Na kogo wyrośnie?

Czy obserwując dziecko, można przewidzieć jego przyszłość?
/ 28.06.2006 14:17
„To geniusz!” – z przekonaniem mówi dziadek o Kamilu. „Jest taka śliczna, że pewnie zostanie Miss Świata” – zachwycają się rodzice Laury. Małe dziecko to dla rodziców wielka niewiadoma. Patrząc na nie, zastanawiamy się, jakie będzie za dwadzieścia, trzydzieści lat. Kim zostanie? Jak będzie wyglądało? Czy zawsze będzie takie zdolne jak teraz?
Obserwujemy naszego szkraba, cieszymy się z jego zalet, staramy się nie przeoczyć mocnych stron, porównujemy go do innych. A czasem nawet (mniej lub bardziej świadomie) wyznaczamy mu pewną ścieżkę, którą powinien kroczyć.
Czy w stwierdzeniach typu: „Moje dziecko to urodzony sportowiec/aktor/naukowiec” albo: „Ono na pewno wyrośnie na ślicznotkę/dwumetrowego koszykarza” jest ziarno prawdy? Jak możemy wpłynąć na przyszłość pociechy? A czego lepiej nie robić? O tym wszystkim rozmawialiśmy z panią prof. dr hab. Barbarą Hulanicką z Zakładu Antropologii PAN we Wrocławiu i z Beatą Chrzanowską, psychologiem, pedagogiem specjalnym. I teraz już wiemy...

Jak poznać, że nasze dziecko to geniusz?
Kamil dużo szybciej niż jego rówieśnicy zaczął śledzić wzrokiem grzechotkę, gaworzyć, wkładać klocki do wiaderka, rozumieć słowo „nie” – mówi jego mama Agnieszka. Teraz chłopiec ma półtora roku i najbardziej kocha tekturowe książeczki. Szybko uczy się nowych rzeczy. Czy wyrośnie na kogoś wyjątkowego?
Rzeczywiście może tak być, bo szybki rozwój psychoruchowy to pierwszy sygnał szczególnych uzdolnień – mówi Beata Chrzanowska, pedagog specjalny, psycholog z Uniwersytetu dla Rodziców w Warszawie.
– Warto wspierać malca, zapewnić mu warunki do rozwijania talentów. Ale uwaga: nie można z tym przesadzić, by nie „przestymulować” dziecka i nie zniechęcić nadmiernymi oczekiwaniami.
Sukces w życiu nie zależy wyłącznie od zdolności, ale także – a może nawet przede wszystkim – od inteligencji emocjonalnej. – Ktoś, kto ma kilka fakultetów, nie musi stać się automatycznie superspecjalistą od zarządzania dużą grupą osób czy wspaniałym lekarzem. Do tego potrzeba także znajomości ludzi, doświadczenia w kontaktach z nimi, umiejętności współpracy. A skąd je wziąć, jeśli dotąd siedziało się z nosem w książkach? – mówi Beata Chrzanowska.
W przypadku bardzo uzdolnionych dzieci często jest tak, że rozwój intelektualny znacznie wyprzedza rozwój emocjonalny. Np. trzylatek potrafi czytać, ale kompletnie nie wie, po co na świecie są inne maluchy, nie potrafi z nimi bawić się ani znaleźć wspólnego języka. By uniknąć tej pułapki (a także wielu innych), warto zgłosić się z maluchem do ośrodka specjalizującego się w pracy z dziećmi szczególnie zdolnymi. Można się tam również dowiedzieć, jak rozwijać zdolności malca i co zrobić, by nie nudził się w przedszkolu i szkole.

Szybko biega – czy będzie sportsmenką?
Weronika jest bardzo sprawna fizycznie. Ma osiem miesięcy i już od dłuższego czasu bardzo szybko biega na czworakach. Zaczęła nawet wstawać! Jej rozwój fizyczny był imponujący od samego początku. Czy to znaczy, że córeczka jest utalentowana sportowo?
Być może, ale jest jeszcze za wcześnie, by planować dziecku karierę. Na sukces w sporcie oprócz „warunków” (typu układu nerwowego, budowy ciała itd.) składa się także ciężka i mozolna praca. Póki co warto zrobić wszystko, by maluch miał dużo ruchu i by ta aktywność sprawiała mu frajdę.

Śliczne niemowlę wyrośnie na piękną kobietę?
Moja dziewięciomiesięczna Laura ma ogromne, błękitne oczy, piękne dołeczki i złote loczki. Nie ma osoby, która by się nią nie zachwycała. Czy to znaczy, że wyrośnie na piękną kobietę?
Trudno powiedzieć, bo właściwie co to jest uroda? Dla jednych piękne są kobiety w typie Barbie (regularne rysy, „słodki” wygląd), dla innych takie, które – jak Kayah – mają w sobie to „coś”, co sprawia, że trudno od nich oderwać wzrok.
Dzieci generalnie są ładne (duże oczy, małe noski itd.), ale nie jesteśmy w stanie wpłynąć na ich rysy w dorosłym wieku. Jedyne, co możemy zrobić, to „nie zepsuć” ich urody. Odmrożone policzki, zaniedbana próchnica, niewyprostowany w porę zgryz, nieskorygowane wady postawy, nadwaga – wszystko to może wejść w paradę najkorzystniej skonfigurowanym genom.
Możemy również sprawić, by nasze dzieci lubiły siebie i swój wygląd. Nawet dziewczyna o regularnych, delikatnych rysach nie zostanie uznana za piękną, jeśli będzie zgarbiona i schowana w sweter przypominający worek. I odwrotnie: ktoś o „radiowej” w gruncie rzeczy urodzie może być uważany za pięknego ze względu na magnetyczną osobowość, własny styl i umiejętność zaprezentowania się z najlepszej strony.
Co zatem robić? – Trzeba akceptować dziecko i jego wygląd. Nie krytykować, nie obrażać („Ale z ciebie kloc”, „Wyglądasz jak strach na wróble”), podkreślać to, co piękne. Każdy przecież ma w sobie coś ładnego: oczy, uśmiech, dłonie – mówi Beata Chrzanowska. – Warto sprawić, by dziecko polubiło to, co jest dla niego charakterystyczne, np. piegi. Można mu w tym pomóc, porównując je np. do gwiazdek na niebie. Dla każdego rodzica jego maluch jest najpiękniejszy. Warto jednak spojrzeć na niego całkiem obiektywnie, choćby po to, by nie narażać go na śmieszność.
Dziewczynka-urwis (typ chłopczycy) będzie wyglądać śmiesznie, jeśli mama wystroi ją w kokardki i falbanki. Tymczasem w prostej, sportowej sukience czy w spodniach wyglądałaby świetnie – mówi pani psycholog. – Podobnie jest ze zbyt grubymi kilkulatkami ubieranymi w zwiewne baletowe spódniczki itd.
Nie ma co ukrywać: uroda bardzo pomaga w życiu. Jednak budowanie poczucia własnej wartości na czymś tak niepewnym i przemijającym to bardzo ryzykowna sprawa. Bo co zrobić, gdy uroda mija albo pojawia się ktoś urodziwszy? Poza tym piękny wygląd to nie wszystko. Przyzwyczajona do hołdów ślicznotka może mieć problemy, gdy okaże się, że dla rówieśników liczą się też inne cechy: umiejętność wymyślenia fajnej zabawy, poczucie humoru, lojalność itd.
– Nadęte księżniczki nie są lubiane, niezależnie od tego, jak bardzo są ładne – ostrzega psycholog.

Uwielbia być w centrum uwagi - kandydatka na gwiazdę?
Lidka kocha popisy. Przed publicznością prezentuje wszystkie swoje umiejętności: od „pa, pa” po „Taaaaka duża jestem”. Uwielbia być w centrum uwagi. Czy to znaczy, że kiedyś będzie sławną osobą?
Mnóstwo dzieci uwielbia być w centrum uwagi, więc trudno powiedzieć, jaka przyszłość czeka Lidkę. Jeśli dziewczynka często ma ochotę na popisy, to wspaniale: warto jej na nie pozwalać, nagradzać ją brawami, zachęcać, by wymyślała własne przedstawienia, a gdy podrośnie – dać szansę realizowania się na różnych polach (np. w zespole tanecznym).
Nie można jednak robić z dziecka cyrkowej małpki. Wszystkie te „Powiedz cioci wierszyk”, „Zaśpiewaj piosenkę wujkowi” to horror. Dla słuchaczy zmuszonych do oglądania występów, a prędzej czy później także dla samego malucha – ostrzega pani psycholog.
– Zdarza się, że poprzez dziecko rodzice próbują realizować własne ambicje. Ciągną swoje pociechy z castingu na casting, narażają na potężny stres i frustrację, gdy coś idzie nie tak. Kilkulatek może nie zrozumieć, że odpadł, bo nie pasował do wizji reżysera. Może uznać, że nie jest dość dobry. Maluszka z „temperamentem scenicznym” warto uczyć także tego, że i innym trzeba dać szansę na bycie w centrum uwagi.

Na porodówce synek był największy – czy tak już zostanie?
Sebastian urodził się chudy i długi – miał aż 61 cm. Dziś ma rok i nadal jest najwyższy wśród swoich rówieśników – mierzy 81 cm. Czy to oznacza, że będzie bardzo wysoki?
– Możliwe, zwłaszcza jeśli rodzice także są wysocy – mówi prof. dr hab. Barbara Hulanicka, dyrektor Zakładu Antropologii PAN we Wrocławiu. – To dlatego, że za wzrost w dużej mierze odpowiadają geny, a więc dziecko wysokich rodziców ma większą szansę również być wysokie. Jednak nie jest to aż takie proste, jak się nam wydaje. Wzrost to cecha wielogenowa, można go odziedziczyć także po dziadku czy ciotecznej praprababci.
– Badałam kiedyś dwóch chłopców, bliźnięta jednojajowe (a więc mające identyczny genotyp) – opowiada pani profesor. – Urodzili się z tym samym wzrostem, podobną wagą i przez pierwsze lata rozwijali się tak samo. W wieku trzech lat jeden z nich przeszedł ciężkie zapalenie ucha. Pojawiły się powikłania, leczenie trwało długo. Gdy był chory, cała energia jego organizmu była skierowana na walkę z infekcją, a nie na rośnięcie. W efekcie chłopiec jest o kilka centymetrów niższy od brata.
Na wzrost człowieka wpływa także sposób żywienia. Dziecko wychowane przez mamę, która zna zasady prawidłowego żywienia, ma o wiele większą szansę na wykorzystanie swojego potencjału niż maluch z kraju, w którym się głoduje, czy nawet jego sąsiad-rówieśnik, który je głównie chipsy i słodycze. Na centymetry wpływa również... psychika. Długotrwały, silny stres może zaburzyć wzrastanie. W nocy, podczas snu, wydziela się najwięcej hormonu wzrostu. Jeśli dziecko żyje w ciągłym stresie, nie może z nerwów zasnąć, często w środku nocy budzi się, to wydzielanie tego hormonu zostaje zahamowane. Chodzi oczywiście o bardzo silny stres, którego przyczyny są poważne.

Tekst: Beata Turska
„To geniusz!” – z przekonaniem mówi dziadek o Kamilu. „Jest taka śliczna, że pewnie zostanie Miss Świata” – zachwycają się rodzice Laury. Małe dziecko to dla rodziców wielka niewiadoma. Patrząc na nie, zastanawiamy się, jakie będzie za dwadzieścia, trzydzieści lat. Kim zostanie? Jak będzie wyglądało? Czy zawsze będzie takie zdolne jak teraz?
Obserwujemy naszego szkraba, cieszymy się z jego zalet, staramy się nie przeoczyć mocnych stron, porównujemy go do innych. A czasem nawet (mniej lub bardziej świadomie) wyznaczamy mu pewną ścieżkę, którą powinien kroczyć.
Czy w stwierdzeniach typu: „Moje dziecko to urodzony sportowiec/aktor/naukowiec” albo: „Ono na pewno wyrośnie na ślicznotkę/dwumetrowego koszykarza” jest ziarno prawdy? Jak możemy wpłynąć na przyszłość pociechy? A czego lepiej nie robić? O tym wszystkim rozmawialiśmy z panią prof. dr hab. Barbarą Hulanicką z Zakładu Antropologii PAN we Wrocławiu i z Beatą Chrzanowską, psychologiem, pedagogiem specjalnym. I teraz już wiemy...

Jak poznać, że nasze dziecko to geniusz?
Kamil dużo szybciej niż jego rówieśnicy zaczął śledzić wzrokiem grzechotkę, gaworzyć, wkładać klocki do wiaderka, rozumieć słowo „nie” – mówi jego mama Agnieszka. Teraz chłopiec ma półtora roku i najbardziej kocha tekturowe książeczki. Szybko uczy się nowych rzeczy. Czy wyrośnie na kogoś wyjątkowego?
Rzeczywiście może tak być, bo szybki rozwój psychoruchowy to pierwszy sygnał szczególnych uzdolnień – mówi Beata Chrzanowska, pedagog specjalny, psycholog z Uniwersytetu dla Rodziców w Warszawie.
– Warto wspierać malca, zapewnić mu warunki do rozwijania talentów. Ale uwaga: nie można z tym przesadzić, by nie „przestymulować” dziecka i nie zniechęcić nadmiernymi oczekiwaniami.
Sukces w życiu nie zależy wyłącznie od zdolności, ale także – a może nawet przede wszystkim – od inteligencji emocjonalnej. – Ktoś, kto ma kilka fakultetów, nie musi stać się automatycznie superspecjalistą od zarządzania dużą grupą osób czy wspaniałym lekarzem. Do tego potrzeba także znajomości ludzi, doświadczenia w kontaktach z nimi, umiejętności współpracy. A skąd je wziąć, jeśli dotąd siedziało się z nosem w książkach? – mówi Beata Chrzanowska.
W przypadku bardzo uzdolnionych dzieci często jest tak, że rozwój intelektualny znacznie wyprzedza rozwój emocjonalny. Np. trzylatek potrafi czytać, ale kompletnie nie wie, po co na świecie są inne maluchy, nie potrafi z nimi bawić się ani znaleźć wspólnego języka. By uniknąć tej pułapki (a także wielu innych), warto zgłosić się z maluchem do ośrodka specjalizującego się w pracy z dziećmi szczególnie zdolnymi. Można się tam również dowiedzieć, jak rozwijać zdolności malca i co zrobić, by nie nudził się w przedszkolu i szkole.

Szybko biega – czy będzie sportsmenką?
Weronika jest bardzo sprawna fizycznie. Ma osiem miesięcy i już od dłuższego czasu bardzo szybko biega na czworakach. Zaczęła nawet wstawać! Jej rozwój fizyczny był imponujący od samego początku. Czy to znaczy, że córeczka jest utalentowana sportowo?
Być może, ale jest jeszcze za wcześnie, by planować dziecku karierę. Na sukces w sporcie oprócz „warunków” (typu układu nerwowego, budowy ciała itd.) składa się także ciężka i mozolna praca. Póki co warto zrobić wszystko, by maluch miał dużo ruchu i by ta aktywność sprawiała mu frajdę.

Śliczne niemowlę wyrośnie na piękną kobietę?
Moja dziewięciomiesięczna Laura ma ogromne, błękitne oczy, piękne dołeczki i złote loczki. Nie ma osoby, która by się nią nie zachwycała. Czy to znaczy, że wyrośnie na piękną kobietę?
Trudno powiedzieć, bo właściwie co to jest uroda? Dla jednych piękne są kobiety w typie Barbie (regularne rysy, „słodki” wygląd), dla innych takie, które – jak Kayah – mają w sobie to „coś”, co sprawia, że trudno od nich oderwać wzrok.
Dzieci generalnie są ładne (duże oczy, małe noski itd.), ale nie jesteśmy w stanie wpłynąć na ich rysy w dorosłym wieku. Jedyne, co możemy zrobić, to „nie zepsuć” ich urody. Odmrożone policzki, zaniedbana próchnica, niewyprostowany w porę zgryz, nieskorygowane wady postawy, nadwaga – wszystko to może wejść w paradę najkorzystniej skonfigurowanym genom.
Możemy również sprawić, by nasze dzieci lubiły siebie i swój wygląd. Nawet dziewczyna o regularnych, delikatnych rysach nie zostanie uznana za piękną, jeśli będzie zgarbiona i schowana w sweter przypominający worek. I odwrotnie: ktoś o „radiowej” w gruncie rzeczy urodzie może być uważany za pięknego ze względu na magnetyczną osobowość, własny styl i umiejętność zaprezentowania się z najlepszej strony.
Co zatem robić? – Trzeba akceptować dziecko i jego wygląd. Nie krytykować, nie obrażać („Ale z ciebie kloc”, „Wyglądasz jak strach na wróble”), podkreślać to, co piękne. Każdy przecież ma w sobie coś ładnego: oczy, uśmiech, dłonie – mówi Beata Chrzanowska. – Warto sprawić, by dziecko polubiło to, co jest dla niego charakterystyczne, np. piegi. Można mu w tym pomóc, porównując je np. do gwiazdek na niebie. Dla każdego rodzica jego maluch jest najpiękniejszy. Warto jednak spojrzeć na niego całkiem obiektywnie, choćby po to, by nie narażać go na śmieszność.
Dziewczynka-urwis (typ chłopczycy) będzie wyglądać śmiesznie, jeśli mama wystroi ją w kokardki i falbanki. Tymczasem w prostej, sportowej sukience czy w spodniach wyglądałaby świetnie – mówi pani psycholog. – Podobnie jest ze zbyt grubymi kilkulatkami ubieranymi w zwiewne baletowe spódniczki itd.
Nie ma co ukrywać: uroda bardzo pomaga w życiu. Jednak budowanie poczucia własnej wartości na czymś tak niepewnym i przemijającym to bardzo ryzykowna sprawa. Bo co zrobić, gdy uroda mija albo pojawia się ktoś urodziwszy? Poza tym piękny wygląd to nie wszystko. Przyzwyczajona do hołdów ślicznotka może mieć problemy, gdy okaże się, że dla rówieśników liczą się też inne cechy: umiejętność wymyślenia fajnej zabawy, poczucie humoru, lojalność itd.
– Nadęte księżniczki nie są lubiane, niezależnie od tego, jak bardzo są ładne – ostrzega psycholog.

Uwielbia być w centrum uwagi - kandydatka na gwiazdę?
Lidka kocha popisy. Przed publicznością prezentuje wszystkie swoje umiejętności: od „pa, pa” po „Taaaaka duża jestem”. Uwielbia być w centrum uwagi. Czy to znaczy, że kiedyś będzie sławną osobą?
Mnóstwo dzieci uwielbia być w centrum uwagi, więc trudno powiedzieć, jaka przyszłość czeka Lidkę. Jeśli dziewczynka często ma ochotę na popisy, to wspaniale: warto jej na nie pozwalać, nagradzać ją brawami, zachęcać, by wymyślała własne przedstawienia, a gdy podrośnie – dać szansę realizowania się na różnych polach (np. w zespole tanecznym).
Nie można jednak robić z dziecka cyrkowej małpki. Wszystkie te „Powiedz cioci wierszyk”, „Zaśpiewaj piosenkę wujkowi” to horror. Dla słuchaczy zmuszonych do oglądania występów, a prędzej czy później także dla samego malucha – ostrzega pani psycholog.
– Zdarza się, że poprzez dziecko rodzice próbują realizować własne ambicje. Ciągną swoje pociechy z castingu na casting, narażają na potężny stres i frustrację, gdy coś idzie nie tak. Kilkulatek może nie zrozumieć, że odpadł, bo nie pasował do wizji reżysera. Może uznać, że nie jest dość dobry. Maluszka z „temperamentem scenicznym” warto uczyć także tego, że i innym trzeba dać szansę na bycie w centrum uwagi.

Na porodówce synek był największy – czy tak już zostanie?
Sebastian urodził się chudy i długi – miał aż 61 cm. Dziś ma rok i nadal jest najwyższy wśród swoich rówieśników – mierzy 81 cm. Czy to oznacza, że będzie bardzo wysoki?
– Możliwe, zwłaszcza jeśli rodzice także są wysocy – mówi prof. dr hab. Barbara Hulanicka, dyrektor Zakładu Antropologii PAN we Wrocławiu. – To dlatego, że za wzrost w dużej mierze odpowiadają geny, a więc dziecko wysokich rodziców ma większą szansę również być wysokie. Jednak nie jest to aż takie proste, jak się nam wydaje. Wzrost to cecha wielogenowa, można go odziedziczyć także po dziadku czy ciotecznej praprababci.
– Badałam kiedyś dwóch chłopców, bliźnięta jednojajowe (a więc mające identyczny genotyp) – opowiada pani profesor. – Urodzili się z tym samym wzrostem, podobną wagą i przez pierwsze lata rozwijali się tak samo. W wieku trzech lat jeden z nich przeszedł ciężkie zapalenie ucha. Pojawiły się powikłania, leczenie trwało długo. Gdy był chory, cała energia jego organizmu była skierowana na walkę z infekcją, a nie na rośnięcie. W efekcie chłopiec jest o kilka centymetrów niższy od brata.
Na wzrost człowieka wpływa także sposób żywienia. Dziecko wychowane przez mamę, która zna zasady prawidłowego żywienia, ma o wiele większą szansę na wykorzystanie swojego potencjału niż maluch z kraju, w którym się głoduje, czy nawet jego sąsiad-rówieśnik, który je głównie chipsy i słodycze. Na centymetry wpływa również... psychika. Długotrwały, silny stres może zaburzyć wzrastanie. W nocy, podczas snu, wydziela się najwięcej hormonu wzrostu. Jeśli dziecko żyje w ciągłym stresie, nie może z nerwów zasnąć, często w środku nocy budzi się, to wydzielanie tego hormonu zostaje zahamowane. Chodzi oczywiście o bardzo silny stres, którego przyczyny są poważne.

Tekst: Beata Turska