Dziewczyny kochały się potajemnie w Janku Kosie i chciały wyglądać jak Marusia. Chłopcy podkochiwali się w Marusi i chcieli naśladować Janka Kosa. Jak w "Autobiografii" grupy Perfect - "Za jej Poli Raksy twarz, każdy by się zabić dał". Co tu dużo mówić - ballada o czterech pancernych przykleiła się do wyobraźni całych pokoleń, podobnie jak serialowe postacie do grających je aktorów.
Premierowe przedstawienie komedii muzycznej "Sz jak Szarik" - wystawione na Scenie Towarzystwa Teatrum - opowiada właśnie o obsesyjnym wpływie historii "Czterech pancernych i psa" na świadomość czwórki trzydziestolatków. Bohaterowie tej opowieści z Szarikiem w tle nie potrafią oddzielić świata wyobraźni od rzeczywistości. Z każdego zakamarka ich życia wyglądają duchy serialowej przeszłości - decydują o wyborze partnera, mieszają się do najbardziej intymnych spraw, nawet tych związanych z seksem. Wyznania bohaterów przeplatają się z piosenkami w stylu żołnierskim - a'la Kołobrzeg.
Martyna Kliszewska, jednocześnie inicjatorka i producentka "Sz jak Szarik", w przedstawieniu zagrała "wariacje na temat Marusi", tej - jak ją określiła - "ikony piękna, w której kochały się tłumy wielbicieli". Aktorka przyznała, że musical wcześniej istniał tylko na kasecie i włączany bywał na tak zwaną poprawę humoru. Ci, którzy przyszli obejrzeć "Sz jak Szarik" musieli być podobnego zdania. Komedia rozbawiła ich i wprawiła w dobry nastrój. Magdalena Stużyńska wyznała, że serial o dzielnych czołgistach kojarzy jej się z dzieciństwem, czarno-białym ekranem i "Piosenką radiotelegrafistki" - "To ja, słyszysz wołam ciebie ja brzoza...". Na widowni zasiedli również: Janusz Tylman, Justyna Steczkowska, Marzanna Graff-Oszczepalińska oraz gospodyni Towarzystwa Teatrum - Anna Gornostaj.
Drugie przedstawienie premierowe w piątek 26 października.