Troje na huśtawce

Troje na huśtawce
"Po prostu razem" – sympatycznie, ale bez emocji.
/ 03.10.2007 10:50
Troje na huśtawce
Letni – to słowo chyba najbardziej pasuje do filmu Claude’a Berriego. Jego bohaterowie są mało wyraziści, ich problemy mało emocjonujące, a ich rozwiązanie przychodzi nazbyt automatycznie, by uwierzyć, że mamy do czynienia z jakąś głębszą przemianą.

Ale "Po prostu razem" ma też zalety: wiarygodnie portretuje świat, w którym zerwały się międzypokoleniowe więzi, a stęsknieni za wspólnotą ludzie tworzą swoje własne "rodziny", w których liczą się nie więzy krwi, lecz więzy przyjaźni. Zarazem brak oparcia w rodzicach – a to problem i Camille (Audrey Tautou), i Francka (Guillaume Canet), i Philiberta (Laurent Stocker) – sprawia, że bohaterowie nie są wystarczająco wyposażeni, by stawić czoła światu. Brakuje im zaufania do innych i wiary we własne siły. Utalentowana rysowniczka Camille zarabia sprzątaniem, nieśmiały arystokrata Philibert skrycie marzy o aktorstwie, na razie jednak sprzedaje pocztówki, a świetny kucharz Franck wciąż urządza awantury i co wieczór przyprowadza do wspólnego mieszkania nową dziewczynę.

Z trudem przyjdzie im się otworzyć na życiowe zmiany i nowe relacje. W ten trud musimy jednak uwierzyć w ciemno, Berriemu bowiem nie udało się go uchwycić i przekonująco pokazać. Bohaterowie wprawdzie opowiadają o swoich problemach, lecz przez cały film noszą ponure maski, spoza których trudno dojrzeć ich emocjonalne huśtawki, rozliczne dramaty i wewnętrzne rozterki.

"Po prostu razem" sklasyfikowano jako komediodramat, ale nie jest to jednak typowy francuski komediodramat, jakich sporo trafia na nasze ekrany. Nad całością dominuje bowiem nastrój melancholii, jakieś poczucie fatalizmu, którego nie przełamują nawet pozytywne wydarzenia w życiu całej trójki. Jakby nie tylko bohaterom, ale i twórcom filmu ostatecznie brakowało wiary we własne siły i w moc historii, w której w samej tylko Francji zakochało się 700 tysięcy czytelników powieści Anny Gavaldy. Oczywiście można uznać, że Berri ucieka tym sposobem od taniej egzaltacji i łatwego optymizmu, ale przecież to ten rodzaj filmu, po którym widzowie (i w którym bohaterowie) powinni nabrać ochoty do życia. Ja nabrałam ochoty tylko do tego, by całą trójkę bohaterów i reżysera kopnąć w tyłek, żeby w końcu przestali marudzić.

"Po prostu razem", reż. Claude Berri, Francja 2007, Gutek Film, 97’, premiera 28 września 2007 r.

Redakcja poleca

REKLAMA