Zabawa się zaczyna
Marzena Gruszka, mama Pauliny (4 lata) i Oskara (10 miesięcy):
Odkąd urodził się Oskar, nie mam dość czasu na zabawy z córeczką. Gdy zaczynam układać z nią puzzle, synek wszystko psuje. Paulina złości się na niego, a gdy próbuję go czymś zająć, wścieka się, że przestałam się z nią bawić.
Raczkujący malec staje się wszędobylski. Z zachwytem burzy misterne konstrukcje z klocków brata lub siostry, gniecie rysunki, wzbudzając tym uzasadniony gniew. Potem zaczyna się rywalizacja o zabawki, którymi dzieci zawsze chcą się bawić jednocześnie.
Przyznaj prawo własności. Posiadanie wspólnych zabawek sprzyja nauce negocjacji i rozwiązywaniu problemów. Nie pozwalaj jednak maluchowi na niszczycielskie zapędy. Starsza pociecha doceni, że dbasz także o jej interesy. – Każde z dzieci posiada swoje skarby, których ma prawo bronić i chować je w tylko sobie znanych miejscach – podkreśla prof. Anna Brzezińska, psycholog z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza oraz Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. – Każdy kilkulatek potrzebuje też miejsca, gdzie może bezpiecznie ułożyć puzzle czy zbudować samolot.
Zrozum i naucz rozumieć. Młodsze dziecko potrafi zajść za skórę. Pokaż starszemu, że to rozumiesz: „Można się zezłościć, gdy ktoś zniszczy naszą pracę”. Pozwól mu też zrozumieć zachowanie malucha. Wytłumacz, że on tak poznaje świat – przewracając i rozrzucając różne rzeczy.
Raz jedno, raz drugie. Nie oczekuj, że rodzeństwo będzie chętnie dzielić się ze sobą. Tę trudną sztukę zaczynają opanowywać dopiero pięciolatki. Zmuszając maluchy do tego, wzbudzisz ich wzajemną niechęć. Wprowadź zasadę „raz ty, raz on/ona”: „Teraz ty pojeździsz na rowerku, potem twoja siostra i znów ty”. Reaguj, gdy młodsze nadużywa swoich przywilejów.
Współpraca zamiast rywalizacji. Rodzice lubią zabawy w „kto pierwszy... zje, ubierze się itp.”. A to świetny sposób na podsycanie niezdrowej rywalizacji. Gdy będziesz zachęcać dzieci do współpracy, odkryją korzyści, jakie ona daje. Razem mogą szybciej posprzątać pokój i bawić się tak, jak nie da się samemu, np. w teatrzyk. Docenią więc posiadanie brata lub siostry, nauczą się współdziałania.
Zauważaj to, co dobre. Dostrzegaj chwile, kiedy dzieci zgodnie się bawią, są dla siebie życzliwe, okazują sobie miłość i troskę. Chwaląc je za to, zwiększysz szansę, że będą tak postępować w przyszłości. Zamiast mówić: „Nie klep jej tak mocno”, powiedz: „Ona lubi, kiedy ją głaszczesz”.
Wojny domowej ciąg dalszy
Aśka Krupa, mama Oliwii (7 lat) oraz Klaudii (4 lata):
Moje dziewczyny kłócą się dosłownie o wszystko: której pierwszej mam polać budyń czekoladą, która będzie większa jak dorośnie. Oliwii przeszkadza nawet to, że Klaudia na nią oddycha. Nie pamiętam, żebym ja aż tak kłóciła się z bratem.
Gdy młodsze dziecko zaczyna mówić, relacje między rodzeństwem „wzbogacają się” o nowy element – kłótnię. Kiedy maluch nabiera sił, może stać się też partnerem do bójki. Nie ma w tym nic niepokojącego – dzieci, które zażarcie walczą ze sobą, mogą być sobie bliskie i się wspierać. Codzienne utarczki są doskonałą okazją do zdobywania wielu umiejętności. Maluchy uczą się dochodzić swoich racji, ale też respektować prawa i uczucia brata lub siostry. Pod warunkiem że rodzice dbają o równowagę między wrogością i miłością.
Przymknij oko na sprzeczkę. Jeśli przybiegasz do każdej kłótni, dzieci zaczną tobą manipulować i będą wszczynać konflikty, by zwrócić twoją uwagę. Poza tym nigdy nie nauczą się samodzielnie rozwiązywać sporów i dochodzić do zgody. – Lepiej pozwolić dzieciom porozmawiać, a nawet pokrzyczeć na siebie bez obecności dorosłych – radzi prof. Anna Brzezińska. – Można zza drzwi zapytać: „A co tak głośno dzisiaj?” i poczekać chwilę, zanim się do nich spokojnie wejdzie.
Nie wolno bić. O ile kłótnie bywają pożyteczne, o tyle nie wolno przymykać oka, gdy dzieci się biją, bo to jest niebezpieczne. Jeśli awantura przeradza się w bijatykę, a maluchy nie biją się na niby (na to można pozwolić), natychmiast ich rozdziel i pomóż dojść do zgody. Gdy dzieci są pod wpływem silnych emocji, lepiej by ochłonęły w oddzielnych pokojach. Potem porozmawiajcie o problemie.
Nie szukaj winnego. Rodzice na ogół mają pokusę, by dowiedzieć się, kto zaczął, a potem ukarać winnego. Dzieci tylko na to czekają. Następnym razem znów chętnie rozpoczną kłótnię w nadziei, że – jak poprzednio – oberwie się temu drugiemu. Wstrzymaj się od wydawania wyroków.
Ustąp młodszemu. Wymagając tego od starszego dziecka, łamiesz jego prawa. W dodatku gdy najmłodszego malca traktujesz jak ofiarę, uczysz go, że może zaczepiać brata, bo ma z tego same korzyści: triumfuje, skupia na sobie twoją uwagę, a w dodatku pozostaje bezkarny.
Każde jest wyjątkowe
Renata Zajewska, mama Krzysia (3 lata) i Marysi (5 lat):
Staram się kochać dzieci tak samo, żadnego nie faworyzuję. To nie pomaga. One i tak znajdą sobie powód do niezadowolenia. Ostatnio Krzyś domagał się lekarstw, które dostawała Marysia.
Pragniesz traktować swoje pociechy jednakowo i nikogo nie wyróżniać? Takie podejście bywa przyczyną wielkich konfliktów. Dzieci mogą bowiem czuć, że ich nie doceniasz, nie rozumiesz ich prawdziwych potrzeb i możliwości. Winę za to będą przypisywać bratu lub siostrze. – Jeśli rodzice chcą, żeby dzieci żyły w zgodzie i miłości, muszą w każdym z nich dostrzec kogoś wyjątkowego i zwracać uwagę na to, co je różni – podkreśla prof. Anna Brzezińska.
– Czując się docenione, nie będą potrzebowały udowadniać swojej wartości kosztem rodzeństwa.
Sam na sam z mamą. Postaraj się spędzać trochę czasu sam na sam z każdym z dzieci. Bycie we dwoje jest czymś zupełnie innym niż we troje czy we czworo. Wtedy można przeżyć prawdziwą bliskość, podzielić się uczuciami i marzeniami, mieć mamę tylko dla siebie, poczuć się dla niej kimś wyjątkowym. Dzieci tego potrzebują.
Zapomnij o sprawiedliwości. Nawet jeśli się o to starasz, ktoś może czuć się pokrzywdzony. Kieruj się indywidualnymi potrzebami dzieci. Gdy kilkulatek krzyczy: „Jemu dałaś większego naleśnika!”, nie udowadniaj, że oba były tej samej wielkości, lecz zapytaj: „A jesteś jeszcze głodny?”.
Nie porównuj rodzeństwa. Robisz to zwykle, by zmobilizować jedno z nich: „Spójrz na brata, czy nie możesz być taki jak on?”. Nawet jeśli osiągasz cel, przy okazji szkodzisz relacjom między rodzeństwem. Dzieci zaczynają określać swoją wartość, porównując się do brata lub siostry. Rozpoczyna się wyścig „kto lepszy”. – To przepis na wzajemną niechęć. Lepiej porównywać osiągnięcia jednego dziecka, np. mówiąc: „U babci zachowywałeś się super. Spróbuj teraz też taki być” – radzi prof. Anna Brzezińska.
Daj każdemu zabłysnąć. Młodsze dziecko nie ma szans w konkurencji z mądrzejszym, szybszym i sprytniejszym starszym bratem czy siostrą. Ale przecież samo też odnosi sukcesy. Zauważaj zdolności i osiągnięcia każdego z nich. Pamiętaj jednak, że są odmienne. Przedszkolaka chwal za wykaligrafowane literki, a maluszka – za to, że świetnie buduje wieżę z klocków. Zwracaj też uwagę na życzliwe zachowania, samodzielność, poczucie humoru każdego z nich. Pomóż im dostrzegać nawet drobne sukcesy – swoje i rodzeństwa.
Tekst Marta Fidecka
Konsultacja: prof. Anna Brzezińska, psycholog