności wyodrębniania odruchów i zachowań inspirowanych przez RODZICA oraz DZIECKO. Niezbędną pomocą jest tu obserwacja dialogu wewnętrznego, a także cech fizycznych i werbalnych człowieka. Załóżmy, że uczeń w szkole jest świadkiem bójki, starsi chłopcy biją młodszego. Jaka będzie jego reakcja? W pierwszej chwili dochodzą do głosu emocje (DZIECKO): "Szkoda małego, na pewno go boli, słyszę, jak płacze i sam odczuwam żal i złość". Z drugiej strony pojawia się archaiczny zapis w RODZICU: "Co cię to obchodzi?! Nie wtykaj nosa w cudze sprawy! Dbaj o własną skórę!" a także: "Słabszym należy pomóc! Bójki w szkole są niedozwolone! Jak oni mogą?!" Implikuje to dwojakiego rodzaju działanie: bezmyślne rzucenie się w wir walki lub ucieczkę i poczucie winy. Jeśli jednak do głosu dojdzie DOROSŁY, nastąpi szybkie przetworzenie danych i decyzja: "Zawołam pomoc, bo sam nie rozwiążę tego problemu, a nie mogę zostawić młodszego kolegi!" Proces ten trwa ułamek sekundy. Każdy człowiek codziennie podejmuje tysiące takich decyzji, niestety nie zawsze pod wpływem DOROSŁEGO.

Konstrukcja RODZIC-DOROSŁY-DZIECKO w wychowaniu bezstresowym

Zobaczmy, jak kształtują się zapisy w obrębie RODZICA i DZIECKA, gdy opiekunowie malucha już od chwili jego narodzin przyjęli postawę całkowitej pobłażliwości, wierząc, że dziecko samo odkryje świat, będzie twórcze i szczęśliwe (bo wychowywane bez ograniczeń i dyscypliny).

DZIECKO niemowlęcia rejestruje emocje - zgodnie z życzeniem wychowawców - w większości pozytywne (ochrona przed stresem). Ale mały człowiek rozwija się, powstają pierwsze zręby jego DOROSŁEGO, w którym znajdziemy pytania: "Co będzie, jeśli porozrzucam pomidory w kuchni, a potem je podepczę?" I co się okazuje? Nic. Rodzice nie reagują, posłusznie sprzątają bałagan, a maluch rośnie z przekonaniem, że tego typu zachowania są normalne (jego RODZIC nie zapisał informacji: "Nie wolno! Nie rób tak, bo w domu będzie brudno!"). Następnym razem wypróbuje to u sąsiadów i wtedy spotka go niemiła niespodzianka, zrodzi się konflikt wewnętrzny oraz poczucie krzywdy (DZIECKO). Mały człowiek podejmuje wiele prób, poznając otaczającą go rzeczywistość, przy czym zmuszony jest poruszać się po omacku, gdyż jego rodzice nie dostarczają mu niezbędnej wiedzy, nie wyznaczają żadnych granic. Jego DZIECKO zapisuje więc stany niepewności, zagubienia, lęku, osamotnienia, upokorzenia, ale też dzikiej euforii (brak jakiejkolwiek kontroli), furii, nieokiełznanej agresji. Jak pisze T.A. Harris:

Niektórzy ludzie utrzymują, że dziecko chowane bez dyscypliny, nie skrępowane ograniczeniami, jest bardziej twórcze niż dziecko, któremu rodzice narzucają dyscyplinę. Nie sądzę, aby była to prawda. Dziecko ma więcej czasu na twórcze działanie - badanie, wynalazczość, rozkładanie na części i składanie w jedną całość - jeżeli nie traci ono czasu na niepotrzebne decyzje, podejmowane dlatego, że nie dysponuje właściwymi danymi.

Dalej czytamy:
Najbardziej twórczą jednostką jest ta, która przekona się, że większość treści przyjętych przez jego RODZICA jest zgodnych z rzeczywistością[4].

A jeśli tych treści nie ma albo pojawiły się w formie szczątkowej? Młody człowiek zostaje pozbawiony punktów oparcia i odniesienia.

Co dzieje się z RODZICEM?
Z pewnością nie zawiera on taśm z zapisami, dotyczącymi norm społecznych, kulturowych, a więc wszelkich zasad typu: powinno się..., nie powinno się... Pociąga to za sobą bardzo niebezpieczne zatarcie różnic między dobrem i złem. Taki RODZIC jest niewiele wart, bo nie dostarcza żadnych cennych wskazówek, tak potrzebnych w trakcie podejmowanych transakcji. Niejednokrotnie dochodzi więc do jego zablokowania. Jeśli nastąpi przy tym zdominowanie DOROSŁEGO przez rozkapryszone DZIECKO - mamy do czynienia z człowiekiem bez sumienia. Gdy wejdzie on w kolizję z prawem, nie możemy liczyć na autentyczną skruchę. Jego DZIECKO manipuluje ludźmi (zapisy z dzieciństwa), a DOROSŁY przetwarza dane na zasadzie zimnej kalkulacji zysków i strat. Cierpienie innych ludzi nie ma dla niego znaczenia. Resocjalizacja jest wobec tego bardzo trudna (nie można się odwołać do jakichkolwiek zasad, ponieważ RODZIC praktycznie nie istnieje). Co ciekawe - podobnie kształtuje się osobowość człowieka wychowywanego przez rodziców brutalnych, despotycznych, przerażających. Zarówno postawa nieograniczonej pobłażliwości, jak i potwornego okrucieństwa prowadzi do zablokowania RODZICA i zdominowania DOROSŁEGO przez DZIECKO, bowiem zachodzi tu taki sam proces. Dziecko we wczesnych latach swego życia dostrzega, że jego opiekunowie nie są w porządku (Harris określa to mianem postawy: Ja jestem OK. - Wy nie jesteście OK.). Jest to powodem całkowitego ich odrzucenia. Mały człowiek postrzega dorosłych jako złych, brutalnych, strasznych lub też głupich, beznadziejnie pobłażliwych, nic nie znaczących i odcina się od nich w sensie psychologicznym (blokada RODZICA).

Decydując się na wychowanie bezstresowe, należy zadać sobie pytanie wyjściowe: Co chcemy osiągnąć? Jakiego człowieka wykreować?

Każde słowo, gest, czyn matki i ojca ma znaczenie, bo zapisuje się w strukturach osobowościowych dziecka. Podejmując określone działania wychowawcze, w pewien sposób modelujemy sylwetkę psychologiczną małego człowieka. Ilu rodziców wychowujących swoje pociechy bezstresowo mogłoby potwierdzić słowa Jiriny Prekop, która w książce Mały tyran pisze:

W swojej praktyce coraz częściej spotykam rodziców do głębi przerażonych swoim dzieckiem. Rodziców, którzy mimo prób stworzenia sobie i swojemu dziecku wolnej przestrzeni życiowej, czują się wykorzystywani i zniewoleni. Rodziców, którzy niemal żałują, że poczęli dziecko oraz małżeństwa, które tłumią pragnienie posiadania potomka, gdyż byli świadkami tyranizowania otoczenia przez małego człowieka.

Dziecko jest zbyt cenne, aby eksperymentować na nim dziwne, żeby nie powiedzieć bezsensowne teorie wychowawcze.

Małgorzata Kramarz

Rodzicielska www

Redakcja poleca

REKLAMA