3.
(...)
Tymczasem podjechali pod centrum handlowe i zaparkowali tuż koło wejścia, pod widocznym przez przednią szybę budynkiem z brudnej, rudawej cegły, w którym mieściła się biblioteka. Maheś zamknął samochód i wraz z Rumi wszedł do środka, uśmiechając się do bibliotekarki. Rumi dobrze znała to wnętrze — rzędy ławek i biurek oraz anonimowe sylwetki siedzących samotnie ludzi, każdy pogrążony w ciszy — a jednak poczuła się nieswojo.
— Chodźmy — powiedział Maheś. — Znajdziemy ci miejsce.
Wybrali stolik z przodu, dokładnie naprzeciwko głównej wypożyczalni. Rumi zaczęła wyciągać swoje przybory i rozpakowywać torbę, a Maheś poszedł porozmawiać z panią, która układała książki za ladą. Wrócił po kilku minutach.
— Gotowa? — zapytał i przechylił głowę w jej kierunku, co miało być gestem wsparcia.
Rumi skinęła głową, niepewna, jak zareagować.
— Ja już wychodzę i wrócę o szóstej — powiedział i zacisnął pasek swojego płaszcza. — A może wcześniej, kto wie. Pamiętaj, że zawsze mogę cię sprawdzić.
Znowu skinęła głową, zastanawiała się, czy powinna coś teraz zrobić albo powiedzieć.
— Dzisiaj miałaś tylko taki trening — powiedział i uśmiechnął się pocieszająco. — Ale od jutra przychodzisz tu sama, więc jeśli będziesz chciała porozmawiać ze mną o tym, co wolno, a czego nie wolno, możemy to zrobić dzisiaj wieczorem, kiedy sprawdzę twoje zadania.
Kiedy wychodził, Rumi, patrząc za nim, poczuła nagle, że sala puchnie gwałtownie od środka, a sufit z zawrotną prędkością odpływa do góry. Cały świat wirował jej przed oczami.
Po tym pierwszym popołudniu ustalony porządek sprawdzał się przez szereg tygodni bez zarzutu. Ojciec zazwyczaj najpierw odbierał Nibu ze żłobka i między osiemnastą a osiemnastą trzydzieści pojawiał się w bibliotece. Tu przeglądał jej ćwiczenia, sprawdzał wyniki ostatnich zadań, rozmawiał chwilę z bibliotekarką, która akurat dyżurowała, a potem całą trójką wsiadali do samochodu i jechali do British Telecom, gdzie pracowała Śrina. Czasami, jeżeli Rumi dobrze się spisała, zatrzymywali się przy piekarni i kupowali przecenione pod wieczór ciastka, a ona dostawała jeszcze w nagrodę eklerkę.
Rumi nigdy nie mówiła, jak bardzo nie znosi nowego planu dnia; wiedziała, że to dla jej dobra, zwłaszcza jeśli ma poważnie myśleć o matematyce.
(...)
Fragment książki Nikity Lalwani "Utalentowana" w przekładzie Olgi Masoń (Wydawnictwo Literackie 2008; premiera: 21 lutego).
Czytaj także: "Utalentowana" fragm. 1, "Utalentowana" fragm. 2.